Wszyscy znają trudną i zawiłą historię tzw. podatku
handlowego (wprowadzonego ustawą z dnia 6 lipca 2016 roku o podatku od
sprzedaży detalicznej). Pobór tego podatku został zawieszony na wskutek
wszczęcia przez Komisję Europejską postępowania w sprawie jego zgodności z
prawem wspólnotowym – KE uznała ten podatek za niedozwolona pomoc publiczną.
Ostatecznie Komisja przegrała (patrz wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z dnia 16 maja 2019 roku w połączonych sprawach T-836/16 i T-624/17). Jednak Komisja
nie dała za wygraną i odwołała się do Trybunału, więc w przyszłym roku należy
spodziewać się ostatecznego rozstrzygnięcia… Opodatkowanie wielkich zagranicznych sieci handlowych
stoi więc pod znakiem zapytania.
Biorąc powyższe pod uwagę, rząd rozpoczął przymiarki do
wprowadzenia innej daniny – tzw. congestion
tax („podatku od wzmożonego ruchu”). Podatek (w różnych postaciach) z powodzeniem funkcjonuje
w niektórych państwach UE, o czym później…
Minister Rozwoju Jadwiga Emilewicz zapowiedziała ostatnio, że
podatek będzie powiązany z ogólnie rozumianym „negatywnym oddziaływaniem na
otoczenie, w tym na tkankę miejską”. Pani Minister nie wskazała wprost, że
chodzi o uciążliwość wielkich placówek handlowych na środowisko, ale można
przyjąć, że wzorem innych państw zostaną zawarte odpowiednie regulacje.
Budowa wielkopowierzchniowych centrów handlowych
pociąga za sobą skutki zarówno dla infrastruktury (zakorkowane drogi,
konieczność budowy nowych przejazdów), jak i dla środowiska (degradacja gleby,
większa emisja spalin samochodowych, hałas). Rzecz jasna, środowiska biznesowe
w Polsce już protestują! Cóż, nikt nie lubi płacić podatków…
Ten pomysł rządu może się udać tym bardziej, że szlak
przetarła Hiszpania: otóż TSUE w trzech
wyrokach z dnia 26 kwietnia 2018 roku (sprawy C- 233/16, C- 234/16, C-
235/16, C- 236/16 i C- 237/16), potwierdził, iż hiszpański podatek jest zgodny
z prawem UE.
Dla przykładu, w Aragonii już od 1 stycznia 2006 roku
(sic!) obowiązuje podatek od szkód
środowiskowych powodowanych przez sklepy wielkopowierzchniowe (tzw. IDMGAV), wprowadzony ustawą parlamentu
Aragonii nr 13/2005 z dnia 30 grudnia 2005 roku (oni to mieli krótkie vacatio legis…). Do zapłaty IDMGAV są
zobowiązani przedsiębiorcy prowadzący obiekty handlowe o powierzchni powyżej
500 m2.
Podatek ten ma w założeniu wspierać ochronę środowiska i
ładu przestrzennego (zwłaszcza to drugie jest w Polsce problemem!!!). Władze
Aragonii wyszły z bardzo prostego założenia: im większa powierzchnia sprzedaży, tym
więcej klientów (i samochodów).
Można jednak inaczej: wprowadzić podatki lub opłaty za
sam zwiększony ruch samochodowy. Przykładem jest Wielka Brytania, gdzie w 2008 roku
wprowadzono (np. w Londynie i Glasgow) Low
Emission Zones (LEZ), czyli strefy małej emisji (spalin). Ograniczenia
dotyczą głównie ciężarówek i autokarów – za wjazd do Londynu trzeba zapłacić
nawet 200 funtów za dzień!
Natomiast w Szwecji, ustawą z dnia 20 lipca 2007 roku wprowadzono
podatek za wjazd do strefy wzmożonego ruchu – w Sztokholmie do 105 koron
szwedzkich za dzień od jednego pojazdu (wysokość podatku zależy od pory dnia i
roku!). Od Nowego Roku zmieni się wysokość opłat.
Jeżeli polski rząd „nie przepchnie” congestion tax w takiej wersji jaką zapowiedział, zapewne skończy
się na opłatach podobnych do tych w Londynie i Sztokholmie. Tyle, ze będzie to
wymagało stworzenia rozbudowanego systemu poboru opłat…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz