Kolejny raz omawiam orzeczenie sądowe.
Tym razem „na warsztat” trafił wyrok NSA z dnia 20 stycznia 2017 roku (sygn. akt II OSK 1531/16). Dlaczego? O tym
poniżej.
Naczelny Sąd Administracyjny, po rozpoznaniu skargi kasacyjnej przedsiębiorcy
od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 13 stycznia
2016 roku (sygn. akt IV SA/Wa 2759/15) w przedmiocie nakazu usunięcia maszyn i urządzeń położonych na obszarze szczególnego
zagrożenia powodzią, oddalił skargę kasacyjną. Orzeczenie to można uznać za przełomowe,
gdyż dotyczy wykładni art. 64a i art. 9 ustawy z dnia 18 lipca 2001 roku –
Prawo wodne. Przepisy te dotyczą urządzeń wodnych, do których stosuje się
zarówno przepisy ustawy – Prawo wodne jak i ustawy z dnia 7 lipca 1994 roku – Prawo budowlane!
Co to ma wspólnego z ochroną środowiska? Sporo –
wystarczy wspomnieć, że art. 63 ustawy – Prawo wodne nakazuje kierowanie się
zasadą zrównoważonego rozwoju (określoną w ustawie z dnia 27 kwietnia 2001 roku
– Prawo ochrony środowiska) przy projektowaniu, wykonywaniu i utrzymywaniu
urządzeń wodnych, czyli zachowanie dobrego stanu wód i charakterystycznych
dla nich biocenoz, istniejącej rzeźby terenu oraz
biologicznych stosunków w środowisku wodnym i na terenach podmokłych. Przykładem
może być tworzenie tzw. przepławek dla migrujących ryb przy budowlach
piętrzących (chyba każdy oglądał program telewizyjny poświęcony wędrówce łososi…).
Przedsiębiorca, który przegrał przed
NSA, składował żwir i piasek na terenie międzywala, a także ustawił taśmociągi,
ciągniki siodłowe, naczep i ładowarki. Teren międzywala był objęty ochroną przeciwpowodziową. Mimo nakazu usunięcia urządzeń i
materiałów nie uczynił tego, ponadto prowadził działalność bez wymaganego
pozwolenia wodnoprawnego. Nie zalegalizował również urządzeń w myśl ustawy – Prawo wodne. Urządzenia
i maszyny, które zlokalizował w międzywalu, NSA potraktował jak urządzenie
wodne, co było możliwe na podstawie art. 9 ust. 2 pkt 1 lit. c ustawy – Prawo wodne:
przepisy tej ustawy dotyczące urządzeń wodnych stosuje się odpowiednio do
robót wykonywanych na obszarach szczególnego zagrożenia powodzią!
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy.
Każdy słyszał o instytucji prawa
budowlanego zwanej legalizacją. Art. 49 i 49b ustawy prawa wodnego określają
obowiązek wniesienia stosownej opłaty za legalizację obiektu budowlanego
wzniesionego bez wymaganego pozwolenia lub zgłoszenia. Przykładowo, wybudowanie
ogrodzenia o wysokości powyżej 2,20 m bez zgłoszenia właściwemu organowi (staroście)
oznacza konieczność uiszczenia opłaty w wysokości 2500 zł, natomiast budowa
garażu albo altany o powierzchni do 35 m2 wiąże się z opłatą
legalizacyjną w wysokości 5000 zł. Gorzej, gdy legalizacja dotyczy obiektu, który
wymaga pozwolenia na budowę – np. dom jednorodzinny to opłata w wysokości 50 000
zł! Co istotne, ustawa – Prawo wodne i
ustawa – Prawo budowlane nie wykluczają się nawzajem, a nawet wzajemnie się
uzupełniają.Taka legislacyjna niespodzianka...
Budowa urządzenia wodnego bez uzyskania
pozwolenia wodnoprawnego albo zgłoszenia, wiąże się z opłatą w wysokości 2170
zł. Przykładowo może być to pomost dla celów rekreacji (cumowanie jachtów,
wędkarstwo…) albo staw rybny. Jeśli dany obiekt nie został ponadto zgłoszony
organowi administracji architektoniczno – budowlanej (staroście) albo nie
uzyskano pozwolenia na jego budowę, to właściciel
dodatkowo uiści opłatę legalizacyjną „budowlaną”.
Orzecznictwo
sądów administracyjnych jasno wskazuje, że wymierzenie jednej opłaty
legalizacyjnej (np. tej określonej w ustawie – Prawo wodne) nie wyklucza
wymierzenia drugiej (tej określonej w ustawie – Prawo budowlane) i nie oznacza,
że inwestor ponosi dwa razy karę za ten sam czyn… Tak więc za samowolę budowlaną
można zapłacić dwa razy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz