Co prawda trwa tzw. sezon ogórkowy, jednakże media
zajęły się wreszcie poważnym tematem: w Polsce panuje susza! Nasze zasoby wodne
są porównywalne z zasobami Egiptu czy Iranu (a przecież nie jesteśmy krajem
pustynnym…). Przykre, ale prawdziwe!
Zasoby słodkiej wody w Polsce wynoszą zaledwie 1700 m³ na jednego
mieszkańca! Dla porównania w Finlandii, aż 20 700 m³ na osobę, a w gorącej
Hiszpanii 2400 m³ na mieszkańca! Dlaczego tak się dzieje, czyżby
ktoś kradł nam wodę, jak w filmie „Hydrozagadka” (komedii przesyconej
socjalistycznymi „mądrościami” i niezapomnianym Asem jako podróbką
kapitalistycznego Supermana:)? Dla zainteresowanych link:
http://www.youtube.com/watch?v=OVN1xfVcFxo&list=PL1ACA0E4E6CA969F4
http://www.youtube.com/watch?v=OVN1xfVcFxo&list=PL1ACA0E4E6CA969F4
Bynajmniej nie, zresztą nikomu nie jest do śmiechu. Sytuacja w
południowej Polsce jest fatalna, co najbardziej odczuwają rolnicy, a niedługo
odczujemy również my – konsumenci (gdy żywność podrożeje)! Innym problemem
wynikającym z suszy jest ogromne zagrożenie pożarowe lasów, kolejnego po wodzie
elementu środowiska…
Cóż, zużywamy (wg różnych szacunków) od 170 do 200 litrów wody dziennie, do różnych celów… Ponadto, wskutek samych tylko nieszczelności
instalacji wodnej w mieszkaniach i domach straty wynoszą ok. 5000 litrów
rocznie w jednym gospodarstwie domowym! W skali całego kraju straty wynoszą od 25 do 40% wody! Ponadto w Polsce nie wykorzystuje się tzw. szarej wody (czyli wody ściekowej
powstającej podczas mycia naczyń, kąpieli czy prania, nadającej się w
ograniczonym zakresie do powtórnego wykorzystania).
Brak wody to również kłopoty dla przemysłu (co
potwierdził ubiegłoroczny raport Deloitte), dla uzmysłowienia sobie wagi tego
problemu wystarczy kilka przykładów, ile wody potrzeba do wytworzenia danego
produktu:
·
produkcja
jednego samochodu – 379 000/450 000
litrów,
·
1
bochenek chleba – 462 litry,
·
1
kg wieprzowiny – 1440 litrów,
·
1
kg cukru – 1500 litrów,
·
1
kg papieru – ok. 250 litrów,
·
1
koszulka bawełniana – 2500 litrów,
·
1
para jeansów – 10 000 litrów.
Fot. Deloitte Touche Tohmatsu.
Fot. Deloitte Touche Tohmatsu.
Polska to kraj paradoksów: albo suche studnie i
rzeki zamienione w strużki wody (najlepszym przykładem była ubiegłoroczna
sytuacja na Wiśle), albo powodzie tysiąclecia. Jak powiedział jeden ze
specjalistów od gospodarki wodnej, polityka wodna istnieje tylko na papierze –
ile w ostatnich latach wybudowano zbiorników wodnych (nawiasem mówiąc, energia
z elektrowni wodnych też jest „odnawialna”!)?
Oczywiście na częstotliwość i wielkość opadów nikt
z nas nie ma wpływu (może poza Władimirem Putinem, który co roku, przed ważnymi
uroczystościami państwowymi, wysyła nad Moskwę samoloty rozpylające jodek
srebra, aby rozpraszać chmury deszczowe:).
Bezsporny pozostaje fakt niekorzystnych zmian
klimatycznych (możemy się spierać o to, jak bardzo człowiek przyczynia się do tego, poprzez emisję CO2…).
Fot.www.unece.org
Fot.www.unece.org
Jednak na inne kwestie „wodne” mamy wpływ: choćby
na prawidłowe wykonywanie melioracji, budowę zbiorników wodnych, zachowanie
zadrzewień, które zatrzymując wodę w glebie chronią dodatkowo przed osuwiskami
(a tym samym własność nieruchomości!), właściwe zagospodarowanie koryt i
brzegów rzek, ograniczenie górnictwa odkrywkowego (do „wykopów” spływa woda, nawet z miejsc oddalonych o kilkadziesiąt km)!
Jakim problemem jest obecnie niedobór wody, wystarczy
spojrzeć na zeszłoroczne problemy krajów b. Jugosławii, gdzie susza „wyłączyła” tamtejszy przemysł energetyczny (w większości oparty na elektrowniach
wodnych, skutkiem czego musiały one importować droższą energię z zagranicy)!
To nie koniec smutnych wiadomości… Osoby chcące
dochodzić odszkodowań za straty jakie poniosły w wyniku suszy, nie będą mogły
tego uczynić, gdyż susza jest klęską żywiołową czyli siła wyższą (vis maior, force
majeure, Act of God) niezdefiniowaną zresztą w polskim prawie (trzeba
studiować orzecznictwo Sądu Najwyższego…). Sam kodeks cywilny „wspomina” o sile
wyższej „aż” 4 razy!
Tyle, że trzeba ogłosić ten stan klęski żywiołowej…
przykład powodzi z 2010 roku wskazuje, że nasi „decydenci” mają inne priorytety
(Czechy i Słowacja zdecydowały się wtedy na ogłoszenie stanu klęski
żywiołowej).
Ustawa – prawo wodne wyklucza możliwość
wystąpienia z roszczeniem odszkodowawczym, gdy dyrektor
regionalnego zarządu gospodarki wodnej wprowadzi czasowe ograniczenie w korzystaniu z wód w przypadku wprowadzenia stanu klęski żywiołowej (akt prawa
miejscowego na podstawie art. 88s i 88t), co wynika z treści art. 185 ust. 1. Nie ma
też możliwości wykupu nieruchomości (na podstawie art. 187 ustawy). Art. 4171
k.c. (dot. odpowiedzialności władzy publicznej za wydanie aktu normatywnego) również nie
znajdzie tu zastosowania, prawo wodne to lex
specialis w stosunku do k.c.… Prawo wodne nie uznaje zresztą suszy za
„szkodę wodnoprawną”.
Można zastanawiać się, czy cyt. przepisy są zgodne z
naszą ustawą zasadniczą - taki akt prawa miejscowego jest przecież ograniczeniem
konstytucyjnego prawa własności…
Poszkodowanym przez suszę pozostaje czekać na
wypłatę sumy ubezpieczeniowej (co istotne, większość Polaków nie ubezpiecza się
dobrowolnie, rolnicy mają jednak obowiązek, jeśli chodzi o ich gospodarstwa…).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz