Wszystkiego dobrego w nadchodzącym
2019 roku:)
poniedziałek, 31 grudnia 2018
sobota, 29 grudnia 2018
Pro memoria. Władysław Szafer – współtwórca ochrony przyrody w Polsce.
Już
od dawna czekałem z tym wpisem… A, że mijający rok to Stulecie Niepodległości,
warto przypomnieć sobie jednego z prekursorów ochrony przyrody w Polsce.
Profesor i jego
dzieło
Władysław
Szafer (ur. 23 lipca 1886 roku w Sosnowcu, zm. 16 listopada
1970 roku w Krakowie) – to polski botanik, profesor UJ (w latach 1936 – 1938 rektor), dyrektor krakowskiego Ogrodu Botanicznego, twórca i wieloletni
dyrektor Instytutu (obecnie Zakładu) Botaniki UJ. Był ponadto wiceprezesem
Polskiej Akademii Umiejętności (1946 – 52), wiceprezesem Polskiej Akademii Nauk
(1957 – 62), honorowym członkiem Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i jej
Zasobów (IUCN). Otrzymał również tytuły doktora honoris causa Uniwersytetu
Jagiellońskiego i Uniwersytetu Karola w Pradze.
Prof. Szafer dążył do stworzenia
naukowych podstaw ochrony przyrody (podobnie jak Jan Gwalbert Pawlikowski czy
Walery Goetel). Jego wielkim osiągnięciem jest jeden z pierwszych na świecie podręczników
z tej dziedziny: dwutomowe dzieło zbiorowe Ochrona
przyrody i jej zasobów. Problemy i metody (1965). Zajmował się ochroną
przyrody, florystyką, paleobotaniką i geografią roślin. Był twórcą polskiej szkoły
paleobotanicznej i współtwórcą polskich parków narodowych.
Warto dodać, że z jego inicjatywy lub
przy jego czynnym wsparciu powstały: Świętokrzyski PN (1950), Babiogórski PN
(1954), Pieniński PN (1954), Tatrzański PN (1954), Ojcowski PN (1956), a także
wiele rezerwatów i pomników przyrody. Dał się zapamiętać potomnym jako
inicjator odtworzenia populacji żubra w Puszczy Białowieskiej m.in. poprzez sprowadzenie dwóch samic czystej krwi z
ZOO w Sztokholmie i uchronienie ocalałych z wojny osobników przed wywózką do ZSRR…
Uczestniczył również w tworzeniu
Międzynarodowego Biura Ochrony Przyrody w Brukseli, przekształconego później w
Światową Unię Ochrony Przyrody (IUCN). Pełnił funkcję redaktora czasopisma „Chrońmy przyrodę ojczystą” oraz rocznika „Ochrona przyrody”, był także autorem i
współautorem około 700 publikacji, z czego blisko 500 pozycji dotyczy ochrony
przyrody, m.in. Skarby przyrody i ich ochrona (1932), Szata roślinna Polski (1959), Z teki przyrodnika (1967).
Jednakże aktywna działalność naukowa i światowa sława to
nie wszystko! Prof. Szafer dał się poznać także od innej strony, jako osoba o
niezłomnym charakterze i wysokich standardach moralno – etycznych. Kiedy w
czasie okupacji niemieckiej zamieniono Instytut Botaniki w placówkę niemiecką
działającą pod nazwą „Botanische
Anstalten”, zwolniony ze stanowiska Władysław Szafer pełnił funkcję rektora
tajnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, a po wojnie ponownie objął stanowisko
dyrektora Instytutu Botaniki.
Koniec II wojny światowej nie oznaczał jednak końca jego
kłopotów… W latach 1948 – 1956 wykazał nieprzejednane stanowisko wobec
narzuconego nauce polskiej tzw. łysenkizmu („gruszki na wierzbie”…).
W tym miejscu należy się kilka słów
wyjaśnienia: teoria ta odrzucała współczesną genetykę. Zamierzeniem agronoma
Trofima Łysenki był m.in. zamiar obalenia teorii Darwina (!). Łysenko stworzył
więc nową teorię powstawania gatunków, która zakładała, iż organizmy, jako
kontrolowane przez warunki środowiskowe, mogą przy odpowiednim oddziaływaniu i
ukształtowaniu zamienić się w dowolny inny gatunek. Głosił, że z sosny może
powstać brzoza, a z kłosa pszenicy mogą wyrastać nasiona żyta (bez
komentarza…).
Teorie Łysenki zaaprobował Stalin, a naukowcom
reprezentującym genetykę Mendla i Morgana zabroniono dalszych prac (a wielu
aresztowało NKWD). Działalność Łysenki przyczyniła się do głodu milionów ludzi
i katastrofalnego stanu radzieckiej produkcji rolnej – ocenia się iż w 1953
roku, w chwili gdy umarł Stalin, ilość produkowanego mięsa i warzyw w całym
ZSRR była niższa niż za cara Mikołaja II (sic!).
W latach 30 – tych XX wieku przeprowadzono
akcję wysiewania pszenicy na obszarach wiecznej zmarzliny na Syberii…
oczywiście skończyło się to klęską, ale Trofim Łysenko się wybronił – wskazał jako
winnych, chłopów z kołchozów, którzy trafili do łagrów jako „kułacy –
sabotażyści”. Drugą akcją była próba zalesiania stepów poprzez obsadzenie
dębami 120 mln ha (4–krotność powierzchni Polski!!!) z wiadomym skutkiem…
„Mentorem” Łysenki był słynny Iwan Miczurin,
przypisujący człowiekowi zdolność do niemal dowolnego przeobrażania przyrody…
Jako biolog i ogrodnik próbował udowodnić to na drzewach owocowych, stąd słynne
hasło „gruszki na wierzbie”.
W Polsce
krążył taki oto dowcip: „Co było największym sukcesem Miczurina? Wyhodowanie hybrydy psa i jabłonki. Hybryda
szczeka, ilekroć złodziej próbuje ukraść jabłka i sama się podlewa". Rzecz jasna, opowiadano go po kryjomu…
Zwolennicy
łysenkizmu wyrażali wiarę, że każdą roślinę można zmusić do wzrostu w każdym
klimacie (?!). Ich polscy naśladowcy podjęli nawet próby hodowania ryżu na
suchych polskich nizinach, a w Tatrach sadzili krzewy kawowca... Hipotezy te nie były oparte na żadnych podstawach
naukowych i skompromitowały naukę ZSRR na arenie międzynarodowej, po odkryciu w
1953 roku struktury DNA!
Profesor odrzucał takie niedorzeczne
„teorie naukowe”, był więc traktowany jako „wróg systemu” i bardzo ostro atakowany przez osoby kierujące wtedy sprawami nauki w Polsce.
Władza ludowa, jak wiadomo, nie tolerowała osób, które ośmielały się mieć inne niż
„oficjalne” poglądy (także w dziedzinach niezwiązanych z polityką), a wszystko, co wymyślił „zgniły, imperialistyczny Zachód” było złe, w
przeciwieństwie do tego, co powstało w Kraju Rad... Tylko swojemu wielkiemu autorytetowi, jakim cieszył się zarówno
w kraju jak i za granicą, zawdzięcza to, iż nie padł ofiarą represji ze strony
UB… Dziś też istnieją niedorzeczne, „postępowe” teorie „naukowe” (np. „56
płci”) i nie wolno ich krytykować…
Na cześć W. Szafera utworzono około 20
naukowych nazw roślin. Jego nazwiskiem
nazwano także kilka obiektów geograficznych i kilka rezerwatów przyrody, m.in. obszar ochrony ścisłej w Wolińskim Parku Narodowym. Jest patronem Muzeum Przyrodniczego w Ojcowie
oraz Instytutu Botaniki PAN w Krakowie.
Natomiast od 1989 roku, Polskie Towarzystwo Botaniczne nadaje medal im. W.
Szafera autorom prac z zakresu botaniki, o wybitnej wartości naukowej. Jego
imieniem nazwano też ulice w Sosnowcu, Szczecinie, Wrocławiu, Łodzi, Krakowie,
Gdańsku, Chrzanowie i Ełku.
Trudne początki ochrony przyrody w Polsce
Co to wszystko ma wspólnego z prawem ochrony
środowiska? Choćby to, że aktywnie działał w dwudziestoleciu międzywojennym,
kiedy Polska „powstawała z popiołów”. Zniszczenia I wojny światowej dotyczyły
również środowiska naturalnego m.in. poprzez rabunkową „gospodarkę leśną”
zaborców.
Prof. Szafer aktywnie działał na rzecz ochrony
przyrody, kiedy jeszcze nie istniały przepisy prawne wprost chroniące
środowisko. Doprowadził do utworzenia pierwszej organizacji ekologicznej w Polsce
– Ligi Ochrony Przyrody. Sam zresztą jest dziś postrzegany jako pierwszy polski
„ekoterrorysta”…
Owszem, jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, w
dniu 31 października 1918 roku Rada Regencyjna wydała dekret dotyczący opieki
nad zabytkami kultury i sztuki (pod które podciągano ogrody, aleje przydrożne i
najstarsze drzewa) ale to wciąż było za mało! Były jeszcze inne dekrety i rozporządzenia
np. rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 3
grudnia 1927 roku o prawie łowieckiem, które jednak nie rozwiązywały problemu...
Dzięki staraniom profesora, pomimo braku odpowiednich
przepisów, w 1932 roku utworzono pierwszy polski park narodowy – Białowieski
PN!
Tak naprawdę dopiero ustawa z dnia 10 marca 1934
roku o ochronie przyrody wprowadziła w Polsce aktywną ochronę przyrody (m.in.
poprzez zakładanie rezerwatów). Do uchwalenia tej ustawy w znacznym stopniu
przyczyniła się działalność prof. Szafera (stąd do dziś chronimy pomniki
przyrody, a projektowanie inwestycji wymaga uwzględnienia czynników
środowiskowych).
Nie spełniła ona jednak pokładanych w niej oczekiwań. Przede wszystkim uchwalono ją zbyt
późno (prace trwały od 1919 roku!!!). Wskazuje się także na jej lakoniczność
(zaledwie 34 artykuły) i brak kompleksowości. Patrząc na dzisiejsze wytwory
legislacji, lakoniczność to nie taka duża wada…
Ustawa zawierała wiele istotnych rozwiązań jak np.
wykup/wywłaszczenie nieruchomości na cele ochrony przyrody ale równocześnie
ustanawiała swoistą biurokrację w dziedzinie ochrony przyrody. Nie uwzględniała
także nowego wtedy trendu – zrównoważonego rozwoju. Brakowało także powszechnej
ochrony zieleni (wprowadzonej dopiero w ustawie z dnia 7 kwietnia 1949 roku).
Mimo wszystko, należy ocenić ustawę z 1934 roku
jako wielkie osiągnięcie, które stawiało II RP w czołówce państw europejskich. Do tego osiągnięcia przyczynił się w niemałym
stopniu właśnie prof. Szafer. Wiele rozwiązań zawartych w
ustawie z 1934 roku funkcjonuje w obecnie obowiązującej ustawie z dnia 16
kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody…
środa, 28 listopada 2018
Rolnik (niekoniecznie!) sam w dolinie, czyli nawożenie a ochrona siedlisk przyrodniczych.
Kiedyś kabaret Ani Mru Mru śpiewał piosenkę Creedence
Clearwater Revival „Proud Mary” (jako “Rolnik sam w dolinie”), stąd tytuł…
Trzy tygodnie temu Trybunał Sprawiedliwości UE
rozstrzygnął spór pomiędzy holenderskimi samorządami lokalnymi a organizacjami
ekologicznymi. Spór ciekawy, gdyż dotyczący pozornie neutralnej dla środowiska
działalności jak jest rolnictwo indywidualne.
W dniu 7 listopada 2018 roku zapadł wyrok w połączonych
sprawach C‑293/17 i C‑294/17, w trybie prejudycjalnym, na skutek pytań
zadanych przez Radę Państwa (Raad van
State – organ doradczy króla Niderlandów). Pytania dotyczyły wykładni
art. 6 dyrektywy Rady 92/43/EWG z dnia 21 maja 1992 roku w sprawie ochrony siedlisk przyrodniczych oraz dzikiej fauny i flory
zwanej „dyrektywą siedliskową”.
Rządy trzech prowincji (odpowiedniki naszych województw)
uznały, że m.in. wypas bydła i nazwożenie gruntów nie wymaga specjalnych
zezwoleń ani ocen oddziaływania na środowisko w rozumieniu dyrektywy Parlamentu
Europejskiego i Rady 2011/92/UE z dnia 13 grudnia 2011 roku
w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia
publiczne i prywatne na środowisko (dyrektywy OOŚ).
Dwie holenderskie organizacje ekologiczne kwestionowały
decyzje samorządów lokalnych, które umożliwiały działalność rolniczą na
terenach NATURA 2000 bez potrzeby uzyskania zezwoleń. Warto dodać w tym
miejscu, że spośród 162 terenów Natura 2000 wyznaczonych w Holandii
aż 118 jest dotkniętych problemem
nadmiernych ilości azotu, których głównym krajowym źródłem emisji jest hodowla!
Według organizacji, działania operacyjne gospodarstw rolnych mogą prowadzić do
pogorszenia jakości siedlisk i z tego powodu podlegają obowiązkowi
uzyskania pozwoleń. Rada Państwa zapytała więc Trybunał o interpretację pojęcia
„przedsięwzięcie” w rozumieniu dyrektywy siedliskowej i dyrektywy OOŚ.
Trybunał stwierdził, że wypas bydła i nawożenie gruntów w pobliżu obszarów Natura 2000
można zakwalifikować jako „przedsięwzięcie” w rozumieniu tego przepisu,
nawet jeśli działania te w zakresie, w jakim nie stanowią fizycznej
interwencji w otoczeniu naturalnym, nie stanowią „przedsięwzięcia”
w rozumieniu dyrektywy OOŚ! Dlatego, co do zasady, uzyskanie pozwolenia jest
niezbędne, chyba, że można ponad wszelką wątpliwość wykluczyć, że przedsięwzięcia te, oddzielnie lub wspólnie z innymi
przedsięwzięciami, będą oddziaływać w znaczącym stopniu na dane tereny.
Równocześnie, Trybunał
potwierdził, że regularnie powtarzające się działanie, takie jak nawożenie
gruntów, które przed wejściem w życie tej dyrektywy było dozwolone na
podstawie przepisów prawa krajowego, można uznać za jedno i to samo
przedsięwzięcie, zwolnione z nowego
postępowania w przedmiocie udzielania zezwoleń, o ile stanowi ono
jedną operację, charakteryzującą się ciągłością i identycznością. Natomiast
wspomniane prawo holenderskie, poddane ocenie Trybunału, jest wystarczające dla celów
realizacji dyrektywy siedliskowej.
Tak więc, organizacje
ekologiczne nie miały racji! Problem nadmiernych ilości azotu jednak istnieje
(czasami odczuwamy go w czasie wakacji nad Bałtykiem, gdy nie można się
kąpać...). Inna sprawa, że głównym źródłem takiego zanieczyszczenia wód są wielkie
fermy hodowlane oraz nieoczyszczone ścieki komunalne z miast…
środa, 24 października 2018
Nowelizacja prawa energetycznego – nowe otwarcie dla magazynów energii w Polsce?
O tym, że magazynowanie energii jest racjonalnym
rozwiązaniem, pisałem już kilkakrotnie (ostatni raz w zeszłym roku…). Nie trzeba być ekspertem w
dziedzinie energetyki, aby wiedzieć, że podczas przesyłu energii elektrycznej
generowane są duże straty (cóż, sieci elektroenergetyczne są takie a nie inne,
podobnie jak prawa fizyki…). Konsekwencją strat na przesyle jest konieczność
wytworzenia nowych „porcji” energii, a co za tym idzie konieczność wydobycia
nowych paliw kopalnych, a więc zanieczyszczenie środowiska!
Technologie tzw. energy
storage mogą być pomocne w ograniczaniu strat energii, a co za tym idzie
ograniczaniu emisji szkodliwych substancji (o korzyściach dla przeciętnego
konsumenta nie wspominając). Nawiasem mówiąc, magazynowanie energii to żadna
nowość – rozpoczęło się z chwilą wynalezienia pierwszych baterii i
akumulatorów.
Do tej pory brakowało przepisów regulujących kompleksowo
kwestię magazynowania energii elektrycznej (przykładem były dwie różne
definicje magazynów energii zawarte w ustawie z dnia 10 kwietnia 1997 roku –
Prawo energetyczne oraz ustawie z dnia 20 lutego 2015 roku o odnawialnych
źródłach energii…). Problemem było naliczanie podwójnych opłat sieciowych –
niemieckie prawo zwalnia magazyny z opłat sieciowych, dlatego tam trwa boom na
podobne instalacje! Brakowało także jasnych zasad koncesjonowania i taryfowania, przepisów „technicznych” dla takich instalacji oraz zasad współpracy
z wytwórcami energii ze źródeł odnawialnych.
Projekt nowelizacji, ogłoszony ponad 2 tygodnie temu, zawiera
niezbędne poprawki do Prawa energetycznego, ustawy o odnawialnych źródłach energii,
ustawy o rynku mocy oraz ustawy o podatku akcyzowym. Zobaczymy, co będzie efektem
końcowym prac legislacyjnych…
Przede wszystkim będzie jedna wspólna definicja magazynu energii,
czyli instalacji umożliwiającej magazynowanie energii elektrycznej! Uregulowane
zostaną kwestie już istniejących magazynów czyli elektrowni szczytowo – pompowych.
W założeniu, rozwój sektora energy
storage ma pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego, m.in. poprzez
zapobieganie niedoborom energii czy wahaniom mocy – jak by nie było, do naszego
systemu krajowego dociera spora ilość gigawatów z sąsiednich krajów (zainteresowanym
wskazuję interesującą kwestię tzw. przesuwników fazowych na granicy z Niemcami).
Subskrybuj:
Posty (Atom)