Dawno nie było tej rubryki (od lutego 2016 roku…).
Pomimo tego, że mamy sezon ogórkowy, nie będę pisał o barszczu Sosnowskiego,
ociepleniu klimatu czy innych „medialnych” zagadnieniach. Inni zrobili to już
za mnie (inna sprawa, że niektórzy w zbyt sensacyjnym tonie…).
Dziś piszę o szkodach górniczych w środowisku. Dlaczego?
Zarówno Polska jak i Niemcy eksploatują m.in. węgiel i nie zanosi się na poważniejszą
zmianę w tym zakresie (mimo szumnych deklaracji naszych sąsiadów zza Odry). Cóż
Polski zwyczajnie nie stać na całkowite porzucenie energetyki węglowej na rzecz
OZE. Niemcy, mimo wyższego poziomu zamożności, liczą pieniądze, stąd rozbudowa
kopalni odkrywkowych węgla brunatnego przy polskiej granicy (pisałem już kiedyś
na ten temat), a także budowa nowej kopalni węgla kamiennego Orzeszu k. Gliwic (zarazem ostatnia niemiecka kopalnia węgla kamiennego ma być
zamknięta w 2018 roku). Ponadto, na Lubelszczyźnie powstaje australijska
kopalnia węgla…
Kopalnie
a środowisko – szkodami są nie tylko zapadliska!
Żeby jednak uniknąć nieporozumień, muszę podkreślić,
że (wszelkie) szkody górnicze dotyczą nie tylko eksploatacji „czarnego złota”
czy kopalni głębinowych w ogóle. Tzw. „odkrywki” jak np. w Bełchatowie czy
kamieniołomy również dają się we znaki przyrodzie i okolicznym mieszkańcom. Nawet w
USA, gdzie słynna agencja rządowa EPA nie waha się przed nakładaniem surowych
kar za zanieczyszczenie środowiska zdarzają się problemy, chociażby wyciek toksycznych ścieków w 2015 roku z kopalni Gold
King w Kolorado, do pobliskich rzek.
Oczywiście na
pierwszym miejscu w katalogu szkód górniczych znajdują się zapadliska, które powodują
m.in. obniżenie zwierciadła wód gruntowych, a co za tym idzie, suszę. W
przypadku kopalni odkrywkowych, do wielkiego dołu spływa woda z okolicy,
powodując wysychanie studni i obumieranie drzew nawet w promieniu kilkudziesięciu kilometrów („stepowienie
krajobrazu”). Może wystąpić również
odwrotne zjawisko: zabagnienie terenu lub jego zatopienie (np. lasu).
Zresztą,
przeciętnemu Polakowi, szkody górnicze kojarzą się przede wszystkim z pękaniem ścian domów i zapadaniem się dróg w wyniku tąpnięć. A to tylko
niektóre z „atrakcji”!
W przypadku
kopalni głębinowych należy wymienić zanieczyszczenie wód podziemnych w wyniku zmiany głębokości wody lub
połączenia poziomów wodonośnych, zanieczyszczenie wód podziemnych i
powierzchniowych rozmaitymi substancjami wypływającymi ze złóż, hałd czy
zbiorników osadowych np. wodami kopalnianymi, które są zakwaszone i zasolone
(proces tzw. „ługowania”, zwany również acid
mine drainage), zanieczyszczenie gruntów, w tym zniszczenie użytków rolnych
i leśnych (straty w
zasiewach, nasadzeniach i uprawach polowych) czy zniszczenie krajobrazu.
Zwłaszcza zjawisko
acid drainage czyli wyciek zakwaszonych wód (odczyn pH poniżej 6),
zawierających m.in. ciężkie metale (ołów i arsen) z kopalni lub hałd
górniczych jest groźne. Do największego „kwaśnego wycieku” na wielką skalę
doszło w kopalni złota Ok Tedi (Papua – Nowa Gwinea). Możliwy jest także
niekontrolowany wyciek toksycznego szlamu ze składowisk odpadów wydobywczych (hałd lub
stawów osadowych), jak np. katastrofy w Ajk i Baia Mare. Z polskiego
podwórka można przywołać przypadek
Wisły, która w latach 80 – tych i 90 – tych XX wieku nie zamarzała w zimie z
powodu nadmiernego zasolenia wodami kopalnianymi.
Szkodami górniczymi mogą być np. niekontrolowane wyrzuty gorącej wody z roztopioną siarką i zawartością
siarkowodoru, związane z eksploatacją złóż siarki, powodujące przesycenie gleby
siarką i jej związkami w stopniu wykluczającym wegetację roślin. W kopalni
„Jeziórko” k. Tarnobrzegu zanotowano ponad 700 takich przypadków...
Natomiast w przypadku wydobycia kopalin metodą
odkrywkową, szkodą górniczą może być zanieczyszczenie powietrza (emisja pyłów),
hałas, zniszczenie krajobrazu poprzez osuwiska lub hałdy złożone z odpadów
wydobywczych.
Polska
Podstawowym aktem prawnym w zakresie
odpowiedzialności za szkody górnicze jest, jak łatwo się domyślić ustawa z dnia
9 czerwca 2011 roku – Prawo geologiczne i górnicze, która zastąpiła regulację z
1994 roku. Z pewnością można powiedzieć, że obecnie obowiązująca ustawa to
progres w porównaniu z poprzednią – jeżeli chodzi o uprawnienia poszkodowanych przez
szkody górnicze. Ale czy jest to legislacyjny ideał? Przyjrzyjmy się bliżej…
Bez wątpienia, niektóre szkody górnicze
zaliczają się do kategorii szkód wyrządzonych oddziaływaniem na środowisko w
rozumieniu art. 322 ustawy – Prawo ochrony środowiska, mimo tego, iż prawo
geologiczne i górnicze nie odsyła do
tej ustawy (ale literatura prawnicza owszem!). Przepisy ustawy –
Prawo geologiczne i górnicze (dalej p.g.g.) odsyłają do normy art. 435 k.c. czyli odpowiedzialności na zasadzie ryzyka i dobrze! Szkody górnicze są nieuniknioną konsekwencją eksploatacji kopalin, a
przedsiębiorstwa górnicze poruszane są siłami przyrody (aczkolwiek p.g.g. nie
wymaga prowadzenia ruchu przy użyciu sił przyrody). Z tego korzystają
sądy…
Ze względu na specyfikę tych
szkód, ustalenie rzeczywistego związku przyczynowego pomiędzy szkodą a ruchem
zakładu górniczego wymaga specjalistycznej wiedzy z zakresu geologii,
górnictwa, hydrologii, gleboznawstwa czy budownictwa. Dlatego niezmiernie ważne
jest określenie uprawnień podmiotów poszkodowanych wskutek wystąpienia takich
szkód, a także podmiotów odpowiedzialnych za szkody. Obecnie odpowiedzialność za
szkody regulują przepisy działu VIII ustawy, czyli art. 144 – 152 p.g.g.
Znacznemu rozszerzeniu uległ zakres
odpowiedzialności zakładów górniczych, obejmując nie tylko rekompensatę za
poniesione straty, ale także ewentualne korzyści, jakie poszkodowany mógłby
osiągnąć gdyby szkody nie wyrządzono! Poprzednio
obowiązujące przepisy stosuje się nadal do postępowań wszczętych przed dniem 1
stycznia 2012 roku (art. 222 p.g.g.). Inna sprawa, że orzecznictwo powstałe na bazie poprzednich ustaw i
dekretów prawie w całości zachowało aktualność! Przepisy o naprawianiu szkód
górniczych stosuje się odpowiednio do zapobiegania tym szkodom.
Ponadto, poszkodowany ma obecnie swobodny wybór: restytucja
czyli przywrócenie stanu poprzedniego (co w przypadku szkód „środowiskowych”
nie zawsze jest możliwe!) albo zapłata odszkodowania. Każdy przypadek należy
oceniać indywidualnie: np. właściciel nieruchomości
sklasyfikowanej w ewidencji gruntów i budynków jako grunt zurbanizowany (pod
zabudowę), uszkodzonej w wyniku tąpnięć lub wypływów wód kopalnianych, po
przywróceniu jej do stanu poprzedniego po kilku latach od powstania szkody, nie
uzyska takiej samej ceny nieruchomości jak przed powstaniem szkody górniczej, w
wyniku spadku wartości wywołanego kryzysem finansowym. Z drugiej strony, można
także podać przykład, gdy wodami kopalnianymi zostanie zalany las, a koszty
jego przywrócenia (m.in. ceny sadzonek, koszty rekultywacji gleby) będą wyższe
niż przed powstaniem szkody, natomiast uzyskane odszkodowanie wcale nie musi
pokrywać całości kosztów. NIK w jednym z raportów zauważyła problem
niewystarczających rekompensat…
Obecnie restytucja może nastąpić w szczególności
przez dostarczenie gruntów, obiektów budowlanych, urządzeń, lokali, wody lub
innych dóbr tego samego rodzaju (art. 147 ust. 1 p.g.g.). Z punktu widzenia
ochrony środowiska najistotniejsze będzie dostarczenie gruntów i wody (gdy
wyschnie studnia!). Ponadto poszkodowany może (za zgodą podmiotu
odpowiedzialnego za szkodę) wykonać obowiązek w zamian za zapłatę odpowiedniej
kwoty pieniężnej.
Ważną okolicznością jest to, iż przy domaganiu się usunięcia
szkód górniczych nie jest potrzebne wykazanie wysokości szkody (jak stwierdził
kiedyś SN). Zresztą, poszkodowanym może służyć dobrodziejstwo art. 322 Kodeksu
postępowania cywilnego czyli instytucja tzw. sędziowskiego uznania, którego nie
można jednak mylić z dowolnością (liczą się zasady logicznego rozumowania i całokształt
zebranego materiału dowodowego!) ani zastępowaniem działań poszkodowanego (na
którym spoczywa ciężar dowodu). Sędziowskie uznanie będzie pomocne, gdy nie
można ściśle udowodnić żądania. Czasami opinia biegłego nie pomoże…
Największą zaletą nowej ustawy jest wydłużenie
terminu dochodzenia roszczeń przez poszkodowanych (art. 149 p.g.g.). Obecnie
termin ten wynosi 5 lat od momentu dowiedzenia się o szkodzie, co jest
korzystnym rozwiązaniem w stosunku do przepisów Kodeksu cywilnego (które
stosuje się posiłkowo w sprawach dotyczących szkód górniczych, zgodnie z art.
145 p.g.g.).
Tyle plusów. A
minusy?
Pozytywne rozwiązanie jakim jest regulacja naprawiania szkód polegających
na zaniku wód (co jest bez wątpienia szkodą dotkliwą dla ludzi i środowiska)
jest jednak niedostateczna. Roszczenie o bezpłatne
dostarczanie niezbędnej ilości wody jest połowicznym rozwiązaniem. Ustawodawca nie wypowiedział się także, czym jest „niezbędna ilość wody”.
„Poszkodowanym” może być także środowisko naturalne np. lasy czy łąki wokół
kopalni odkrywkowych. W literaturze przedmiotu wskazuje się, że zabezpieczeniem roszczenia w
przypadku braku wody dla ludzi może być budowa wodociągu. W przypadku
środowiska naturalnego sensu stricto
brakuje rozsądnych rozwiązań (budowa systemu nawadniania?).
Niestety brakuje definicji
szkody górniczej, definicji
szkody spowodowanej ruchem zakładu górniczego, a także
definicji wód kopalnianych (ciekawostka: definicję szkody górniczej zawierał art. 53
dekretu z dnia 6 maja 1953 roku – Prawo górnicze, ale definicja nie wskazywała na
elementy środowiska). Aczkolwiek ustawodawca objął reżimem odpowiedzialności
wszelkie możliwe szkody górnicze, również te, które wynikają z prowadzenia prac
geologicznych. Zresztą nie tylko wydobycie kopalin może szkodzić, również
podziemne składowanie odpadów…
Co istotne, właściciel nie może sprzeciwić się zagrożeniom
spowodowanym ruchem zakładu górniczego, który jest prowadzony zgodnie z ustawą
(art. 144 ust. 1 p.g.g.) tylko domagać naprawienia szkody (brak roszczenia
prewencyjnego, przewidzianego w ustawie – Prawo ochrony środowiska)! Istnieje też rozwiązanie w postaci
postępowania ugodowego – jako przesądowego trybu dochodzenia roszczeń (art. 151
p.g.g.). Konieczne jest wyczerpanie trybu postępowania ugodowego, gdyż jego
pominięcie uniemożliwia skierowanie sprawy na drogę sądową, co stanowi wyjątek
od zasady konstytucyjnego prawa do sądu.
Bolączką całego systemu kompensacji szkód
górniczych jest przewlekłość postępowań sądowych, która była już przedmiotem
oceny przez Europejski Trybunał Praw Człowieka!
Kolejnym problemem są przepisy art. 322 – 328
ustawy – Prawo ochrony środowiska, które (ogólnikowo) regulują jedynie kilka
kluczowych zagadnień z zakresu odpowiedzialności cywilnej (w porównaniu do niemieckiego odpowiednika)…
Niemcy
Niemcy postawili na nieco inny model
odpowiedzialności.
Podstawowym aktem prawnym jest federalna
ustawa z dnia 13 sierpnia 1980 roku – Prawo górnicze (Bundesberggesetz (BBergG)).
Art. 114 tej ustawy rozróżnia szkody na osobie i szkody na mieniu, przy
czym wyklucza odpowiedzialność za negatywne oddziaływanie na nieruchomość,
mieszczące się w ramach tzw. dozwolonych prawem „stosunków miejscowych” (w rozumieniu § 906
niemieckiego Kodeksu cywilnego (BGB) traktującego o niedozwolonych immisjach). Czyli
tak jak p.g.g., BBergG wyklucza roszczenie prewencyjne. Kolejnym podobieństwem jest oparcie odpowiedzialności o zasadę ryzyka.
Niemiecka ustawa odsyła wielokrotnie do słynnego niemieckiego kodeksu
cywilnego (BGB) oraz jego reguł ogólnych. Dlatego też, termin przedawnienia
roszczeń majątkowych z tytułu szkód górniczych wynosi 3 lata (w Polsce 5 lat), z wyjątkiem szkód
na osobie, które przedawniają się po 30 latach (natomiast w Polsce po 5 latach).
W BBergG brak definicji szkody górniczej, nie ma również roszczenia o przywrócenie
do stanu poprzedniego czy zapewnienie wody jak w p.g.g. Z drugiej strony, BBergG
zawiera wiele odesłań do BGB, który jest znacznie bardziej rozbudowany niż nasz
Kodeks cywilny…
Art. 112 i 119 BBergG wyłączają odpowiedzialność prowadzącego działalność
górniczą, jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania szkody, łamiąc zakazy
określone w ustawie. P.g.g. nie zawiera takiego zapisu ale skoro odsyła do Kodeksu
cywilnego, to także do art. 362 k.c.
Art. 117 BBergG zawiera rozwiązanie którego brak w polskich
ustawach – w przypadku śmierci poszkodowanego lub uszczerbku na zdrowiu górna
granica odpowiedzialności to 600 000 euro lub renta do 36 000 euro
rocznie. Jeśli chodzi o szkody w mieniu, górną granicą jest wartość rynkowa,
chyba, że chodzi o nieruchomość. W Polsce wysokość odszkodowań/zadośćuczynień wyznacza orzecznictwo sądów ( w oparciu o opinie
biegłych)…
W przypadku szkód w środowisku istnieje jeszcze jedna regulacja – ustawa
z dnia 10 grudnia 1990 roku o odpowiedzialności za środowisko (Umwelthaftungsgesetz/UmweltHG).
Górną granicą odpowiedzialności za szkody w środowisku, zarówno w przypadku
szkód w mieniu jaki szkód na osobie jest kwota 85 milionów euro (za każdy
przypadek szkody), zgodnie z art. 15 UmweltHG. Niemiecki odpowiednik Kodeksu postępowania cywilnego czyli ustawa z dnia z 30 stycznia 1877
roku o postępowaniach sądowych w
sprawach cywilnych (Zivilprozessordnung – ZPO),
wyodrębnia właściwość sądów w sprawach z zakresu ochrony środowiska (m.in. w sprawach dotyczących górnictwa). Art. 32a ZPO odsyła właśnie do UmweltHG. Tak więc niemieckie sądy mają ułatwione zadanie. Ale czy
poszkodowani również?
Na pozór tak, wiadomo czego mogą się spodziewać (w
Polsce zdarzały się absurdalne przypadki orzekania kwot w wysokości 5000 zł za
utratę kończyny…). Z drugiej strony, jeżeli przyjmuje się, ze szkody w
środowisku mogą mieć charakter szkód masowych (i niejednokrotnie niemożliwych
do naprawienia w drodze restytucji), to art. 117 BBergG okazuje się
być nie do końca korzystną regulacją. Wtedy konieczne jest udowodnienie przez
poszkodowanego, że szkoda górnicza, w wyniku której doznał uszczerbku na
zdrowiu czy strat majątkowych to jednocześnie szkoda w środowisku…
Niemieckie prawo górnicze nie prezentuje się imponująco
w porównaniu z naszym p.g.g. Jednak trzeba przyznać, że niemiecka ustawa o odpowiedzialności
za środowisko bije na głowę nasze rozwiązania zawarte w m.in. w ustawie - Prawo ochrony środowiska. Warto wprowadzić przynajmniej część
z jej rozwiązań legislacyjnych. Ale to już temat na osobne rozważania.
Podsumowując, remis. Całkiem nieźle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz