Zabrzmiało jak z PRL – owskich kronik filmowych
(tam bez przerwy o coś „walczyli”: na przykład o sznurek do snopowiązałek, o
dostawy mięsa do sklepów itd.). Dzisiejsza polska legislacja przypomina
osławione „kampanie żniwne” i „walkę o pokój” z czasów słusznie minionych…
Po uchwaleniu ustawy o gospodarce
opakowaniami i odpadami opakowaniami czas na inne akty prawne dotyczące odzysku
i recyklingu odpadów. Niestety, nowa ustawa o zużytym sprzęcie elektrycznym i
elektronicznym jest w powijakach (a Polska miała czas na wdrożenie przepisów
dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2012/19/UE z dnia 4 lipca 2012 roku w
sprawie zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego (tzw. WEEE 2) do dnia
14 lutego br.) Ale kto by się tym przejmował… Przyspieszyły natomiast prace nad
nowelizacją ustawy z dnia 24 kwietnia 2009 roku o bateriach i akumulatorach
(trwające od lipca 2012 roku!). Rząd przyjął wspomniany projekt i przesłał go
do Sejmu w dniu 18 lutego br.
Projekt nowelizacji ww. ustawy sam w
sobie jest dobry, ponieważ doprecyzowuje przepisy w zakresie gospodarowania
bateriami i akumulatorami. Nowelizacja wprowadza liczne ułatwienia dla małych
przedsiębiorców (przykładowo: zegarmistrzów wprowadzających rocznie
kilka/kilkanaście baterii guzikowych do obrotu!), z drugiej jednak strony,
statuuje nowe typy wykroczeń oraz deliktów administracyjnych!
Raport Głównego Inspektora Ochrony
Środowiska za 2010 rok pokazał, że do obrotu w Polsce wprowadzono 352 836 236 sztuk baterii i akumulatorów o
łącznej masie 94 842 058,80 kg: 9 866 370,92 kg baterii i
akumulatorów przenośnych, 68 137 047,92 kg baterii i akumulatorów samochodowych
oraz 16 838 639,96 kg baterii i akumulatorów przemysłowych…
Dlaczego o tym piszę? Co mają ze sobą
wspólnego ochrona środowiska i źródła
energii elektrycznej wytwarzanej przez bezpośrednie przetwarzanie energii chemicznej, jak to zdefiniował ustawodawca?
Słowa – klucze: ołów, kadm, rtęć, nikiel,
kwas siarkowy…
Baterie zawierają (co prawda w
śladowych ilościach, ale jednak) szkodliwe dla zdrowia metale ciężkie, takie
jak: ołów, cynk, kadm, chrom, molibden, neodym, promet, tytan, nikiel, czy
rtęć. Mogą zawierać również lit, srebro, mangan oraz związki chemiczne, takie
jak chlorek amonu i wodorotlenek potasu. Dlatego część
baterii jest klasyfikowana jako odpad niebezpieczny!
Nie rozwodząc się nad zagadnieniami z zakresu
toksykologii środowiska, wspomnę jedynie, że kadm
zawarty w
bateriach zaburza czynności nerek, funkcje rozrodcze, wywołuje zmiany
nowotworowe i zaburza metabolizm wapnia powodując deformację szkieletu
kostnego… zapewne nie tylko u ludzi.
Zjawiskiem powszechnie znanym jest przenikanie zużytych
baterii i akumulatorów, szczególnie małogabarytowych, do strumienia odpadów
komunalnych, które w rezultacie „lądują” na składowiskach odpadów komunalnych.
Efektem takiego postępowania jest ekstrakcja wielu substancji niebezpiecznych
przez wody opadowe, filtrujące masę nagromadzonych odpadów, co pociąga za sobą
przechodzenie różnych zanieczyszczeń wraz z odciekami do gleby, a także wód
powierzchniowych i podziemnych, powodując ich niebezpieczne skażenie.
Jedna mała bateria guzikowa
jest w stanie skazić jeden metr sześcienny gleby i zatruć 400 litrów wody, a
przeciętnie w jednej tonie zużytych ogniw znajduje się ok. 3 kg rtęci i 0,5 kg
kadmu!
Ustawa o bateriach i akumulatorach ma na celu m.in. „ograniczenie negatywnego wpływu baterii i
akumulatorów oraz zużytych baterii i zużytych akumulatorów na środowisko przez redukcję ilości substancji niebezpiecznych
w bateriach i akumulatorach oraz właściwe zbieranie i recykling
powstających z nich odpadów, w tym przez wspieranie
wysokiego poziomu zbierania zużytych baterii przenośnych i zużytych
akumulatorów przenośnych” (art. 2 pkt 1). Niemcy i Holendrzy osiągają
poziom odzysku powyżej 70% – w
Polsce, w 2010 roku zebrano zaledwie 1
774 838,76 kg baterii i akumulatorów przenośnych, osiągając poziom odzysku 18%.
Reszta baterii trafia do strumienia odpadów komunalnych (finalnie – na
składowiska)!
Jeszcze sporo do zrobienia przed nami…
Warto również dodać, iż w 2011 roku
Inspekcja Ochrony Środowiska skontrolowała 105 podmiotów wpisanych do rejestru GIOŚ. Kontrole wprowadzających baterie lub akumulatory (90 kontroli)
wykazały 114 przypadków naruszeń
przepisów, a kontrole zakładów
przetwarzania zużytych baterii lub zużytych akumulatorów (15 kontroli) wykazały
11 przypadków naruszeń prawa.
Ponadto, w roku 2010 wojewódzcy inspektorzy inspekcji handlowej skontrolowali
sprzedawców detalicznych i hurtowych baterii i akumulatorów. Kontrolami objęto
86 sprzedawców: u 38 z nich (czyli 44,2 % skontrolowanych) stwierdzono
nieprawidłowości.
Dlatego
po nowelizacji ustawy, prowadzący recykling baterii będą corocznie kontrolowani
(podstawowym sposobem recyklingu baterii jest ich mechaniczne rozdrabnianie i
wychwytywanie powstałej frakcji metalicznej wykorzystywanej w hutnictwie oraz
przetwarzanie elementów plastikowych i papierowych na paliwo
alternatywne).
Ciekawostką z zakresu ewidencji i sprawozdawczości odpadowej może być
okoliczność, iż baterie i akumulatory kwasowo –
ołowiowe, o których jest mowa w cyt. ustawie o bateriach i akumulatorach, na dobrą sprawę
„nie istnieją” jako rodzaj odpadów, zarówno w rozporządzeniu Ministra Środowiska
z dnia 27 września 2001 roku w sprawie katalogu odpadów jak również w decyzji
Komisji Europejskiej ustanawiających tzw. europejski katalog odpadów: tylko w
załączniku III do dyrektywy 2006/66/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z
dnia 6 września 2006 roku w sprawie baterii i akumulatorów wskazuje się na
istnienie baterii i akumulatorów ołowiowo –
kwasowych. Co do zasady, w Polsce są one klasyfikowane jako 16 06 01* Baterie i akumulatory ołowiowe. Natomiast
inne rodzaje ogniw, np. baterie niklowo – kadmowe, wymieniono w załączniku do
ww. rozporządzenia, które (niezmienione od 2001 roku) wraz z ww. europejskim
katalogiem odpadów (ostatnio zmienionym w 2002 roku), powinny być lekko
„zaktualizowane”, gdyż nie uwzględnia do końca niektórych rodzajów odpadów i
sprawiają przedsiębiorcom kłopoty przy klasyfikowaniu odpadów…
Diabeł tkwi w
szczegółach…
Przechodząc do sedna sprawy: wad
omawianego projektu nowelizacji ustawy o bateriach i akumulatorach ograniczyłem
się do kilku z nich. O aferze związanej ze zmianą brzmienia art. 63 ust. 2
ustawy, a dotyczącej newralgicznego procesu przetwarzania zużytych baterii i
akumulatorów kwasowo – ołowiowych, napisano już tyle artykułów prasowych (i
postawiono tyle zarzutów lobbowania na rzecz różnych przedsiębiorców), że już
nie chcę o tym wspominać…
Po pierwsze, nie uwzględniono zmiany
treści art. 4 cyt. dyrektywy w sprawie baterii
i akumulatorów oraz zużytych baterii i akumulatorów, która nastąpiła 30 grudnia
2013 roku. W jej wyniku został skrócony dopuszczalny okres wprowadzania do
obrotu baterii i akumulatorów zawierających rtęć (do dnia 1 października 2015
roku). Polscy
legislatorzy przeoczyli zmianę dyrektywy, wynikającą z podpisania
przez Komisję Europejską w Genewie 10 października 2013 roku tzw. Konwencji
Minamata (vide post z dnia 25
października 2013 roku).
To żadna nowość – w preambule ustawy z dnia 14 grudnia 2012
roku o odpadach widnieje „stara” dyrektywa 2002/96/WE z dnia 27 stycznia 2003
roku w sprawie zużytego sprzętu elektrotechnicznego i elektronicznego, gdy
tymczasem od dnia 13 sierpnia 2012 roku obowiązuje dyrektywa Parlamentu
Europejskiego i Rady 2012/19/UE z dnia 4 lipca 2012 roku w sprawie zużytego
sprzętu elektrycznego i elektronicznego (tzw. dyrektywa WEEE 2). Naprawdę nie
można uwzględnić wszystkich zmian za jednym podejściem, tylko trzeba co kilka
miesięcy „nowelizować nowelizację”? Ale to tylko takie moje marudzenie…
Po drugie, definicja podmiotu pośredniczącego
(proponowany art. 6 pkt 10a) czyli: podmiotu za pośrednictwem , którego wprowadzający baterie lub
akumulatory wykonuje obowiązki w zakresie i na zasadach określonych w ustawie, jest typowym przykładem błędu logicznego w definicjach tj. idem per idem (to samo przez to samo) a
przekładając na język nieprawniczy – „masło maślane”. Zasadne wydaje się odesłanie do istniejącego już w systemie
gospodarowania odpadami, pojęcia organizacji odzysku.
Po
trzecie, nowelizacja art. 28 ust. 3 ustawy wydaje się pozostawać w głębokiej
sprzeczności z przepisami krajowymi i unijnymi. Autorzy projektu wprowadzili pewną wątpliwą „nowość”: obowiązek
posiadania wdrożonego systemu zarządzania środowiskowego, zgodnego z
wymaganiami systemu ekozarządzania i ekoaudytu (EMAS) lub z normą ISO 14001.
Ograniczę się do systemu EMAS – takie rozwiązanie jest
sprzeczne z art. 1 ustawy
z dnia 15 lipca 2011 roku o krajowym systemie ekozarządzania i audytu, który brzmi następująco: Ustawa określa instytucje właściwe do wykonywania zadań wynikających z
przepisów prawa Unii Europejskiej dopuszczających dobrowolny udział organizacji
w systemie ekozarządzania i audytu (EMAS) czyli rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) Nr 1221/2009 z
dnia 25 listopada 2009 roku w sprawie
dobrowolnego udziału organizacji w systemie ekozarządzania i audytu we
Wspólnocie (EMAS).
Jeżeli chodzi o przepisy z zakresu gospodarki
odpadami, jedynie w art. 52 ustawy o odpadach jest wzmianka o umieszczaniu
informacji o posiadaniu systemu zarządzania środowiskowego (lub jego braku)!
Skąd więc taki pomysł?
Tak się składa, że z racji obowiązków zawodowych
uczestniczyłem w konsultacjach społecznych opisywanego projektu nowelizacji –
niestety, wyniki „konsultacji” z reguły nie są brane pod uwagę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz