Kilka refleksji…
Dzieje ludzkości są naznaczone rozmaitymi
wydarzeniami historycznymi i całkowicie zmyślonymi, opisanymi w mitologiach.
Skądinąd mitologie dawnych, wygasłych cywilizacji czyta się z zainteresowaniem
(weźmy choćby klasyk – „Mitologię” Jana Parandowskiego z 1924 roku). Sam jestem wielbicielem podobnych dzieł (ostatnio zaczytuję się w
mitologii skandynawskiej i celtyckiej… ).
Jednakże, mity nie wszędzie się sprawdzają... W
niektórych dziedzinach, takich jak prawo i medycyna, rozmaite „mity” (krążące w
przestrzeni publicznej) mogą przysporzyć swym „wyznawcom” mnóstwo poważnych
problemów. Niejednokrotnie się o tym przekonuję rozmawiając ze znajomymi „nie –
prawnikami”… „Mądrości” zasłyszane w radiu, telewizji, przeczytane w gazetach i
portalach internetowych, potrafią tak głęboko utkwić świadomości przeciętnego Polaka,
że wszyscy teoretycy i praktycy prawa razem wzięci (na czele z pełnymi składami
SN i NSA), nie są w stanie przekonać naszego ‘statystycznego” (szczególnie
podczas dyskusji „u cioci na imieninach”).
Cóż, winna jest mizerna świadomość prawna
obywateli, mała aktywność środowisk prawniczych – jak powiedziała kiedyś Dorota
Hołubiec, specjalistka od marketingu usług profesjonalnych: „prawnicy nie
potrafią kreować popytu na swoje usługi” (po części pochodna zakazu reklamy itp.)
i „czekają na klientów”, natomiast klienci przychodzą do prawników, mając przysłowiowy
„nóż na gardle” (zresztą u lekarzy jest podobnie – niejeden pacjent zgłasza się
w ostatnim stadium choroby…), kiedy niewiele można już zrobić…
Tym samym, chcę zapoczątkować swego rodzaju akcję „odmitologizowania”
prawa (ochrony środowiska rzecz jasna, bo temu zagadnieniu jest poświęcony ten
blog!).
Następny post będzie dotyczył „mitu”, jaki krąży od
pewnego czasu wśród właścicieli nieruchomości w dużych miastach…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz