Koń (a raczej dzik) by się uśmiał! Sąd administracyjny
landu Nadrenia Północna – Westfalia odmówił rejestracji koła łowieckiego jako…
organizacji ochrony zwierząt. Skąd u łowczych taki pomysł? Wszystko po to, aby uzyskać prawo do wnoszenia
powództw grupowych (w Niemczech pozwy zbiorowe mogą wnosić organizacje
ekologiczne, jeśli sprawy dotyczą zezwoleń na ubój rytualny, znakowania i okaleczania zwierząt hodowlanych, prowadzenia testów laboratoryjnych na
zwierzętach, zezwoleń na rozmnażanie zwierząt kręgowych czy pozwoleń na budowę
wielkich ferm hodowlanych. Jak nie wiadomo o co chodzi , to chodzi o pieniądze…
Z kolei polscy „łowcy” uważają się za, to nie żart, ojców
ekologii!!! Więcej szczegółów w: http://lowiecpolski.pl/lowiecpolski.php?aID=4519.
Wiem, że niektórzy amatorzy „krwawych łowów” z użyciem
śrutu (który w Polsce jest źródłem emisji kilkudziesięciu a być może nawet kilkuset
ton ołowiu do środowiska, w każdym razie więcej niż cały nasz przemysł…) będą
przekonywać, że oni również chronią środowisko (bo od czasu do czasu odstrzelą dziki
niszczące uprawy i dokarmiają zwierzęta w zimie). Ja jednak pozostaję
nieprzekonany. Traktowanie zabijania dzikich zwierząt jako „sportu” czy
„rozrywki”, w czasach, gdy żywność możemy bez problemu „zdobyć” w sklepach nie jest
normalne! Do tego wszystkiego dochodzą informacje o obdzieraniu ze skóry konających zwierząt,
niejednokrotnie na oczach dzieci albo strzelaniu do psów, które wejdą myśliwym „pod
celownik”…
A na koniec jeszcze jeden link: http://biznes.onet.pl/mysliwi-mysliwym-czyli-awantura-o-prawo-lowieckie/zkeghy.
Co do ograniczania liczebności zwierząt, przypomnę tylko, że przed laty jakoś nie
było chęci do redukcyjnych odstrzałów lisów. Trzeba było drastycznego spadku
populacji zajęcy i kuropatw oraz szkód w gospodarstwach rolnych, by „znawcy” się opamiętali…
Uprzedzam, nie jestem bynajmniej wegetarianinem ani eko – fanatykiem.
Ale wizja „ochrony przyrody” przy pomocy dwururki jakoś do mnie nie przemawia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz