wtorek, 4 sierpnia 2015

Barszcz Sosnowskiego. Chwasty jako jako degradacja gruntu oraz immisje – na marginesie medialnej histerii.



Ostatnimi czasy prasa, zarówna ta „poważna” jak i bulwarowo – tabloidowa atakuje nas budzącymi grozę nagłówkami artykułów o barszczu Sosnowskiego.
Nie wątpię, ta roślina jest groźna dla ludzi oraz środowiska (jak przystało na gatunek inwazyjny), jednak medialny szum, jaki temu towarzyszy, sprawia, że wiele osób zastanawia się czy to nie jest tzw. „temat zastępczy”, mający na celu odwrócić uwagę od ważniejszych (w skali kraju) problemów… Oczywiście, zdarzył się jeden wypadek śmiertelny (bardzo silna reakcja alergiczna) ale czytając i oglądając to, co przekazują nam media, można pomyśleć, że oto zbliżają się do nas krwiożercze mutanty jak w filmie SF Dzień Tryfidów (sic!).
Do tego, niespotykana wcześniej aktywność rozmaitych instytucji państwowych – czyżby osławiony Heracleum sosnowskyi pojawił się w Polsce tydzień/dwa tygodnie temu? A może trzeba wykazać się przed jesiennymi wyborami, bo przez lata niewiele działo się w tej materii?
Kwestie polityczne pozostawmy jednak politykom. Bardziej interesujące są kwestie prawne towarzyszące zjawisku zachwaszczenia gruntu. Bez zbędnych emocji…
To, że chwasty na terenie nieruchomości oznaczają degradację gruntu, nie powinno budzić wątpliwości. Wystarczy przywołać słynną (wielokrotnie cytowaną w literaturze prawniczej!) decyzję SKO we Wrocławiu z dnia 25 sierpnia 1997 roku (znak sprawy: SKO 4202/25/97), zgodnie z którą, porażenie, zarastanie lub zaatakowanie gruntu rolnego przez organizmy szkodliwe, stanowi degradację gruntu w rozumieniu art. 15 ust. 5 ustawy z dnia 3 lutego 1995 roku o ochronie gruntów rolnych i leśnych. Zachwaszczenie może być uznane za degradację gruntu, jeśli w wyniku zaniechania usuwania chwastów wartość użytkowa gruntów rolnych zmalała. W razie wystąpienia z winy właściciela innych form degradacji gruntów, w tym degradacji spowodowanej nieprzestrzeganiem przepisów o ochronie roślin uprawnych przed chorobami, szkodnikami i chwastami, wójt, w drodze decyzji, nakazuje właścicielowi gruntów wykonanie w określonym terminie odpowiednich zabiegów. W razie niewykonania decyzji wójt zleca wykonanie zastępcze tych zabiegów na koszt właściciela gruntów.
Świetnie, tyle że powyższe dotyczy tylko gruntów rolnych i leśnych! A pozostałe (np. grunty zabudowane w dużych miastach)? Tutaj mamy problem… Jedynie rodzinne ogrody działkowe kwalifikują się do ochrony przewidzianej ww. ustawą. W takim razie trzeba będzie poszukać innego rozwiązania dla „chwastów miejskich”.
Może ustawa z dnia 18 grudnia 2003 roku o ochronie roślin? Wojewódzki inspektor ochrony roślin i nasiennictwa nie ma podstawy prawnej dla nakazania właścicielowi gruntów, na których występuje barszcz Sosnowskiego, podejmowania jakichkolwiek działań mających na celu jego zwalczanie. Jednak możliwe jest zastosowanie przepisów ustawy regulujących kwestie występowania organizmów niekwarantannowych (czyli  organizmów szkodliwych szeroko rozpowszechnionych). Tyle, że ww. ustawa dotyczy roślin uprawnych… W skrócie – rolnictwa.
Oczywiście, ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody pozwala, aby rośliny nieobjęte formami ochrony przyrody były niszczone w związku z realizacją zadań uzasadnionych potrzebami ochrony przyrody lub ochroną zdrowia ludzi (barszcz Sosnowskiego jest ujęty na liście (załączniku) rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 9 września 2011 roku w sprawie listy roślin i zwierząt gatunków obcych, które w przypadku uwolnienia do środowiska przyrodniczego mogą zagrozić gatunkom rodzimym lub siedliskom przyrodniczym, jako gatunek zagrażający gatunkom rodzimym i siedliskom przyrodniczym). Potrzebne są jednak przepisy szczegółowe.
Może w takim razie ustawa z dnia 13 września 1996 roku o utrzymaniu czystości i porządku w gminach? Niestety… Szereg rozstrzygnięć nadzorczych wojewodów, uchylających uchwały rad gmin w sprawie wprowadzenia regulaminów utrzymania czystości i porządku nie pozostawia wątpliwości: obowiązek usuwania suchych traw, chwastów i liści z terenu nieruchomości (….) wykraczają poza materię zawartą w uregulowaniach art. 4 ust. 2 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach – tak wynika m.in. z rozstrzygnięcia nadzorczego Wojewody Podlaskiego z dnia 13 stycznia 2009 roku (znak sprawy: NK.II.JS.0911-4/09). Na domiar złego, NSA w wyroku z dnia 9 września 2014 roku (sygn. akt II OSK 654/14) stwierdził, że (!) gmina nie może wykraczać poza swoje kompetencje nawet, jeśli cel wprowadzanych wymogów dla mieszkańców jest słuszny. Bareja się kłania... Nic, tylko wyrzucić „ustawę śmieciową” na śmietnik.
Pozostają więc przepisy kodeksu cywilnego – tzw. „prawo sąsiedzkie” (czyli art. 144 k.c. traktujący o immisjach). Stanisław Rudnicki (zmarły w 2012 roku znakomity cywilista i sędzia Sądu Najwyższego) wskazał w jednej ze swoich monografii, że można wyróżnić tzw. immisje negatywne albo przeszkadzające, polegające na zaniechaniu przez właściciela określonych działań mających na celu przeszkodzenie jakiemuś oddziaływaniu na sąsiednią nieruchomość, np. poprzez nieusuwanie szkodliwych chwastów rosnących na nieruchomości i umożliwienie rozsiewania przez wiatr ich nasion. To jest bardzo ważna informacja. W październiku ubiegłego roku pisałem o orzeczeniach amerykańskich sądów, uznających chwasty za immisje. Tylko, że droga cywilna oznacza długotrwały proces sądowy… Brakuje przepisów prawa administracyjnego!
Jak radzą sobie inni? Brytyjska ustawa z dnia 16 lipca 1959 roku o chwastach nakazuje właścicielom nieruchomości (wszelkich!) powstrzymywanie rozprzestrzeniania się chwastów na sąsiednie nieruchomości. Kanadyjska ustawa o chwastach z dnia 16 czerwca 2010 roku nakazuje właścicielom wszystkich nieruchomości niszczyć chwasty uznane za szczególnie niebezpieczne. A my? Kiedy się doczekamy stosownych regulacji w naszym prawie? 
              Z art. 120 ustawy o ochronie przyrody wynika, że na właścicielu bądź zarządcy nieruchomości spoczywa obowiązek niedopuszczenia do rozprzestrzeniania się barszczu Sosnowskiego jako rośliny gatunkowo obcej. I co z tego? Sankcją karną jest areszt lub grzywna (do 5000 zł). To nie wystarczy...

wtorek, 28 lipca 2015

Prawo ekologiczne porównawcze cz. 17. Ochrona zwierząt w Polsce i Europie. Popisy zwierząt cyrkowych odchodzą do lamusa?



W dniu 22 lipca br. lokalny parlament hiszpańskiej Katalonii wprowadził całkowity zakaz wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach i innych pokazów publicznych. Wcześniej zakazano tam walk byków. W 2013 roku podobny zakaz odnośnie cyrków wprowadziły: Belgia, Finlandia, czy Szwecja. Prawdopodobnie pod koniec roku podobny zakaz wprowadzi Wielka Brytania.
Katalońska ustawa zakazuje wykorzystywania zwierząt w cyrkach ze względu na cierpienie i stres wywołany ciągłym ich przebywaniem w ciasnych pomieszczeniach (w warunkach odmiennych od naturalnych), a także z uwagi na stosowanie przemocy wobec tresowanych zwierząt i zmuszanie ich do nienaturalnych zachowań (vide słoń stojący na jednej nodze). Tak naprawdę, to żadna nowość w hiszpańskim prawie – 20 lat temu miasto Barcelona wprowadziło identyczny zakaz, a w jej ślad poszło ponad 130 innych miast w Hiszpanii.
Nie trzeba być przecież geniuszem, aby domyślić się, że niesamowite popisy słoni czy lwów są okupione morderczą tresurą…
A jak w sytuacja w Polsce? Niby nie ma się czego wstydzić... Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt zabrania wykorzystywania zwierząt w widowiskach i sportach noszących znamiona okrucieństwa, a w szczególności organizowania walk z udziałem byków, psów i kogutów. 
             Ponadto jasno określono, że warunki występów zwierząt (np. cyrkowych) nie mogą zagrażać ich życiu i zdrowiu ani powodować cierpienia, a im samym należy zapewnić opiekę lekarsko – weterynaryjną. Warunki występów takich zwierząt muszą być określone w przygotowanym przez organizatora scenariuszu lub programie zatwierdzonym przez Głównego Lekarza Weterynarii (albo wskazaną przez niego osobę). 
          Co istotne, do tresury oraz pokazów dla celów widowiskowo – rozrywkowych mogą być wykorzystywane tylko zwierzęta urodzone i wychowane w niewoli i to wyłącznie takie, którym mogą być zapewnione warunki egzystencji stosowne do potrzeb danego gatunku, a tresura zwierząt do celów widowiskowo – rozrywkowych i obronnych nie może być prowadzona w sposób powodujący ich cierpienie. Minister Środowiska wydał nawet rozporządzenie dotyczące minimalnych warunków utrzymywania zwierząt wykorzystywanych do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych, sportowych i specjalnych…
Tylko co z tego, jeżeli nadzór Inspekcji Weterynaryjnej jest teoretyczny? A na domiar tego, odpowiedzialność karna za złamanie zakazów określonych w ustawie oznacza karę aresztu lub grzywny (do 5000 zł) plus... ewentualną, („horrendalną”) nawiązkę w wysokości do 1000 zł na cel związany z ochroną zwierząt (sic!).
Więcej na temat sytuacji prawnej polskich zwierząt cyrkowych można przeczytać tutaj: http://www.rp.pl/artykul/721988,1210437-Obecne-prawo-nie-chroni-zwierzat-w-cyrku.html
               Czyżby nadszedł czas na zmianę przepisów polskiej ustawy? Chyba tak, skoro do Sejmu trafił projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt oraz zmianie niektórych innych ustaw (druk nr 3744) - art. 17 znowelizowanej ustawy o ochronie zwierząt ma zawierać całkowity zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach (nie tylko dzikich!), podobnie jak w Grecji i Brazylii.

czwartek, 23 lipca 2015

Drzewa kontra lotniska. Problematyka prawna naturalnych przeszkód lotniczych.



Wakacje trwają, a w tym czasie wielu z nas korzysta z samolotów pasażerskich…  Stąd temat mojego wpisu. Polska doświadcza w ostatnich latach prawdziwego boomu w sektorze transportu lotniczego.  Niech nas nie zmylą kłopoty narodowego przewoźnika. Coraz więcej pasażerów w portach lotniczych, coraz więcej chętnych samorządów do budowy lotnisk… A to wiąże się ze znaczącym oddziaływaniem na środowisko.
              Gdzie tkwi problem? Otóż, ustawa z dnia 3 lipca 2002 roku – Prawo lotnicze przewiduje, że w celu zapewnienia bezpiecznej eksploatacji lotniska zarządzający lotniskiem wnioskuje do Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego o wydanie decyzji w sprawie usunięcia przeszkody, która nie jest obiektem budowlanym, stanowiącej zagrożenie bezpieczeństwa ruchu lotniczego, w tym drzew i krzewów w rejonie podejść do lądowania. Ponadto, zabrania się sadzenia i uprawy jakichkolwiek drzew i krzewów na nieruchomościach znajdujących się w rejonach podejść do lądowania, mogących stanowić przeszkody lotnicze obowiązek i koszt usunięcia tych drzew i krzewów obciąża właściciela lub inny podmiot władający nieruchomością. To najzupełniej zrozumiałe – życie ludzkie jest przecież cenniejsze od jakiegokolwiek istniejącego drzewa: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,16126162,Znamy_prawdopodobna_przyczyne_katastrofy_na_Dajtkach.html
Mniej zrozumiałe jest jednak to, że ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody, skądinąd bardzo rygorystyczna dla przeciętnego obywatela (vide drakońskie i jak się okazało, niekonstytucyjne kary za wycinanie drzew na swoich nieruchomościach…) stwarza wiele ustępstw dla podmiotów zarządzających lotniskami. Podobnie jak inne ustawy "inwestycyjne"...
Po pierwsze, zarządzający lotniskami nie muszą uzyskiwać zezwoleń na usunięcie drzew i krzewów (z terenów nie będących lasami według ewidencji gruntów i budynków…). Oczywiście, w pewnych wypadkach (np. ochrona przeciwpowodziowa) można zaakceptować takie ułatwienie inwestycyjne, ale transport lotniczy to nie działalność charytatywna, tylko dochodowa branża… Natomiast w przypadku lasów w rozumieniu ustawy z dnia 28 września 1991 roku o lasach jest jeszcze prościej wystarczy (co do zasady) zgodność z planem urządzenia lasu… Po drugie, brak jest podstaw do nakładania na zarządzających lotniskami obowiązku wykonania nasadzeń zastępczych.
Plusem przepisów o ochronie przyrody jest natomiast brak zwolnienia z opłat za usunięcie drzew (takie zwolnienie dotyczy np. transportu kolejowego).
Warto wskazać, że adresatem decyzji nakazującej usunięcie drzew jest właściciel drzewa lub krzewu. Jego zgoda nie jest jednak wymagana. Nakazanie usunięcia może nastąpić wbrew jego woli. Nie dość, że jego zgoda nie jest wymagana, to jeszcze jest on zobowiązany do usunięcia własnych drzew i krzewów. Wprawdzie ustawodawca na to nie wskazuje, ale usunięcie następuje na koszt właściciela! Z drugiej strony, ponieważ Prezes ULC nie zawsze zgadza się na wycinkę, zarządzający lotniskami są zmuszeni do przesunięć progów, zmian granic pola wzlotów, zmian deklarowanej długości parametrów lotniska, żeby uwzględnić istnienie lasu o określonej wysokości. Koszty, koszty i jeszcze raz koszty!Czasami nawet zamknięcie lotniska, jak w Olsztynie Dajtkach.
Czy usuwanie drzew w związku z budową lotnisk będzie coraz częstsze? Zdecydowanie tak! Wystarczy wskazać np. sprawę lasów w podkrakowskich Balicach: http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/3971971,krakowbalice-las-przeszkadza-pilotom-przy-ladowaniu-prawo-uniemozliwia-wyciecie-drzew-wideo,id,t.html, zakończoną wydaniem przez NSA niezwykle interesującego wyroku z dnia 21 sierpnia 2014 roku (sygn. akt II OSK 465/13). NSA uchylił wyrok WSA w Warszawie, który wcześniej utrzymał w mocy decyzję Prezesa ULC. Oto krótka historia z morałem.
Na wniosek Międzynarodowego Portu Lotniczego Kraków Balice, Prezes ULC wydał w 2012 roku w stosunku do Lasów Państwowych – Nadleśnictwa Krzeszowice decyzję o nakazie wycinki dwóch kompleksów leśnych o powierzchni ponad 6 ha. Zostały one uznane za przeszkody lotnicze, zagrażające bezpieczeństwu ruchu na lotnisku. Sentencja decyzji nie określała wprawdzie, kto ma ponosić koszty usunięcia drzew, mimo tego Prezes ULC nie miał wątpliwości, że obciążają one właściciela lasów. Szkopuł w tym, że lasy istniejące na długo przed powstaniem lotniska, uznano jako całość za (naturalną) przeszkodę lotniczą. Z tym, że taką przeszkodą mogą być pojedyncze drzewa, a nie cały las, gdzie rosną drzewa i krzewy różnej wysokości, niezagrażające bezpieczeństwu operacji lotniczych!  
NSA uwzględnił skargę kasacyjną leśników, uchylił zaskarżony wyrok WSA w Warszawie i przekazał sprawę temu sądowi do ponownego rozpoznania. I bardzo słusznie! Najlepsze jest to, że WSA w Warszawie, wyrokiem z dnia 19 listopada 2014 roku (sygn. akt V SA/Wa 1888/14) uznał stanowisko NSA za słuszne i stwierdził nieważność decyzji Prezesa ULC. Miłośnicy przyrody i sami leśnicy odetchnęli z ulgą…  
Warto w tym miejscu przywołać inny wyrok WSA w Warszawie z dnia 17 maja 2010 roku (sygn. akt VII SA/Wa 408/10). Sąd stwierdził, że orzeczenie o konieczności usunięcia wszystkich drzew powinno być precyzyjnie określone, w odniesieniu do obowiązujących przepisów (tj. rozporządzenia z 2003 roku w sprawie warunków, jakie powinny spełniać obiekty budowlane oraz naturalne w otoczeniu lotniska). Obowiązkiem właściwego organu jest określenie nie tylko jakie warunki powinny spełniać obiekty naturalne w otoczeniu lotniska ze względu na bezpieczeństwo ruchu statków powietrznych, ale także wykazania w jakim stopniu wysokość przeszkody lotniczej przekracza tzw. powierzchnie ograniczające.

             P.S. Podobny post można by napisać o dzikich zwierzętach, występujących w pobliżu lotnisk – prawo lotnicze pozwala bowiem na dokonywanie odstrzałów redukcyjnych, jeśli zagrażają one bezpieczeństwu operacji lotniczych…

środa, 22 lipca 2015

Nowości prawne w kwestii „elektrośmieci”. Nowa polska ustawa i luksemburskie orzeczenie.



W dniu 10 lipca 2015 roku Sejm uchwalił (nareszcie!) nową ustawę o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym, która z jednej strony ma ułatwić użytkownikom pozbycie się zużytych urządzeń, natomiast z drugiej zminimalizować nielegalny demontaż zużytego sprzętu i zwiększyć poziom zbierania elektrośmieci, ich recyklingu oraz innych form odzysku. O ustawie jeszcze napiszę, teraz chciałem zasygnalizować nowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z dnia 16 lipca 2015 roku (sprawa C – 369/14 Sommer Antriebs- und Funktechnik GmbH v. Rademacher Geräte-Elektronik GmbH & Co. KG),  dotyczący właśnie tematyki zużytego sprzętu.
Zgodnie z ww. orzeczeniem Trybunału, w myśl przepisów („starej”) dyrektywy 2002/96/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 27 stycznia 2003 roku w sprawie zużytego sprzętu elektrotechnicznego i elektronicznego oraz („nowej”) dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2012/19/UE z dnia 4 lipca 2012 roku w sprawie zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego (WEEE2), napędy bram garażowych, wymagające zasilania prądem elektrycznym o napięciu znamionowym wynoszącym ok. 220 240 V, zaprojektowane tak, by zamontować je razem z odpowiednią bramą garażową jako część wyposażenia budynku, mogące zostać w dowolnym czasie zdemontowane, zamontowane na nowo lub dodane do tego wyposażenia, są objęte zakresem stosowania odpowiednio dyrektywy 2002/96/WE i dyrektywy 2012/19/UE w okresie przejściowym wskazanym w dyrektywie 2012/19/UE (czyli od dnia 13 sierpnia 2012 roku do dnia 14 sierpnia 2018 roku). Jest to pierwsze orzeczenie Trybunału, jakie zapadło na gruncie nowej dyrektywy WEEE2!
Cóż, takie napędy są coraz częściej montowane, toteż powyższy wyrok może mieć istotne znaczenie zarówno dla organów administracji publicznej jak i branży recyklingowej…