„Wodny świat”
W zeszłą niedzielę na całym świecie, pod patronatem ONZ obchodzono Światowy Dzień Wody. O
tematyce „wodnej” pisałem na łamach bloga, zainteresowanych
odsyłam do starszych wpisów… A co nowego w „wodnym świecie”? Całkiem sporo!
Na dobry(?) początek najnowszy raport
Europejskiej Agencji Środowiska dotyczący m.in. zanieczyszczenia wód w Europie.
Fatalnie – ponad połowa jezior i rzek na Starym Kontynencie jest
zanieczyszczona!!! Piętnastoletni, unijny plan poprawy jakości wód (który kończy
się w tym roku) spalił na panewce.
Co ciekawe, największymi trucicielami w tym zakresie są... (ponoć czyści i zdyscyplinowani) Niemcy i Holendrzy (albowiem ponad 90% ich wód śródlądowych nie spełnia unijnych wymogów)!!! Największym problemem jest rolnictwo, a ściślej rzecz biorąc, nadmierne nawożenie gleb (azot spływający do wód powoduje eutrofizację czyli zarastanie jezior…). Najwięcej azotu znajduje się w rzekach Luksemburga i Wielkiej Brytanii. Zanieczyszczenie wód zagraża bioróżnorodności. Wygląda na to, że to nie Polska wraz z innymi „nowymi członkami UE” jest głównym problemem. Załączona mapa sprzed kilku lat obrazuje tylko część zagadnienia…
Co ciekawe, największymi trucicielami w tym zakresie są... (ponoć czyści i zdyscyplinowani) Niemcy i Holendrzy (albowiem ponad 90% ich wód śródlądowych nie spełnia unijnych wymogów)!!! Największym problemem jest rolnictwo, a ściślej rzecz biorąc, nadmierne nawożenie gleb (azot spływający do wód powoduje eutrofizację czyli zarastanie jezior…). Najwięcej azotu znajduje się w rzekach Luksemburga i Wielkiej Brytanii. Zanieczyszczenie wód zagraża bioróżnorodności. Wygląda na to, że to nie Polska wraz z innymi „nowymi członkami UE” jest głównym problemem. Załączona mapa sprzed kilku lat obrazuje tylko część zagadnienia…
Niderlandy dbają o dorzecza
Mimo, iż Holandia kiepsko radzi sobie z
zanieczyszczeniem wód, to trzeba pochwalić ten kraj za gospodarowanie wodami
płynącymi, konkretnie zabezpieczenia przeciwpowodziowe, regulację rzek i
ochronę ich delt.
Kraj szczególnie narażony – zarówno
podtopieniami przez rzeki, jak i zalaniem przez wody Morza Północnego posiada
imponujący system tam, zapór wodnych i polderów przeciwpowodziowych. O (drożnych!) kanałach przeznaczonych dla żeglugi śródlądowej nie wspomnę…
Narodowy Plan Wodny, wdrażany od momentu wejścia w życie ustawy z dnia 29
stycznia 2009 roku, obejmuje krajowy plan zarządzania i rozwoju śródlądowych
dróg wodnych (u nas Rada Ministrów określiła w rozporządzeniu drogi wodne uznane jako żeglowne, nie wydała jednak rozporządzenia
w sprawie określenia śródlądowych dróg wodnych lub ich odcinków
wymagających modernizacji lub przebudowy…).
Ponadto
regionalne systemy zarządzania wodami koncentrują się z ochronie przez niedoborami
wody (m.in. poprzez budowę zbiorników wodnych). Wreszcie, struktura
administracji wodnej jest bardziej przejrzysta niż w Polsce: co do zasady kompetencje
posiada Skarb Państwa oraz regionalne zarządy wodne dla trzech kategorii spraw
(pobór wód przeznaczonych do spożycia, podziemne magazynowanie energii oraz
pobór wody do celów przemysłowych powyżej 150 000 m3 rocznie).
Cóż, w Polsce trzeba bardzo uważnie przestudiować ustawę – Prawo wodne, aby znaleźć organ
właściwy w danej sprawie…
Holendrzy ponadto uchwalili w 2012 roku
ustawę o deltach rzek (ujścia Renu i Mozy zajmują sporą część ich wybrzeża
morskiego), a w 2014 roku realizowali Program Delta (ochrona przed przypływami
wód morskich, w tym gleb przed zasoleniem, bagatela, ponad 600 mln euro na
inwestycje!).
