Trochę kuriozalne, ale prawdziwe! Trybunał uchylił swój
wyrok sprzed trzech lat i przyznał rację znanej brytyjskiej fundacji
ClientEarth. Ale od początku…
W 2014 roku, wspomniana fundacja (działająca na rzecz
ochrony środowiska) zwróciła się do Komisji Europejskiej o dostęp do dokumentów
które KE posiada. Chodziło o projekt sprawozdania z oceny skutków odnośnie
do dostępu do wymiaru sprawiedliwości w sprawach dotyczących środowiska na
poziomie państw członkowskich oraz projekt sprawozdania z oceny skutków
dotyczącego projektu wiążącego instrumentu określającego strategiczne ramy
procedur kontroli i nadzoru opartych na ryzyku i odnoszących się do
przepisów Unii w dziedzinie środowiska (uff… cudowna unijna
nomenklatura). I wtedy się zaczęło…
KE, na podstawie (!) rozporządzenia Parlamentu
Europejskiego i Rady (WE) Nr 1049/2001 z dnia 30 maja
2001 roku w sprawie publicznego dostępu do dokumentów Parlamentu
Europejskiego, Rady i Komisji odmówiła fundacji prawa wglądu w ww.
dokumentację.
Komisja twierdziła, że w przypadku takiego
ujawnienia zostanie zaangażowana w szereg nieustannych dialogów
z zainteresowanymi stronami, efektem czego zostanie ona w praktyce
pozbawiona możliwości zachowania niezależnej przestrzeni do namysłu (!) oraz
w pełni niezależnego podjęcia decyzji w przedmiocie ewentualnych
wniosków prawodawczych. Poza tym prawo UE nie nakłada na tę instytucję obowiązku
prowadzenia takich dialogów w indywidualnych przypadkach, co zostało przez
nią wyraźnie potwierdzone na rozprawie przed Trybunałem. Samo ujawnienie tych
dokumentów poważnie naruszyłoby trwający proces decyzyjny itd. Komisja
Europejskiej wydała w dnia 1 kwietnia 2014 roku (Prima Aprilis!)
w sprawie odmowy udzielenia dostępu do dokumentów.
Po długich biurokratycznych przepychankach fundacja zaskarżyła
KE do Trybunału, który wyrokiem
z dnia 13 listopada 2015 roku (sprawy T‑424/14 i T‑425/14 ClientEarth
v. Komisja Europejska) oddalił skargę fundacji. Fundacja nie dała jednak za wygraną i odwołała się od wyroku, wnosząc
o uchylenie zaskarżonego wyroku i obciążenie Komisji kosztami
postępowania. W 2016 roku, jako interwenienci, do sporu po stronie ClientEarth
przystąpiły rządy Szwecji i Finlandii.
Trybunał dość długo
rozmyślał i wreszcie wydał korzystny dla fundacji wyrok z dnia 4 września 2018
roku (sprawa C – 57/16 P ClientEarth v. Komisja Europejska), uchylając
jednocześnie swój poprzedni wyrok i stwierdzając nieważność wspomnianej decyzji
Komisji.
Trybunał uznał, że
Komisja nadużyła swojego prawa do ograniczania dostępu do informacji. Co prawda,
rozporządzenie Nr 1049/2001 przewiduje pewne wyjątki od zasady jawności, ale nie
mogą być one interpretowane rozszerzająco. Nawet dokumenty robocze (niedokończone)
mogą być jawne! Przecież nasz rząd na stronie
RCL publikuje projekty ustaw i założeń do nich…
Trybunał przyznał tym razem
rację fundacji, która podniosła, że przejrzystość, wzmacniając prawowitość
procesu decyzyjnego Komisji, zapewnia wiarygodność działań tej instytucji
w oczach obywateli i zapewnia że instytucja działa w pełni
niezależnie i jedynie w interesie ogólnym. To raczej brak
poinformowania społeczeństwa i przeprowadzenia dyskusji może wzbudzić
wątpliwości co do działań Komisji! Jak widać, z brukselską machiną biurokratyczną
można wygrać… wymaga to tylko trochę uporu.
Taka ciekawostka – w podobnej sprawie fundacja
wygrała z Komisją w 2008 roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz