Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego
Roku!!!
środa, 25 grudnia 2019
wtorek, 17 grudnia 2019
Eutrofizacja europejskich mórz – kiedy plażowanie bez sinic?
Problem „zakwitu” wód jest nam doskonale znany.
Każdy kto wypoczywał nad Bałtykiem, obawiał się dwóch zjawisk: kiepskiej pogody
albo sinic, których pojawienie się w morzu oznaczało zakaz kąpieli…
W zeszłym tygodniu Europejska Agencja Środowiska (która
obchodzi w tym roku 25 – lecie działalności…) opublikowała raport na temat
skali zanieczyszczenia mórz otaczających Europę azotem i fosforem. Te
pierwiastki są składnikami ożywczymi dla roślin (zwłaszcza uprawnych) ale dla
organizmów morskich oznaczają kłopoty… Zbyt duża ilość azotu i fosforu powoduje
wzrost populacji glonów i sinic, które zmniejszają ilość tlenu w wodzie, co
powoduje duszenie się ryb i nie tylko…
Winowajcą jest człowiek – masowe użycie nawozów
sztucznych i środków czystości spowodowało, że od lata 50 –tych XX wieku
borykamy się z problemem eutrofizacji. Największe problemy istnieją na Bałtyku
(choćby z racji tego, że jest to praktycznie zamknięty akwen, z małą wymianą
wód). Eutrofizacja dotyka też Morza Czarnego i Śródziemnego. Co prawda sytuacja
się poprawiła przez ostatnie 20 lat, ale daleko do ideału. Eutrofizacja to nie
tylko zagrożenie dla turystyki ale także dla rybołówstwa, będącego ważną gałęzią
gospodarki dla niektórych państw europejskich.
Spośród 2,4 mln km2 objętych raportem, ponad
0,5 mln km2 to obszary problemowe, przede wszystkim Europa Północna. Więcej do
poczytania tutaj: https://www.eea.europa.eu/publications/nutrient-enrichment-and-eutrophication-in
wtorek, 10 grudnia 2019
Congestion tax – nowy podatek ekologiczny?
Wszyscy znają trudną i zawiłą historię tzw. podatku
handlowego (wprowadzonego ustawą z dnia 6 lipca 2016 roku o podatku od
sprzedaży detalicznej). Pobór tego podatku został zawieszony na wskutek
wszczęcia przez Komisję Europejską postępowania w sprawie jego zgodności z
prawem wspólnotowym – KE uznała ten podatek za niedozwolona pomoc publiczną.
Ostatecznie Komisja przegrała (patrz wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z dnia 16 maja 2019 roku w połączonych sprawach T-836/16 i T-624/17). Jednak Komisja
nie dała za wygraną i odwołała się do Trybunału, więc w przyszłym roku należy
spodziewać się ostatecznego rozstrzygnięcia… Opodatkowanie wielkich zagranicznych sieci handlowych
stoi więc pod znakiem zapytania.
Biorąc powyższe pod uwagę, rząd rozpoczął przymiarki do
wprowadzenia innej daniny – tzw. congestion
tax („podatku od wzmożonego ruchu”). Podatek (w różnych postaciach) z powodzeniem funkcjonuje
w niektórych państwach UE, o czym później…
Minister Rozwoju Jadwiga Emilewicz zapowiedziała ostatnio, że
podatek będzie powiązany z ogólnie rozumianym „negatywnym oddziaływaniem na
otoczenie, w tym na tkankę miejską”. Pani Minister nie wskazała wprost, że
chodzi o uciążliwość wielkich placówek handlowych na środowisko, ale można
przyjąć, że wzorem innych państw zostaną zawarte odpowiednie regulacje.
Budowa wielkopowierzchniowych centrów handlowych
pociąga za sobą skutki zarówno dla infrastruktury (zakorkowane drogi,
konieczność budowy nowych przejazdów), jak i dla środowiska (degradacja gleby,
większa emisja spalin samochodowych, hałas). Rzecz jasna, środowiska biznesowe
w Polsce już protestują! Cóż, nikt nie lubi płacić podatków…
Ten pomysł rządu może się udać tym bardziej, że szlak
przetarła Hiszpania: otóż TSUE w trzech
wyrokach z dnia 26 kwietnia 2018 roku (sprawy C- 233/16, C- 234/16, C-
235/16, C- 236/16 i C- 237/16), potwierdził, iż hiszpański podatek jest zgodny
z prawem UE.
Dla przykładu, w Aragonii już od 1 stycznia 2006 roku
(sic!) obowiązuje podatek od szkód
środowiskowych powodowanych przez sklepy wielkopowierzchniowe (tzw. IDMGAV), wprowadzony ustawą parlamentu
Aragonii nr 13/2005 z dnia 30 grudnia 2005 roku (oni to mieli krótkie vacatio legis…). Do zapłaty IDMGAV są
zobowiązani przedsiębiorcy prowadzący obiekty handlowe o powierzchni powyżej
500 m2.
Podatek ten ma w założeniu wspierać ochronę środowiska i
ładu przestrzennego (zwłaszcza to drugie jest w Polsce problemem!!!). Władze
Aragonii wyszły z bardzo prostego założenia: im większa powierzchnia sprzedaży, tym
więcej klientów (i samochodów).
Można jednak inaczej: wprowadzić podatki lub opłaty za
sam zwiększony ruch samochodowy. Przykładem jest Wielka Brytania, gdzie w 2008 roku
wprowadzono (np. w Londynie i Glasgow) Low
Emission Zones (LEZ), czyli strefy małej emisji (spalin). Ograniczenia
dotyczą głównie ciężarówek i autokarów – za wjazd do Londynu trzeba zapłacić
nawet 200 funtów za dzień!
Natomiast w Szwecji, ustawą z dnia 20 lipca 2007 roku wprowadzono
podatek za wjazd do strefy wzmożonego ruchu – w Sztokholmie do 105 koron
szwedzkich za dzień od jednego pojazdu (wysokość podatku zależy od pory dnia i
roku!). Od Nowego Roku zmieni się wysokość opłat.
Jeżeli polski rząd „nie przepchnie” congestion tax w takiej wersji jaką zapowiedział, zapewne skończy
się na opłatach podobnych do tych w Londynie i Sztokholmie. Tyle, ze będzie to
wymagało stworzenia rozbudowanego systemu poboru opłat…
piątek, 29 listopada 2019
Smog świetlny? Zbyt jasno – problem dla ludzi i przyrody!
Zima za pasem, coraz krótszy dzień, więc latarnie
uliczne zapalają się coraz wcześniej. Przechodząc przez drogi/ulice nie
zastanawiamy się nad tym zbyt mocno. A powinniśmy! Coraz więcej mówi się o zanieczyszczeniu świetlnym.
Wystarczy spojrzeć na mapę: https://www.lightpollutionmap.info/#zoom=5&lat=6276897&lon=2302842&layers=B0TFFFFFFFFFFFFF. Najlepszym przykładem jest Półwysep Koreański (bogate Południe i biedna Północ). Z roku na rok zwiększa się ilość sztucznego światła emitowanego przez latarnie, lampy ogrodowe itp. Emisja takich ilości światła nie pozostaje bez wpływu na ludzi (chociażby problemy ze snem) czy zwierzęta (zaburzenia orientacji i gospodarki hormonalnej)… Co interesujące, zmiana oświetlenia z tradycyjnego na energooszczędne LED tylko pogłębia problem!
Wystarczy spojrzeć na mapę: https://www.lightpollutionmap.info/#zoom=5&lat=6276897&lon=2302842&layers=B0TFFFFFFFFFFFFF. Najlepszym przykładem jest Półwysep Koreański (bogate Południe i biedna Północ). Z roku na rok zwiększa się ilość sztucznego światła emitowanego przez latarnie, lampy ogrodowe itp. Emisja takich ilości światła nie pozostaje bez wpływu na ludzi (chociażby problemy ze snem) czy zwierzęta (zaburzenia orientacji i gospodarki hormonalnej)… Co interesujące, zmiana oświetlenia z tradycyjnego na energooszczędne LED tylko pogłębia problem!
Dziś ukazał się bardzo ciekawy artykuł,
który podsumowuje wyniki badań naukowców z Politechniki Krakowskiej: http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C79672%2Cnaukowiec-zanieczyszczenie-swietlne-wplywa-na-pogorszenie-stanu-ekosystemow. Ten problem istnieje od lat: https://dzikiezycie.pl/archiwum/2013/listopad-2013/zanieczyszczenie-swietlne-nie-nowy-problem-rozmowa-z-tomaszem-sciezorem,
ale nic się nie dzieje w sferze legislacyjnej – brak przepisów, które
odnosiłyby się do tego problemu. Ustawa – Prawo ochrony środowiska nie
rozróżnia emisji świetlnych (tylko substancje
i energie, takie jak ciepło, hałas, wibracje lub pola elektromagnetyczne). Być może kiedyś doczekamy się odpowiednich przepisów…
Francuzi już mogą się pochwalić odpowiednimi przepisami –
dekret z dnia 27 grudnia 2018 roku o zapobieganiu, zmniejszaniu i ograniczaniu
zanieczyszczenia światłem. Co do zasady, zabronione jest używanie laserów i stroboskopów
na zewnątrz (z pewnymi wyjątkami...) oraz oświetlanie dróg wodnych. Uregulowano także
moc oświetlenia ulicznego. Nowe przepisy (uchylają dekret z 2013 roku!) wchodzą
w życie z dniem 1 stycznia 2020 roku.
W Korei Południowej od 2012 roku obowiązuje podobna ustawa,
ale to akurat nie dziwi – wystarczy popatrzeć na koreańskie metropolie…
wtorek, 5 listopada 2019
Konferencja „Ochrona środowiska – prawo a rzeczywistość”. Relacja.
Dokładnie miesiąc temu miałem przyjemność
uczestniczyć w konferencji naukowej, którą zorganizowała Naczelna Rada Adwokacka.
Deszczowa sobota nie przeszkodziła zainteresowanym (adwokatom, radcom prawnym,
aplikantom i pracownikom naukowym) w dotarciu na ul. Bracką 12 (Wydział Prawa
i Administracji UJ), aby wysłuchać
prelegentów i przedyskutować kwestie związane ze środowiskiem naturalnym.
Ponieważ przez ostatni rok doszło do licznych zmian
w prawie ochrony środowiska (m.in. nowelizacja ustawy z dnia 3 października 2008 roku o udostępnianiu
informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie
środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko czy chociażby „dyrektywa
plastikowa” przyjęta przez Parlament Europejski), takie wydarzenie jak
wspomniana konferencja stało się nieodzowne…
Pierwsza zabrała głos dr Hanna Machińska (zastępca
Rzecznika Praw Obywatelskich), wskazując na możliwość wykorzystania
orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) w sprawach
dotyczących odszkodowań/zadośćuczynień za naruszenie praw człowieka (w tym
prawo do zdrowia). Jak się okazuje, na dzień konferencji (5 października 2019
roku) wydano prawie 300 wyroków odnoszących się do problemu zanieczyszczenia
środowiska. Pani doktor wskazała również na Europejska Kartę Społeczną jako
podstawę ochrony zdrowia.
Jak już
kilkukrotnie pisałem na blogu, zdrowie człowieka to element środowiska (wg
ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 roku – Prawo ochrony środowiska) i dobro
osobiste (w rozumieniu art. 23 Kodeksu cywilnego)… Część orzeczeń Trybunału
dotyczyły związków pomiędzy uszczerbkiem skarżących na zdrowiu
a zanieczyszczeniem środowiska. Mimo tego, że Trybunał nie uznaje prawa do
środowiska jako prawa człowieka (w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka nie ma
zresztą takiego prawa…), to wywodzi je pośrednio z art. 8 Konwencji (prawo do
nienaruszalności mieszkania) czy art. 2 (prawo do życia)…
Następnie głos zabrał prof. Stanisław Ignacy Fiut,
filozof (AGH) i działacz na rzecz ochrony środowiska. Bardzo spodobało mi się jego
stwierdzenie, iż przekonania polityczne, religia itp. nie mają żadnego
znaczenia w obliczu degradacji środowiska – przykładowo, zanieczyszczenie
powietrza dotyka nas wszystkich, czy tego chcemy czy nie. Ważny głos w dyskusji
– zwłaszcza w obliczu zawłaszczania ekologii przez różne grupy ideologiczne (a
czasami biznesowe) do swoich doraźnych celów. W Polsce bardzo często ekologia
służy doraźnej walce politycznej… niestety! Prof. Fiut wskazał na bogate tradycje polskiego
ruchu ekologicznego, sięgające jeszcze czasów zaborów. Odniósł się również do
problemu globalnego ocieplenia, wskazują, ze co 100 lat w Europie następują
zmiany klimatyczne, a prawdziwym problemem jest obecnie zanieczyszczenie powietrza
(ten temat zresztą zdominował tematykę kolejnych wystąpień…).
Kolejną prelekcję wygłosiła mec. Karolina
Kuszlewicz, znana m.in. z wygranej sprawy przed Sądem Najwyższym, który uznał
sprzedaż żywych karpi w torebkach bez wody za znęcanie się nad zwierzętami. Pani mecenas przedstawiła duża ilość danych
statystycznych (np. takie z których wynika, ze zaledwie 5% ogólnej masy istot
żywych stanowią zwierzęta dzikie, które wymierają w bardzo szybkim tempie).
Wskazała również na problem wymierania wróbli (przyczyną jest dominacja
wielkoobszarowych gospodarstw rolnych, gdzie kombajny zbierają prawie 100% zbóż
z pól i dla ptaków już nic nie zostaje…), problem zabijania wilków w Polsce czy
bardzo ważny wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z dnia 26 lutego 2019 roku (C – 497/17), zgodnie z którym nie wolno umieszczać logo produkcji ekologicznej Unii Europejskiej na produktach pochodzących ze zwierząt poddanych ubojowi rytualnemu bez
uprzedniego ogłuszenia (istotne dla branży rolno – spożywczej)! Prelekcja Pani
mecenas spotkała się z żywym zainteresowaniem słuchaczy (w tym także krytyków zbyt
szerokiej ochrony zwierząt!)…
Następnie, swoja prelekcję
wygłosiła mec. Magdalena Krzyżanowska-Mierzewska (były kierownik wydziału w
kancelarii ETPC), przedstawiając, podobnie jak dr Machińska, problematykę
orzecznictwa ETPC w sprawach z zakresu ochrony środowiska. Pani mec. wskazała
na rozbieżne zdania sędziów Trybunału i ciągłą ewolucję Konwencji jako
„żyjącego instrumentu prawnego”. Jak na razie Trybunał wskazuje na inne niż
Konwencja instrumenty prawa międzynarodowego, które mogą pomóc chronić
środowisko. Kto wie, być może kiedyś doczekamy się Protokołu do Konwencji,
poświęconego prawu do środowiska?
Później głos zabrała mec. Agata
Szafraniuk (Fundacja ClientEarth), wskazując na trudności jakie napotyka
tworzenie parków narodowych w Polsce. Przyczyną tego stanu rzeczy
jest nowelizacja poprzedniej ustawy o ochronie przyrody, dokonana w 2000 roku,
a wprowadzająca obowiązek konsultacji z samorządami lokalnymi. Nie trzeba
nikomu tłumaczyć, że zwłaszcza gminy nie są zainteresowane tworzeniem parków,
które utrudniają prowadzenie inwestycji i powodują tym samym utratę wpływów
z tytułu podatków (chociaż otrzymują zwrot z budżetu państwa za utracone
wpływy z podatku od nieruchomości)… Dlatego też nie może powstać Turzański Park
Narodowy (pomysł pochodzi jeszcze z 1938 roku!). Jednocześnie 84% Polaków jest
za powiększeniem terenu Białowieskiego Parku Narodowego… Paki narodowe w Polsce
to zaledwie 1% lasów! Pani mecenas zasygnalizowała też
problem masowej (i często nielegalnej) wycinki lasów w Rumunii (głównie przez
niemieckie koncerny przemysłowe) oraz podobne problemy w Bułgarii i na Słowacji
(Komisja Europejska wszczęła już postępowania, zobaczymy z jakim skutkiem).
Wskazała też na ciekawostkę prawniczą z Antypodów – mianowicie w Nowej Zelandii
przyznano podmiotowość prawną… rzekom.
Cóż, takie podejście (być może
wynikające ze szlachetnych intencji przyrodników) należy uznać za kuriozalne.
Europa (i nie tylko…) opiera się na dziedzictwie prawa rzymskiego, które nie
przyznawało podmiotowości prawnej rzekom, górom czy innym elementom otoczenia,
a jedynie ludziom (i to nie wszystkim!). Podobnie ma się rzecz z próbami
przyznania podmiotowości prawnej zwierzętom – stąd m.in. spór o to czy małpa
mogła być autorem fotografii (na szczęście okręgowy sąd apelacyjny San
Francisco zachował zdrowy rozsądek i odrzucił możliwość złożenia pozwu przez
małpę). Niektórzy ekolodzy już dawno przekroczyli granicę śmieszności… ze
szkodą dla samej idei ekologii!!!
Kolejnym mówcą był znany
dziennikarz i działacz, red. Adam Wajrak (m.in. Gazeta Wyborcza). Wskazał na
tradycję ochrony przyrody w Polsce (ustawa Sejmu Krajowego Galicji z 1868 roku,
chroniąca świstaki i kozice), a także absurdy polskiego prawa. Jednym z nich
jest różnica pomiędzy przepisami karnymi prawa łowieckiego a przepisami
Kodeksu karnego w zakresie przestępstw przeciwko środowisku: zabicie jelenia
(zwierzęcia łownego niepodlegającego całorocznej ochronie) przez kłusownika jest zagrożone surowymi
karami, bez potrzeby prowadzenia skomplikowanego postępowania dowodowego,
natomiast art. 181 Kodeksu karnego, w przypadku zabicia żubra (jako
podlegającego całorocznej ochronie) wymaga udowodnienia przez oskarżyciela
„zniszczenia środowiska w znacznych rozmiarach”… Prawdziwą „plagą” jest
uchwalanie kolejnych „specustaw”, pozwalających omijać przepisy prawa ochrony
środowiska, np. przy inwestycjach drogowych. Red. Wajrak stwierdził, że
organizacje pozarządowe często wyręczają państwo w ochronie środowiska, co do
pewnego stopnia jest prawdą (szkoda tylko, że nie wyręczyły w sprawie
katastrofy ekologicznej związanej z awarią oczyszczalni „Czajka” w Warszawie,
co zresztą spotkało się z negatywnym oddźwiękiem społecznym…).
Ostanie wystąpienie należało do
mec. Agnieszki Warso-Buchanan (Fundacja ClientEarth). Pani mecenas przedstawiła
bogate orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) w kwestii ochrony
powietrza oraz statystyki na temat zanieczyszczenia powietrza (najwięcej pyłu
PM10 znajduje się w powietrzu w Polsce, Bułgarii i północnych Włoszech…).
Komisja Europejska uznaje prawo do czystego powietrza, dlatego podejmuje liczne
interwencje (m.in. skarży państwa członkowskie UE do TSUE). Obecnie trwa
postępowanie w sprawie Creynest (Belgia prowadziła monitoring powietrza w ten
sposób, że rozmieszczała stacje pomiarowe w miejscach, gdzie jest lepszy
przepływ powietrza i prawdopodobnie zawyżała w ten sposób statystyki…). Mec. Warso-Buchanan wskazała
także na odmienną praktykę polskich sądów administracyjnych, które uznają
programy ochrony powietrza za dokumenty wewnętrzne organów administracji (TSUE
zaś za decyzje administracyjne, które można skarżyć!). Poinformowała też o pozwie
Fundacji przeciwko PGE S.A. (właścicielowi elektrowni Bełchatów) – organizacje
ekologiczne mogą pozywać za samo zagrożenie szkodą poprzez bezprawne
oddziaływanie na środowisko (art. 323 ustawy – Prawo ochrony środowiska).
Jestem ciekaw, jak postąpi sąd z takim pozwem…
Na zakończenie konferencji
dyskutowano o wielu ciekawych kwestiach pobocznych, m.in. powództwach z tytułu
naruszenia dóbr osobistych jako instrumencie ochrony środowiska. Takie
działanie (podjęte ostatnio przez znanych aktorów), może jednak budzić
wątpliwości z dwóch powodów: po pierwsze, polskie sądy nie uznają (co do zasady)
prawa do czystego środowiska za dobro osobiste, po drugie, aktorzy złożyli
pozwy w roku wyborczym, będąc jednocześnie znanymi krytykami partii rządzącej
(dlaczego nie pozywali Skarbu Państwa 5 czy 10 lat temu gdy już istniał problem
smogu?). Zresztą sama Fundacja ClientEarth ma wątpliwości co do skuteczności
takich pozwów (to władze publiczne powinny podjąć działania)…
Prof. Aleksander Lipiński
(uznany autorytet w dziedzinie prawa ochrony środowiska) wskazał trafnie, iż do
skutecznej ochrony środowiska potrzebne są duże nakłady finansowe i zmiany
przepisów prawa podatkowego. Natomiast obecni na sali konferencyjnej adwokaci
i radcy prawni podnosili problem braku edukacji prawnej społeczeństwa (mało kto
wie, jak i kiedy może domagać się poszanowania swoich praw). Pojawiły się również
postulaty zorganizowania kolejnych konferencji poświęconych ochronie środowiska…
Nie pamiętam niestety, kto
przywołał wyrok SN z dnia 10 listopada 2004 roku (sygn. akt II
CK 202/04), zgodnie z którym darowizna przedsiębiorcy na rzecz organizacji
ekologicznej w zamian za odstąpienie od złożenia odwołania od decyzji zezwalającej
na inwestycję szkodliwą dla środowiska, jest nieważna jako sprzeczna z zasadami
współżycia społecznego (art. 58 k.c.). I tym pozytywnym akcentem kończę relację
z konferencji (bardzo udanej)!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)