Australia
Kto oglądał „Mad Maxa” albo „Krokodyla
Dundee” ten wie, że ten kontynent nie narzeka na nadmiaru wody. Dlatego władze
federalne znacząco podniosły kary pieniężne za zanieczyszczanie wód.
Przykładowo, za jednorazowe nieumyślne naruszenie przepisów, można otrzymać
maksymalnie karę pieniężną w wysokości 68 310 dolarów australijskich (dwa
razy więcej niż poprzednio). Regulacje stanowe bywają surowsze np. w stanie
Południowa Australia za nielegalny pobór wody grozi grzywna do 700 000
dolarów australijskich, natomiast w Nowej Południowej Walii oznacza to nawet 1 milion
dolarów australijskich kary dla osoby fizycznej oraz do 7 lat pozbawienia
wolności!
Polska administracja
lepsza niż „czeski film”… A ustawodawstwo?
Przynajmniej w jednym jesteśmy lepsi od
naszych południowych sąsiadów – w strukturze tzw. administracji wodnej. Myślałem, że to nasza administracja
cierpi na mnogość instytucji. Otóż nie, czeska ustawa nr 254/2001 z dnia 28
czerwca 2001 roku – Prawo wodne, przewiduje, że tzw. „urzędami wodnoprawnymi” są urzędy
gminne (Czechy posiadają 3 kategorie gmin!), urzędy garnizonowe (na obszarach
garnizonów wojskowych), urzędy krajów
(regionów) oraz 3 ministerstwa jako centralne „urzędy wodnoprawne”. Za to mają definicję wód kopalnianych i wiele innych dobrych rozwiązań...
Nowelizacja polskiej ustawy – Prawo wodne z dnia
30 maja 2014 roku (która weszła w życie 12 lipca ub. roku) tylko częściowo poprawiła fatalnie napisane Prawo wodne z
2001 roku. Wdrożono niektóre definicje wynikające z
Ramowej Dyrektywy Wodnej, wprowadzono pojęcie planu utrzymania wód i nałożono
całkiem nowe obowiązki na gminy w zakresie oczyszczania ścieków komunalnych. Nadal jednak nie wyeliminowano
wielu braków, np. w zakresie odpowiedzialności prawnej za
zanieczyszczenia. Na szczęście poszerzono definicję „zanieczyszczenia”!
Na stronie internetowej Rządowego
Centrum Legislacji zamieszczono projekt nowej ustawy – Prawo wodne. Liczy on… 501
artykułów (w tym 441 nowych i 70 „przejściowych”). To już nieomal kodeks, czyż
nie? Ale czy ilość przechodzi w jakość? Niekoniecznie…
Co prawda uproszczono strukturę
administracji wodnej (likwidacja regionalnych zarządów gospodarki wodnej i urzędów
żeglugi śródlądowej), ale nadal nie poprawiono przepisów o spółkach wodnych
(swego rodzaju przymusowych „stowarzyszeniach”, które rzekomo zajmują się gospodarką
wodną...), przepisów karnych (najczęściej
jedyną karą za zanieczyszczenie wód jest grzywna do 5000 zł, z pewnością „odstraszająca”…).
Na szczęście nadal nie trzeba uzyskiwać
pozwolenia wodnoprawnego, kopiąc na „własnym podwórku” studnię o głębokości do
30 metrów czy budując przydomową oczyszczalnię ścieków. Za to niepotrzebnie wykreślono
zapis o konieczności uzyskania ww. pozwolenia na wprowadzanie
do wód powierzchniowych substancji hamujących rozwój glonów. Co prawda,
eutrofizacja jest poważnym zagrożeniem dla naszych jezior i rzek, jednak trzeba jej
zapobiegać innymi metodami (np. lepszym oczyszczaniem ścieków komunalnych!).
Znikną ponadto niektóre zwolnienia z opłat za
korzystanie ze środowiska (za pobór wód powierzchniowych) np. zwolnienie dla
rolników, co wydaje się nieracjonalne, gdyż największego poboru wody w Polsce
dokonują zakłady przemysłowe, a nie rolnicy. Skoro Niemcy wygrali przed Trybunałem
Sprawiedliwości UE w sprawie opłat za pobór wód, to chyba mamy wolną drogę w ustanawianiu zwolnień z opłat? Nie
bądźmy bardziej papiescy niż Papież. Główne zagrożenie dla wód to przestarzały
i niekompletny system oczyszczalni ścieków!!!
Być może, w toku prac legislacyjnych,
choć część „usterek” zostanie usunięta. Być może…