W zeszłym
tygodniu, na konferencji zorganizowanej przez łódzkich samorządowców wystąpił
Prezes Najwyższej Izby Kontroli, który omówił dobre i złe praktyki związane z
realizacją przez gminy opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Pretekstem do tego
wystąpienia była niedawno zakończona kontrola NIK (informacja o wynikach
kontroli została opublikowana w czerwcu br.).
Jak nietrudno
się domyślić, NIK wytknął samorządom błędy popełniane przy realizacji zadań
wynikających z przepisów ustawy z dnia
21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt (dalej u.o.z.).
Nie trzeba
być ekspertem by wiedzieć, że schroniska dla zwierząt są przepełnione, a mnóstwo „bezpańskich” zwierząt błąka się po polach i lasach, stanowiąc przy tym zagrożenie dla zwierzyny płowej i ludzi…
Tymczasem gminy nie wprowadzały realnych zachęt do przeprowadzania
zabiegów kastracji lub sterylizacji zwierząt mających właścicieli, tylko skupiały się na odławianiu zwierząt i przekazywaniu
ich do schronisk bądź przytulisk. Ponad jedna trzecia gmin
nie zleciła schroniskom trwałego znakowania (tzw. „czipowania”) bezdomnych
zwierząt. Koszty utrzymania schronisk są coraz wyższe, a rozwiązania problemu
nie widać…
Są jednak
dobre wieści. Gmina Suchy Las wprowadziła kompleksowy plan znakowania
i rejestrowania wszystkich zwierząt oraz dofinansowania kastracji
lub sterylizacji zwierząt mających właścicieli, natomiast Rada Miasta
Łuków podjęła uchwałę w sprawie zwolnień z opłaty od posiadania
psów właścicieli zwierząt, które poddano sterylizacji, trwale oznakowano
i wpisano do rejestru Urzędu Miasta.
Mając
powyższe na uwadze, NIK wniosła m.in. o wprowadzenie ustawowego obowiązku
znakowania i rejestracji zwierząt w jednolitym, krajowym systemie
ewidencyjnym (aktualnie art. 11a ust. 3 u.o.z. przewiduje jedynie możliwość
podjęcia takiego działania, tylko na poziomie gminy) oraz jednoznaczne
dopuszczenie w u.o.z. możliwości częściowego lub całkowitego
finansowania przez gminy kastracji
lub sterylizacji zwierząt poza schroniskami, przy jednoczesnym poszanowaniu praw ich właścicieli (art. 11a
ust. 2 pkt 4 u.o.z. zobowiązuje gminy do obligatoryjnej
kastracji albo sterylizacji tylko zwierząt w schronisku).
Trzeba
pamiętać, że porzucenie zwierzęcia, a w
szczególności psa lub kota, przez właściciela lub inną osobę, pod której opieką
zwierzę pozostaje, stanowi jeden z przypadków znęcania się nad zwierzęciem, co
podkreślił NSA w wyroku z dnia 3 listopada 2011 roku (sygn. akt II OSK
1628/11)!
Ustawodawca już zareagował – grupa
posłów Prawa i Sprawiedliwości wniosła we wrześniu br. projekt ustawy o zmianie
ustawy o ochronie zwierząt. Projekt przewiduje, że nie tylko zapewnianie opieki
bezdomnym zwierzętom oraz ich wyłapywanie ale również zapobieganie ich
bezdomności należy do zadań własnych gmin. Ponadto gminny program opieki nad
zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt będzie mógł
obejmować plan sterylizacji lub kastracji zwierząt (a nie tylko ich znakowania
jak obecnie).
Projekt nie spodobał się członkom zarządu
Związku Gmin Wiejskich, co nie dziwi, gdyż… legalizacja możliwości ponoszenia
przez samorządy kosztów kastracji czy sterylizacji zwierząt posiadających
właścicieli, spowoduje wyłącznie wzrost oczekiwań mieszkańców adresowanych do
lokalnych władz. Jasne, jak można (jako podatnik utrzymujący w końcu raczej
niedochodową administrację publiczną) mieć jakiekolwiek oczekiwania od
„włodarzy”?
Pewnego rodzaju mechanizmem zapobiegającym
nadmiernemu rozrostowi populacji zwierząt domowych (i wyrazem upodmiotowienia
zwierząt, jak się wydaje) jest zakaz wprowadzania do obrotu zwierząt domowych
na targowiskach, targach i giełdach czy wprowadzania do obrotu psów i kotów
poza miejscami ich chowu lub hodowli (art. 10a u.o.z.). Znając pomysłowość naszych
rodaków, zapewne jest obchodzony…
Na koniec ciekawostka – zanim jeszcze
uchwalono u.o.z. (art. 1 ustawy wskazuje, że zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania
cierpienia, nie jest rzeczą), w doktrynie prawniczej pojawił się pogląd, że
można mówić o „dereifikacji” (jak to mądrze brzmi!) zwierząt, czyli wyłączenie
ich spod kategorii rzeczy. Rzeczywiście, brzmienie niektórych przepisów Kodeksu
cywilnego na to wskazuje np. art. 424 k.c. („Kto zniszczył lub uszkodził cudzą
rzecz albo zabił lub zranił cudze zwierzę…”). Poprzednio obowiązujące rozporządzenie
Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 roku o ochronie zwierząt nie wskazywało na to,
aczkolwiek już na samym wstępie zakazywało znęcania się nad zwierzętami.
Obecnie,
oprócz u.o.z., do zwierząt „bezpańskich”, które zabłąkały się lub uciekły można
stosować przepisy ustawy z dnia 20 lutego 2015 roku o rzeczach znalezionych. Niech
nikogo to nie zmyli – ustawodawca nadal rozróżnia zwierzęta i rzeczy! Tyle, że
definicja zwierząt bezdomnych, zawarta w u.o.z. odnosi się do zwierząt, które uciekły,
zabłąkały się lub zostały porzucone przez człowieka, a nie ma możliwości
ustalenia ich właściciela lub innej osoby, pod której opieką trwale dotąd
pozostawały. Ustawa o rzeczach znalezionych dotyczy natomiast sytuacji, gdy
można ustalić właściciela i należy go zawiadomić o możliwości odbioru „zguby”... Stosuje się ją do zwierząt, które zgubiono lub porzucono
bez zamiaru wyzbycia się ich (ale już nie do zwierząt, które porzucono w
zamiarze wyzbycia się)! Jeśli mimo wszystko właściciel nie odbierze „zguby”, znalezione
zwierzę może przejść na własność znalazcy (przez tzw. przemilczenie z art. 187
k.c.).