Na początku listopada br. pisałem o hałasie lotniczym i nowych możliwościach dochodzenia odszkodowań związanych z
tą uciążliwością, jakie powstaną po zmianie niektórych przepisów.
Niedawno, bo 22 listopada br., Sąd
Najwyższy, uchwałą „siódemkową” (tj. w składzie 7 sędziów) podjął uchwałę (sygn. akt III CZP 62/16), która musiała mocno
zdenerwować właścicieli nieruchomości położonych wokół lotniska Okęcie (około
2,5 tys. osób!), którzy wnieśli pozwy przeciwko Polskim Portom Lotniczym. SN
uznał, że poprzednio obowiązujące rozporządzenie Wojewody Mazowieckiego nr 50 z
dnia 7 sierpnia 2007 roku utraciło moc obowiązującą w sprawie utworzenia
obszaru ograniczonego użytkowania dla Portu Lotniczego im. Fryderyka Chopina
obowiązywało do dnia wejścia w życie uchwały nr 76/11 Sejmiku Województwa Mazowieckiego
z dnia 20 czerwca 2011 roku w sprawie ustanowienia obszaru ograniczonego
użytkowania dla tego lotniska. A dwuletni okres przedawnienia roszczeń już
upłynął… To tylko dowodzi, jak potrzebna jest nowelizacja o której pisałem w poprzednim
poście.
Skoro jesteśmy przy temacie hałasu, to
warto wskazać na cenną inicjatywę Rzecznika Praw Obywatelskich, który zwrócił
się w sierpniu br. do Ministra Środowiska z prośbą o rozważenie zmian legislacyjnych, mających na celu ograniczenie hałasu
pochodzącego z organizowanych w centrach miast imprez masowych. Minister uznał, że nie ma
możliwości zmiany przepisów ustawy – Prawo ochrony środowiska (p.o.ś.). Powód jest prozaiczny (cyt.) „wszystkie imprezy masowe są głośne” ale
uznał za zasadną zmianę przepisów ustawy z dnia 20 marca 2009 roku o
bezpieczeństwie imprez masowych w celu minimalizacji uciążliwości
środowiskowych.
Pożyjemy, zobaczymy… Jak na razie
samorządy nie radzą sobie z tym problemem (kto mieszka w centrum Krakowa, wie o
czym piszę). Może jednak tym razem?
Patrząc na efekty działań władz centralnych
i lokalnych w kwestii ochrony przed hałasem (który szkodliwie oddziałuje nie
tylko na ludzi ale i na zwierzęta!), można dojść do wniosku, iż najlepiej „wziąć
sprawy w swoje ręce” czyli wystąpić z pozwem przeciwko hałaśliwemu sąsiadowi (potrzeba
sporo pieniędzy i cierpliwości aby walczyć z niedozwolonymi immisjami…) albo
skierować się do organów ochrony środowiska, co i tak skończy się w sądzie
(tyle, że administracyjnym i za trochę mniejszymi nakładami finansowymi).
Warto pamiętać, że sądy
administracyjne w ostatnich latach coraz lepiej dostrzegają problem osób
dotkniętych hałasem. Wystarczy wskazać wyrok Wojewódzkiego Sądu
Administracyjnego w Szczecinie z dnia 8 września 2016 roku (sygn. akt II
SA/Sz 404/16), w myśl którego przepis art. 115a ust. 1 p.o.ś. obliguje organ do
wydania decyzji w przedmiocie dopuszczalnego poziomu hałasu w sytuacji, gdy
przekroczone są wskaźniki hałasu i to bez względu na to, czy przekroczenie
dopuszczalnego poziomu hałasu miało charakter wyjątkowy (incydentalny,
jednorazowy), czy powtarzalny!
Kilka razy sądy administracyjne
podkreślały, że jeżeli w sprawie są wątpliwości, wojewódzki inspektor ochrony
środowiska ani starosta nie mogą odmówić ponownych pomiarów akustycznych. W jednym
z wyroków wprost wskazano, że hałas mierzy się w najgłośniejszym miejscu
(inspektorzy ochrony środowiska ustawili urządzenia pomiarowe za ścianą budynku…
no comments). Stroną postępowania prowadzonego na podstawie art. 115a p.o.ś.
może być wspólnota mieszkaniowa (a jest to istotne, gdy hałas pochodzi z tzw. urządzeń
zewnętrznych np. stacji transformatorowych, agregatów prądotwórczych czy
klimatyzatorów). Decyzję w przedmiocie dopuszczalnego poziomu hałasu można
wydać także w sytuacji, gdy po uruchomienia nowego obiektu zmienił się sposób
faktycznego zagospodarowania i wykorzystywania terenów sąsiadujących, dla
którego ustawodawca przewiduje bardziej rygorystyczne normy
dopuszczalnego poziomu hałasu.
Jednak najbardziej palącym problemem
jest obowiązujące wciąż (!) rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia
1 października 2012 roku zmieniające rozporządzenie w sprawie
dopuszczalnych poziomów hałasu w środowisku. W cudowny sposób „wyciszono”
obszary dużych miast – poprzez podniesienie dopuszczalnych poziomów hałasu (sic!),
co negatywnie oceniła NIK w opublikowanych w 2014 roku wynikach kontroli.
Przypomina to trochę historie zasłyszane od znajomych o komisjach lekarskich przy
wojskowych komisjach uzupełnień, które „uzdrawiały” przyszłych poborowych, aby
zapełnić koszary, że o lekarzach – orzecznikach ZUS nie wspomnę.
A przepisy dyrektywy 2002/49/we
Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia
25 czerwca 2002 roku odnoszącej się do oceny i zarządzania poziomem hałasu
w środowisku nadal wadliwie implementowana…
Za to ekrany akustyczne mają się dobrze
i nadal osłaniają pustkowia (żeby było ciekawiej podczas swojej wycieczki do
Rumunii nie napotkałem ani jednego ekranu, dzięki czemu mogłem podziwiać piękne
krajobrazy…).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz