Ostatnio zalały nas hiobowe wieści o smogu, który
rzeczywiście dusił za gardła. Na temat Krakowa (choć były bardziej zanieczyszczone
miasta!) powstało wiele zabawnych memów – tyle, ze dla mieszkańców grodu Kraka
był to śmiech przez łzy.
Jednak nie tylko powietrze (jako element środowiska)
powinno nas martwić. To co pijemy również! Najwyższa Izba Kontroli opublikowała
wczoraj raport „Ochrona jakości wód ujmowanych do zaopatrzenia ludności w wodę
przeznaczoną do spożycia”, którego wnioski są najdelikatniej ujmując
pesymistyczne. Właściwie, po przeczytaniu raportu i medialnych „wrzutek” na
temat smogu nie pozostaje nic innego, tylko spakowanie walizek i ucieczka za
granicę… To jednak nie jest wyjście – ucieczka nie jest rozwiązaniem. Musimy
(jako „suweren”) wymagać od polityków, nie tylko tych w rządzie i parlamencie,
ale przede wszystkim od lokalnych (wójtów, burmistrzów i prezydentów miast),
aby skończyli zabawę w pozorowanie ochrony środowiska. Włodarze gmin oraz ich urzędnicy
to odpowiednik lekarza pierwszego kontaktu…
Woda dla ludności może pochodzić z zasobów
wód podziemnych lub zasobów wód powierzchniowych. W obu przypadkach organy
administracji publicznej odpowiadają za utrzymanie dobrej jakości wody (poprzez
pozwolenia wodnoprawne, warunki poboru wód
oraz ustanawianie stref ochronnych). Bezpośrednia odpowiedzialność
spoczywa na gminach, realizujących zbiorowe zaopatrzenie ludności w wodę i
odprowadzanie ścieków.
Ochrona ujęć wody pitnej (prawie 5 tys. stref ochronnych
w całej Polsce!) jest o tyle ważna, że zanieczyszczenie wód
podziemnych przeznaczonych do spożycia przez ludzi może ujawniać się po wielu
latach. Z wody pitnej korzystają także zwierzęta domowe…
Wracając do raportu, NIK wykazała, że brakowało
wspomnianych stref ochronnych, gwarantujących, że do zasobów wody pitnej nie
dostają się ścieki czy resztki nawozów rolniczych (zanieczyszczenia chemiczne
lub bakteriologiczne). Wynika to z niedostatecznej regulacji w ustawie – Prawo wodne. NIK wykazała
również błędy w wydawanych pozwoleniach wodnoprawnych na pobór wód, mogące
skutkować stwierdzeniem nieważności takich decyzji administracyjnych!
Az 60% kontrolowanych gmin nie nie badało stanu szamb (zbiorników
bezodpływowych nieczystości ciekłych) i częstotliwości ich opróżniania,
tymczasem ich zawartość może przedostawać się do wód podziemnych… Inna sprawa,
ze właściciele takich zbiorników „dbają” o to, aby ich zawartość wydostała się do rowów, potoków itp. Cóż, podobna sytuacja
jak ze spalaniem odpadów w domowych piecach. Bo „tanio”. A że głupio i
szkodliwie dla otoczenia?
Swego rodzaju „normą” było również przekroczenie
dopuszczalnych norm jakości wody (bakterie coli…). Jakże śmiesznie wyglądają
przy tym akcje propagandowe (bo inaczej nie można tego określić) prowadzone przez niektóre
gminne spółki wodociągowe na rzecz spożywania „kranówki”. Owszem, może woda z
kranu jest czysta ale pozostaje kwestia starych, zaniedbanych rur którymi
płynie…
Oczywiście, Izba jak zwykle zwróciła się do właściwych
organów m.in. Głównego Inspektora Sanitarnego o podjęcie stosownych działań… Oby
to nie były równie „skuteczne” działania jak w przypadku ochrony powietrza, bo dłużej
takiej „dbałości o środowisko” (jak ta w wykonaniu władz publicznych) zwyczajnie nie przeżyjemy!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz