Kontynuacja tematu rozpoczętego w poście z dnia 19
sierpnia 2013 roku Uciążliwe zapachy – w oczekiwaniu na
rozwiązania prawne (jakby nie było, najchętniej czytanym ze wszystkich moich postów!).
W naszym pięknym kraju od dłuższego czasu są podejmowane wysiłki
na rzecz ograniczenia uciążliwości zapachowych, tyle, że spełzają na niczym
(być może dzięki wysiłkom podejmowanym przez lobby wielkich producentów
rolnych). W październiku ubiegłego roku wstrzymano prace na projektem ustawy o
przeciwdziałaniu uciążliwości zapachowej, bo według Ministerstwa Środowiska
(cyt.) „regulacje antyodorowe są rozsiane po innych regulacjach” (sic!). A które
to regulacje, bo chyba nie polskie? Zafascynowany wieściami płynącymi ze
„źródeł oficjalnych”, podjąłem poszukiwania regulacji antyodorowych…
obowiązujących w innych krajach. Oto, co udało mi się znaleźć w Krainie Wiatraków!
Holandia walczy…
Jeśli chodzi o regulacje prawne, jest to zdecydowanie jeden z moich
ulubionych krajów. Co prawda, w Niderlandach nadal hołdują zasadom prawa kontynentalnego (jak Polska,
Niemcy, Francja czy Hiszpania), ale potrafią też przyswoić niektóre ciekawe
pomysły pochodzące krajów common law (zachowując
przy tym rozsądek). Pamiętam, że Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego,
pracująca nad nowym kodeksem cywilnym, stawiała za wzór właśnie holenderski
kodeks cywilny!
Wracając do „śmierdzącej sprawy” jaką są uciążliwe
zapachy, zagłębiłem się w lekturę holenderskiej ustawy Prawo z dnia 5 października 2006 roku o
kontroli uciążliwych zapachów.
Holandia zaczęła regulować uciążliwości zapachowe już w
1971 roku (!), wprowadzając wymagania dla hodowli trzody chlewnej. Po niej uchwalono
jeszcze kilka regulacji prawnych.
Wspomniana ustawa z 2006 roku jest swego rodzaju
ukoronowaniem wieloletnich wysiłków w tej dziedzinie. Wysiłków? Owszem, gdyż gnojowica
świńska w pierwszej godzinie po nawiezieniu na pole emituje 501 jednostek
odorowych (j.o.)/m3 powietrza atmosferycznego, a nieprzetworzony osad ze ścieków może emitować ponad 1000 j.o./m3!!! Holendrzy stworzyli także standard pomiarów olfkatometrycznych NVN 2820 (opracowanie z 1993 roku), stosowany również w Australii. Przyjmuje się np. dopuszczalną
wartość stężenia zapachowego wynoszącą 5 j.o./m3 na terenach zabudowy mieszkaniowej. Teraz kilka słów
na temat samej ustawy z 2006 roku…
Uciążliwość zapachową zdefiniowano jako wpływ emisji
zapachów na środowisko. Pozwolenie (tak, tak!) na eksploatację fermy trzody
chlewnej przewiduje kilka dopuszczalnych poziomów stężenia zapachów, od 2
j.o./m3 w terenie zabudowanym do 14 j.o./m3. Uregulowano też minimalną odległość w jakiej mogą
znajdować się silosy czy zbiorniki z fermentującą zawartością – w zależności od otoczenia (tereny gęsto zaludnione
czy typowo rolnicze) wynosi ona od 25 do 100 metrów.
Warto też wspomnieć, że
rozporządzenie Sekretarza Stanu ds. Planowania Przestrzennego, Mieszkalnictwa i
Środowiska z dnia 12 grudnia 2006 roku,
dotyczącego minimalnej odległości miejsc hodowli zwierząt futerkowych zwiększa
tę odległość do 275 metrów.
Nic dziwnego, takie fermy należą do najbardziej
cuchnących miejsc, co potwierdzały liczne skargi i pozwy sądowe w Polsce (w
jednej z nich wypowiedział się nawet Sąd Najwyższy, oczywiście po stronie mieszkańców
osiedla pozywających właściciela fermy lisów), a także ubiegłoroczny raport
Stowarzyszenia Otwarte Klatki (przeciwników hodowli zwierząt futerkowych).
Przykładowo, dla fermy o „obsadzie” 12000 norek, zasięg uciążliwości zapachowej
wynosi około 200 – 300 metrów. Warto pamiętać, że hodowla zwierząt powyżej pewnego
poziomu (przykładowo 210 krów lub 400 świń) jest przedsięwzięciem mogącym zawsze
znacząco oddziaływać na środowisko! Może jedynie dziwić niski wskaźnik przeliczeniowy
dla zwierząt futerkowych, zawarty w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 9 listopada 2010 roku w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco
oddziaływać na środowisko (taka ferma musi być naprawdę duża, aby podlegać reżimowi
ocen oddziaływania na środowisko)…
Holandia
nie jest odosobniona w zwalczaniu odorów, wystarczy lektura regulacji niemieckich,
duńskich czy brytyjskich.
Między Odrą a Bugiem
po staremu…
Tak naprawdę jedynym polskim aktem prawnym, który można
próbować zaliczyć do „regulacji antyodorowych” jest rozporządzenie Ministra Rolnictwa i
Gospodarki Żywnościowej z dnia 7 października 1997 roku w sprawie warunków technicznych, jakim powinny
odpowiadać budowle rolnicze i ich usytuowanie, a więc regulacja z zakresu prawa
budowlanego... Na bezrybiu i rak ryba.
Tak więc, § 12 ww. rozporządzenia
wskazuje, że budowle rolnicze uciążliwe dla otoczenia, w szczególności z uwagi na zapylenie, zapachy lub
wydzielanie się substancji toksycznych, powinny być odizolowane od przyległych
terenów pasem zieleni złożonym z roślinności średnio- i wysokopiennej. Cóż za wzorcowy przykład lex
imperfecta – „niechcący” nie określono, jak szeroki ma być pas zieleni. Ale
na dobry początek (regulacji antyzapachowych) zawsze to coś.
Natomiast § 11 tego
rozporządzenia stanowił, że usytuowanie budowli rolniczych uciążliwych dla otoczenia,
w szczególności z uwagi na zapylenie, zapachy, wydzielanie się substancji
toksycznych, powinno uwzględniać przeważające kierunki wiatrów, tak żeby przez
jak najdłuższą część roku znajdowały się one po stronie zawietrznej względem
obiektów budowlanych przeznaczonych na pobyt ludzi oraz względem obszarów chronionych. Świetnie, tylko, że z dniem 19 maja 2013 roku przepis ten
został uchylony! Całkiem „przypadkowo”, kilka miesięcy później wstrzymano prace nad
„ustawą antyodorową”…
Na szczęście są jeszcze sądy w Polsce i Europie (parafrazując
słynnego młynarza z Sanssouci)... I tak, WSA w Białymstoku w wyroku z dnia 23 stycznia 2013 roku
(sygn. akt II SA/Bk 946/12) uznał, że: jeżeli
„projektowany obiekt hodowlany może być wyczuwany zapachowo, z częstością wyższą od granicznej dla obszarów wiejskich powodując również
przekroczenia tej wartości w przypadku najbliższych budynków mieszkalnych” a
dodatkowo „oddziaływanie będzie przekraczało wartości graniczne obowiązujące w
krajach unijnych” to można taką emisję uznać za ponadnormatywną. Problem w tym, że jest to odosobnione orzeczenie.
Aktualną linię orzeczniczą najlepiej obrazuje wyrok WSA w Łodzi z dnia 2
października 2013 roku (sygn. akt II SA/Łd 468/13): (…) mimo wynikającego z
art. 85 ustawy obowiązku ochrony powietrza ustawodawca nie przewidział w
polskim porządku prawnym ochrony powietrza przed zapachami,
a jedynie przed określonymi substancjami w powietrzu. Zapach,
czy też odór jest substancją niemierzalną, zaś jego odczuwanie w każdym
przypadku ma charakter subiektywny. Zapachy, pomimo,
iż mogą być uciążliwe nie mogą być badane, ponieważ w polskim systemie prawnym
nie istnieją normy prawne, które odnosiłyby się do zapachów. Nie traćmy jednak nadziei!
Pewnym oparciem dla zwolenników regulacji antyzapachowych
może być także wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z dnia 8
września 2005 roku w sprawie Komisja Wspólnot Europejskich v. Królestwo
Hiszpanii (C –121/03). Komisja Europejska, która zaskarżyła Królestwo Hiszpanii
za brak działań zmniejszających uciążliwość hodowli świń dla środowiska,
zwróciła uwagę m.in. na problem uciążliwości zapachowych powodowanych przez
odpady.
Ponadto, art. 13 dyrektywy ramowej 2008/98/WE
w sprawie odpadów wskazuje, że państwa członkowskie stosują
niezbędne środki w celu zapewnienia, aby gospodarowanie odpadami było
prowadzone bez narażania zdrowia ludzkiego oraz bez szkody dla środowiska, w
szczególności bez powodowania uciążliwości przez hałas lub zapachy. Jak już
wiemy, Polska nie stosuje żadnych środków jeśli chodzi o uciążliwe zapachy…
Pozew za uciążliwe zapachy po
amerykańsku
Sąd
Najwyższy stanu Karolina Południowa uznał uciążliwe zapachy za tzw. nuisance (odpowiednik naszych immisji z
art. 144 k.c.) w orzeczeniu z dnia 14 sierpnia 2013 roku w sprawie Babb v. Lee County Landfill.
Mimo, iż składowisko odpadów powodowało tylko jedno naruszenie prawa własności
w postaci uciążliwych zapachów (nie stwierdzono zanieczyszczeń wody i gleby),
właściciele sąsiedniej nieruchomości otrzymali 1 milion dolarów odszkodowania. Można pomarzyć! W tym kontekście zrozumiały staje się zapis w kodeksie
administracyjnym stanu Ohio, zgodnie z którym zanieczyszczeniem powietrza są
również substancje zapachowe.
A na koniec ciekawostka, czyli praktyczne wykorzystanie
olfaktometru dynamicznego do wykrywania... nie, nie przykrych zapachów ale...
amatorów konopi indyjskich. Więcej szczegółów tutaj: http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/northamerica/usa/10448756/Police-use-nose-telescope-for-cannabis-odour-mapping.html.
Nie będzie ustawy antyodorowej: http://prawo.rp.pl/artykul/757723,1192870-Uciazliwe-zapachy--trucie-powietrza--a-nie-dyskomfort.html
OdpowiedzUsuń