Święty Mikołaj przyniósł w
ostatnią środę prezent dla branży energetycznej.
Uchwalona przez Sejm i
zatwierdzona przez Senat ustawa o rynku mocy ma w założeniu zapewnić większe
bezpieczeństwo energetyczne poprzez utrzymywanie tzw. jednostek rezerwy mocy i
świadczenia usługi pozostawania w gotowości do dostarczania mocy
elektrycznej do systemu elektroenergetycznego, a także dostarczania tej mocy do krajowego systemu w okresach zagrożenia. Dla przeciętnego
konsumenta oznacza to dodatkową opłatę („mocową”) na rachunku od 2021 roku.
Dzięki temu sektor energetyczny zyska dodatkowe środki na modernizację
instalacji wytwórczych. Powstanie „dwutowarowy” rynek energii: towarem będzie
zarówno sama energia elektryczna jak i gotowość do jej dostarczenia. Upały sprzed
dwóch lat pokazały, ze potrzebne są rezerwy mocy (modernizacja sieci przesyłowych
również…).
Giełda zareagowała
entuzjastycznie: akcje koncernów energetycznych poszły górę (zwłaszcza spółek
Skarbu Państwa). Cóż, ich akcjonariusze również zyskają – wyższą dywidendę!
W ocenie skutków regulacji
założono, że nastąpi poprawa wpływu energetyki na środowisko
dzięki zastąpieniu starych jednostek wytwórczych, stworzeniu warunków umożliwiających bezpieczny rozwój OZE, tj. bez
negatywnego wpływu na bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej do odbiorców
końcowych oraz umożliwienie wygaszenia
najstarszych elektrowni i zastąpienie ich jednostkami o niższych parametrach
emisyjnych. Oby…
Najistotniejszą z punktu widzenia ochrony środowiska jest
zmiana ustawy z dnia 27 kwietnia 2001
roku – Prawo ochrony środowiska.
Nowy art. 369a przewiduje, że przepisów art. 367 ust. 1 pkt 1, w zakresie wprowadzania
przez podmiot korzystający ze środowiska substancji lub energii z naruszeniem
warunków wymaganego pozwolenia, lub art. 368 nie stosuje się do jednostek rynku
mocy (czyli JRM), o których mowa w art. 2 pkt 10 ustawy o rynku mocy, pracujących w
okresach zagrożenia.
Chodzi tutaj o sytuacje, gdy użytkowanie instalacji (JRM) narusza warunki
odpowiedniego pozwolenia, np. powodując emisje z przekroczeniem norm. Wstrzymanie eksploatacji instalacji będzie
możliwe jedynie w sytuacji (!), gdy w ocenie wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska przekroczenie norm emisji
może spowodować zagrożenie dla zdrowia ludzi lub grozi znaczącym bezpośrednim
skutkiem dla środowiska, co ma
na celu zapewnienie zgodności przepisów z dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady
2010/75/UE z dnia 24 listopada 2010 roku w sprawie emisji przemysłowych (IED). Czyli wyjątek od zasady, od którego też jest
wyjątek…
Warto zauważyć, że wójt/burmistrz/prezydent
miasta nie skorzysta w ogóle z uprawnienia do wstrzymania użytkowania instalacji,
z
której emisja nie wymaga pozwolenia, prowadzonej przez osobę fizyczną w ramach
zwykłego korzystania ze środowiska. Dość zastanawiające…
Pozostaje zatem modlić się lub
trzymać kciuki (jak kto woli), aby okresy zagrożenia (awarie sieci itp.)
zdarzały się jak najrzadziej, bo coraz ciężej oddychać, zwłaszcza w dużych miastach.
Co prawda, w ogromnej mierze przyczynia się do tego spalanie odpadów w gospodarstwach
domowych i motoryzacja, ale energetyka też dokłada swoją „cegiełkę”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz