Za oknami zima… Sezon grzewczy w pełni… Dlatego też, grudniowe felietony
będą poświęcone „zimowym” problemom środowiskowym, takim jak efektywność
energetyczna, odśnieżanie dróg, ochrona zwierząt (karpie) i lasów (choinki). Na
rozgrzewkę (intelektualną, rzecz jasna) – zanieczyszczenia termiczne!
Ogrzewanie
(nie tylko mieszkań)
Przez bardzo długi czas nie przyjmowano do wiadomości, że istnieje „zanieczyszczenie
cieplne”. Skoro woda jest czysta i „tylko” podgrzana, to w czym problem? W
miarę rozwoju przemysłu (w szczególności sektora energetycznego) wykorzystującego
wody chłodnicze, zauważono, że zrzut podgrzanych wód do rzek i jezior (w
klimacie środkowoeuropejskim może to być nawet 36 °C!) nie jest
obojętne dla środowiska. Polecam definicję prosto ze słownika autorstwa Europejskiej Agencji Środowiska:
http://glossary.eea.europa.eu/EEAGlossary/T/thermal_pollution.
Tak więc, zakłócenie stosunków termicznych jezior
włączanych w systemy chłodnicze elektrowni i elektrociepłowni (charakterystyczne
wieże chłodnicze oraz ogromne kłęby pary wodnej nad nimi…), a w związku z tym,
znaczne podniesienie temperatury wód jeziornych, skutkujące zwiększeniem parowania
z wolnej powierzchni wodnej. Oznacza to więc ubytki w zasobach wodnych i zmiany klimatyczne w najbliższej okolicy, co może znacząco
wpływać na populację roślin i zwierząt czy uprawy rolne.
Podniesienie
temperatury wody powoduje zmniejszenie ilości rozpuszczonych w niej gazów, w
tym tego najważniejszego – tlenu. Zwiększa się prawdopodobieństwa wystąpienia
zakwitów glonów. Co to oznacza w praktyce? Duszenie się ryb i zarastanie zbiorników
wodnych, o wędkowaniu i plażowaniu można zapomnieć... Szczególnie narażone
są ryby łososiowate!
Co ciekawe,
broszury spółek energetycznych, opisujące ich wpływ na środowisko koncentrują
się na emisji CO2, wytwarzaniu
odpadów i ścieków… Ani słowa o emisji ciepła!
Miejskie wyspy ciepła
Drugi problem jest typowo wielkomiejski, jego efektów i skutków nie
zawsze wprost doświadczamy (ale przyroda już owszem!): miejskie wyspy ciepła (urban heat islands/UHI). Poniżej zdjęcie
satelitarne Atlanty, pokazujące wyraźnie emisję ciepła przez wielkomiejskie
zabudowania.
Fot. NASA (Wikimedia Commons).
Wszechobecność betonu, asfaltu, szkła, stali oraz niedostatek roślin wspomagających
obieg wody i powietrza powoduje, że „miejskie kaniony” jakimi są ulice otoczone
wysokimi budynkami, absorbują ciepło. Efekt ten jest pogłębiany przez zanik
zieleni (wycinanie drzew i krzewów, betonowe i asfaltowe powierzchnie zamiast trawników). Takim wzorcem UHI
może być tzw. tokijska wyspa ciepła o mikroklimacie zbliżonym (sic!) do pustyń
kamienistych np. marokańskiej Hamady!
Jeśli połączymy efekt UHI z oddziaływaniem elektrociepłowni (np. w
krakowskim Łęgu), to otrzymamy prawdziwy „miks energetyczno – klimatyczny”. Niektórzy sugerują związek UHI z
globalnym ociepleniem, choć to wątpliwa teza, gdyż mamy tu do czynienia z oddziaływaniem lokalnym. Z pewnością jednak „miejski klimat” połączony z
kumulacją szkodliwych gazów i pyłów nie będzie obojętny dla naszego zdrowia… Najistotniejszym
skutkiem środowiskowym będzie jednak ekspansja inwazyjnych gatunków obcych m.in.
owadów, co może być bardzo uciążliwe, zwłaszcza latem (komary…).
W Polsce najlepiej
zbadano wrocławską „wyspę” (prace M. Szymanowskiego
i K. Fortuniaka), w innych miastach też są UHI: http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,392283,i-w-warszawie-jest-miejska-wyspa-ciepla.html oraz http://m.krakow.gazeta.pl/krakow/1,106511,11704408,Zwariowana_wyspa_ciepla__czyli_Krakow_na_dnie.html
Prawo
(ostudzi zapały ekologów)…
W polskim systemie
prawnym nie poświęca się wiele uwagi zjawisku zanieczyszczenia termicznego. Ustawa
– Prawo ochrony środowiska wielokrotnie wskazuje na konieczność kontrolowania wprowadzania
energii do środowiska (również w ramach przeciwdziałania zanieczyszczeniom) np.
przez pozwolenia emisyjne czy opłaty za korzystanie ze środowiska. Wedle słowniczka zawartego w art.3 cyt.
ustawy, do emisji zalicza się również energie np. ciepło. Dlatego też wprowadzono opłaty
za wprowadzanie wód chłodniczych i wód pochodzących z obiegów chłodniczych do wód
lub do ziemi, gdy ich temperatura przekracza poziom +26 °C (co zresztą wynika z ustawy – prawo wodne).
Ponadto rozporządzenia Ministra Środowiska wydane na postawie prawa
wodnego, wskazują dopuszczalne temperatury wód w których żyją ryby oraz warunki
jakie powinny spełniać wody przeznaczone do spożycia przez ludzi. Brakuje jednak precyzyjnych norm dotyczących
dopuszczalnego poziomu temperatury wód w innych przypadkach niż wody, w których żyją ryby.
Szkoda wodna, polegająca na podniesieniu temperatury wód stojących lub
płynących będzie zatem trudna do udowodnienia, gdyż prawo wodne nie uznaje
takiego zjawiska za zanieczyszczenie/wprowadzenie ścieków. Trudno więc
zastosować reguły odpowiedzialności cywilnej. Inna sprawa, że ww. ustawa z 2001
roku nie przewiduje wprost odpowiedzialności cywilnej za zanieczyszczenie wód (w
przeciwieństwie do ustawy z 1962 roku)!
Nie pomaga też
definicja zawarta w art. 3 pkt 49 ustawy – prawo ochrony środowiska. Przez zanieczyszczenie rozumie się emisję, która może być szkodliwa dla
zdrowia ludzi lub stanu środowiska. Jak na razie, brak rozporządzeń/załączników do ustaw/orzeczeń sądowych w zakresie szkodliwości ciepła (jak w przypadku poziomów hałasu...).
Konieczna
byłaby nowelizacja prawa ochrony środowiska, prawa wodnego jak i prawa
energetycznego (w zakresie kogeneracji, o której napiszę niebawem). W przypadku
miejskich wysp ciepła, remedium może być nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu
przestrzennym (czyli uwzględnianie „terenów zielonych” w większym stopniu niż
dotychczas), ustawy o ochronie przyrody (ochrona zieleni miejskiej przed „wycinką”) oraz prawa budowlanego (poprzez preferowanie „zielonego”, energooszczędnego
budownictwa), przy jednoczesnym wsparciu inwestycji w postaci ulg podatkowych…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz