„Rzeczpospolita” z dnia 16 sierpnia br. po
raz kolejny poinformowała o jakże szlachetnym zamiarze naszego rządu,
zwalczania brzydkich zapachów. Tyle, że jak na razie na zamiarach się kończy… O
tym jakże potrzebnym rozwiązaniu prawnym jesteśmy informowani od dawna (http://prawo.rp.pl/artykul/208686.html)...
Nie czarujmy się, to poważny problem – do wojewódzkich
inspektorów ochrony środowiska wpływa coraz więcej skarg od sąsiadów takich „pachnących”
przedsiębiorstw jak składowiska odpadów, garbarnie, cukrownie, zakłady chemiczne,
oczyszczalnie ścieków, lakiernie czy (przede wszystkim) wielkoprzemysłowe fermy
trzody chlewnej. Te ostatnie od dawna są „na celowniku” organów ochrony środowiska
(zwłaszcza po kontroli NIK w 2006 roku). Eksperci wskazują też na nowe źródło
uciążliwych zapachów: promowane od kilku lat (jako odnawialne źródło energii)
biogazownie! Uciążliwości powodują też osoby fizyczne np. rolnicy… Naprawdę trudno mieszkać w cuchnącym sąsiedztwie, a jeszcze trudniej sprzedać taką nieruchomość...
Prace nad „ustawą antyodorową” podjęto już 6 lat
temu! Jednakże projekt z marca 2007 roku uznano za zbyt restrykcyjny i
ogólnikowy (największy sprzeciw wzbudził on w sektorze przemysłu spożywczego i u dużych producentów rolnych…). Po zmianie
rządu, rozpoczęto prace nad kolejnym projektem. Efektem prac rozpoczętych dopiero
pod koniec 2008 roku jest projekt założeń do ustawy o przeciwdziałaniu uciążliwościom
zapachowym z dnia 22 grudnia 2010 roku. W dalszym ciągu trwają konsultacje, których końca nie widać…
Projekt
zakłada, że inspektorzy ochrony środowiska będą wydawać decyzje zobowiązujące podmioty
odpowiedzialne za emisje do podjęcia działań zapobiegawczych np. hermetyzacji
urządzeń. Na opornych będą nakładane administracyjne kary pieniężne. Ponadto, specjalne
grupy wykwalifikowanych osób „o czułym węchu” będą kontrolować okolice takich
zakładów. To wszystko w nieokreślonej przyszłości… A co teraz?
Co
prawda, na mocy art. 222 ust. 5 ustawy – Prawo ochrony środowiska, Minister Środowiska
może określić, w drodze rozporządzenia, wartości odniesienia substancji
zapachowych w powietrzu i metody oceny zapachowej jakości powietrza (niestety,
tylko w przypadku udzielania pozwoleń na wprowadzanie gazów lub pyłów do
powietrza – czyli działalności o charakterze przemysłowym). Magiczne „urzędnik może”
po raz kolejny daje o sobie znać – żaden z ministrów środowiska nie wydał rozporządzenia, mimo, że
Najwyższa Izba Kontroli, po przeprowadzeniu ww. kontroli nadzoru nad fermami
trzody chlewnej wskazywała na tą nieprawidłowość już w 2007 roku!
Jak
na razie, pechowym sąsiadom rozmaitych
„pachnących” obiektów pozostaje jedynie powództwo skierowane do sądu
powszechnego, na podstawie art. 144 k.c. Ponieważ sądy polskie (o czym pisałem
w poście na temat konstytucyjnego prawa do środowiska) nie uznają środowiska za
dobro osobiste, wyłączone jest dochodzenie roszczeń w trybie pozwu zbiorowego
przez grupę mieszkańców (wtedy pozostaje co najwyżej, współuczestnictwo
procesowe albo połączenie spraw do rozpoznania…). Na domiar złego, uciążliwość zapachowa
nie może być podstawą do utworzenia tzw. obszarów ograniczonego użytkowania i
wypłaty odszkodowań właścicielom nieruchomości (tak jak ma to miejsce w
przypadku lotnisk, gdy hałas uniemożliwia korzystanie z sąsiednich nieruchomości)!
Ustawa – prawo ochrony środowiska odnosi się
jedynie do poziomów substancji w powietrzu, a przykry zapach może występować również przy dopuszczalnych
poziomach zanieczyszczeń! Problem zapachów może być wyeliminowany jedynie „przy
okazji” sankcji administracyjnych za przekroczenie określonych w pozwoleniach, ilości
lub rodzaju gazów lub pyłów wprowadzanych do powietrza (np. lotnych związków organicznych
pochodzących z rozpuszczalników i lakierów…).
Problemy związane z odorem (i jego wpływem na
zdrowie) dostrzeżono po raz pierwszy (nie licząc starożytnego Rzymu) w Wielkiej
Brytanii w II poł. XIX wieku i podjęto działania w celu przeciwdziałania takim uciążliwościom,
nazywanym nuisances w krajach common law. Impulsem była
sytuacja, w której w 1858 roku brytyjski parlament musiał przerwać obrady z
powodu niesłychanego odoru jaki wydzielały wody przepływającej nieopodal Tamizy
(a może należałoby przenieść miejsce obrad naszych parlamentarzystów w pobliże wysypiska śmieci np. Kraków – Barycz/Gdańsk – Szadółki, w celu
przyspieszenia prac?). Nie ma to jak odpowiednia motywacja!
Pierwszą regulacją stricte „antyodorową” były wytyczne
holenderskiego ministerstwa środowiska z 1971 roku, które odnosiły się do... ferm
trzody chlewnej. Pierwszą ustawą w pełnym tego słowa znaczeniu była japońska „Offensive
Odor Control Law” z 1972 roku. Pierwszą w Europie ustawę uchwalili Niemcy w 1974 roku: jest to ustawa o ochronie powietrza
atmosferycznego (ustawa o immisjach – BundesImmissionsschutzgesetz): § 3
tej ustawy uznaje uciążliwość zapachową za zanieczyszczenie środowiska. Podobne
regulacje prawne posiadają również Australia, USA, Wielka Brytania i Belgia.
Niemcy uznają też ochronę przed immisjami (m.in.
wonią) na podstawie swojego kodeksu cywilnego BGB (§ 906), odmiennie od rozwiązań
polskich – art. 144 k.c. nie uznaje wprost uciążliwych zapachów za immisję (czyli
zakłócanie korzystania z nieruchomości sąsiedniej), a więc w praktyce trudno
bronić się przed takimi naruszeniami własności…
Prawo Unii Europejskiej również nie reguluje
kwestii uciążliwych zapachów (co za niespodzianka!) W Brukseli przeważa pogląd, że takie uciążliwości mają charakter
lokalny, stąd ich kwestie powinny być
rozwiązywane zgodnie z zasadą subsydiarności, według której nie należy
podejmować na szczeblu wspólnotowym regulacji spraw, które bardziej efektywnie
można rozwiązać na szczeblu lokalnym, regionalnym lub krajowym…
Jak mierzyć (wydawałoby się
niemierzalną) uciążliwość zapachową? Niemcy
korzystają z usług tzw. „ludzi – nosów” (według tzw. metody olfaktometrii
dynamicznej czyli oceny stężenia zapachów przez
specjalnie wyselekcjonowana grupę osób, same zapachy są „rozcieńczane” przez
urządzenia zwane olfaktometrami dynamicznymi). Istnieje bowiem norma techniczna
PN-EN
13725: 2003 dotycząca jakości powietrza, która na to pozwala. Projekt polskiej
ustawy również odwołuje się do tego rozwiązania! Nie jest to bynajmniej metoda
rodem z filmów SF – na całym świecie (także w Polsce!) prowadzone są badania w tym kierunku, które zostały zresztą wdrożone w poszczególnych krajach.
Polecam również lekturę posta z dnia 5 września 2014 roku o rozwiązaniach holenderskich.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń