Wakacje to czas kiedy „mieszczuchy” wybierają się „nad wodę”. Jedni nad morze (mniejsza o to czy Bałtyk czy
Adriatyk), jeszcze inni na Mazury (cud natury:). Jednak część zostaje w swoich miastach z różnych powodów i
musi się ograniczyć do spaceru bulwarami, dajmy na to, Wisły. Co zobaczą np. w Krakowie? Zaniedbane brzegi, zapadające się asfaltowe ścieżki (po ostatniej powodzi…), brak infrastruktury.
Porównanie z bulwarami Budapesztu, Paryża, Londynu czy Amsterdamu wypada
fatalnie. Zobaczą coś jeszcze… Rzekę,
która jest opustoszała (nie wliczając kilku barek – restauracji, kajaków i tzw.
tramwaju wodnego).
Gdzie są barki transportowe, pchacze, holowniki? Na zachód od
Odry… W Europie Zachodniej cały czas
dostosowuje się rzeki do zadań żeglugowych. W efekcie, udział transportu
śródlądowego w sektorze transportowym
wynosi w Niemczech 17%, w Holandii ponad 43%, w Polsce… poniżej 0,6%. W kraju który od wieków słynął ze
„spławiania” (choćby zboża do Gdańska) i flisaków…
Temat
żeglugi śródlądowej został u nas prawie całkowicie zapomniany. Zresztą, ile osób czytało ustawę z
dnia 21 grudnia 2000 roku o żegludze śródlądowej? Bardzo często słyszeliśmy
nośne (i słuszne) hasło: „Tiry na tory!”. Na tzw. „Zachodzie” kolejnictwo
rozwija się w najlepsze, a w Polsce…? Sytuacja dość podobna do tej w żegludze
(wieloletnie zaniedbania w infrastrukturze, o reszcie nie wspominając). Może
nadszedł czas, aby krzyknąć też: „Tiry na rzeki!” (podaję propozycję za
portalem www.porteuropa.eu)?
Kiedy w 2011 roku opublikowano ostateczny wniosek
dotyczący rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie unijnych
wytycznych dotyczących rozwoju transeuropejskiej sieci transportowej TEN-T, okazało się, że Polska jest „zieloną
plamą” na mapie transportowej Europy. Żeby nie być gołosłownym, zamieściłem
link do interesującej strony poświęconej żegludze śródlądowej w Europie:
Jakie
znaczenie dla środowiska naturalnego ma śródlądowy transport wodny? Jak wynika
z przeprowadzonych wieloletnich analiz,
śródlądowy transport wodny
jest jednym z najbardziej przyjaznych dla środowiska rodzajów transportu,
m. in. ze względu na:
1)
relatywnie
małe zużycie energii, warto porównać odległość na jaką można przewieźć tonę
ładunku przy tym samym nakładzie energii: transport wodny – 370 km; kolejowy –
300 km; drogowy – 100 km),
2)
relatywnie
niewielkie zanieczyszczenie wód (oczywiście żegluga zawsze wiąże się ze
ściekami, ale większym zagrożeniem dla rzek są ścieki komunalne m. in. ze
względu na emisję azotanów, za które Komisja Europejska pozwała Polskę kilka
miesięcy temu),
3) dość niski poziom zanieczyszczeń powietrza – emisja CO2
w gramach na tonokilometr to odpowiednio 33,4 g w transporcie wodnym; 48,1 g w transporcie kolejowym i aż
164 g w transporcie drogowym (kołowym),
4)
możliwość
znacznego zmniejszenia natężenia ruchu drogowego, co jest oczywiste (czy ktoś
widział zakorkowaną rzekę?:).
Żegluga jest „eco-friendly” pomimo tego, że paliwo żeglugowe (z reguły
ciężki olej opałowy), zawiera nawet do 5% siarki, podczas, gdy zawartość siarki w paliwach dla
samochodów ciężarowych lub osobowych nie może przekraczać 0,001 %! Przypuszczalnie „śródlądowcy” nie będą zbyt
długo cieszyć się z tego „przywileju”– UE już „zadbała”
o transport morski, nakazując stosowanie paliw o 10 – krotnie mniejszej zawartości siarki niż obecnie, poprzez tzw. dyrektywę siarkową (2012/33/UE), która wejdzie w życie 1 stycznia 2015 roku. Oczywiście, cel jakim jest czystsze powietrze jest szczytny, ale czy uświęca takie środki jak wspomniana dyrektywa? Armatorzy, wobec podwyżek cen paliw przeniosą się na inne szlaki (poza UE) albo staną przed widmem upadłości…
o transport morski, nakazując stosowanie paliw o 10 – krotnie mniejszej zawartości siarki niż obecnie, poprzez tzw. dyrektywę siarkową (2012/33/UE), która wejdzie w życie 1 stycznia 2015 roku. Oczywiście, cel jakim jest czystsze powietrze jest szczytny, ale czy uświęca takie środki jak wspomniana dyrektywa? Armatorzy, wobec podwyżek cen paliw przeniosą się na inne szlaki (poza UE) albo staną przed widmem upadłości…
Jest jeszcze jeden aspekt, ekologiczno – ekonomiczny: paliwo przeznaczone
do celów żeglugi (oleje napędowe, opałowe i smarowe) jest zwolnione z akcyzy na
podstawie art. 32 ustawy o podatku akcyzowym. Jest to zwolnienie zgodne z
unijnymi przepisami, mające na celu promowanie technologii i surowców o
mniejszym obciążeniu dla środowiska.
Fot.www.sxc.hu
A teraz
wracamy do naszej
polskiej rzeczywistości… Wymagania
klas IV i V stawiane drogom o znaczeniu międzynarodowym, pozwalające na
eksploatację statków o tonażu powyżej 1000 t, spełnia w Polsce około 6% ich
długości. Jest to łącznie 206 km (!) dróg posiadających parametry niezbędne dla
nowoczesnej żeglugi (widoczne na mapie po kliknięciu powyższego linka). Łączna długość śródlądowych dróg
wodnych w Polsce to nieco ponad 3600 km. Co z tego, że Polityka Transportowa Państwa na lata 2006 – 2025
przewiduje wspierania energooszczędnych i mniej obciążających środowisko gałęzi
i form transportu?
Polska jak do tej pory nie podpisała konwencji AGN (Europejskiego porozumienia
dotyczącego głównych
śródlądowych szlaków wodnych o znaczeniu międzynarodowym) z 1996 roku, która określiła sieć i parametry żeglownych rzek i kanałów
o znaczeniu europejskim. Wskazała też na brakujące w sieci europejskiej drogi
wodne oraz pożądaną rozbudowę szlaków wodnych, które mogą mieć europejskie
znaczenie transportowe. Konwencje podpisało większość państw europejskich w tym
Ukraina (dostosowała swoje regulacje do unijnych!), która ma pretensje do
Polski, że wskutek niepodpisania konwencji przez Polskę, nie może korzystać z
połączenia z europejską siecią żeglugową, łączącą m.in. Dniepr z innymi
rzekami.
Nasz rząd
twierdzi, że Polski nie stać na podpisanie tej umowy. Wiązałoby się to bowiem z
zobowiązaniem do inwestowania w infrastrukturę rzek, na co podobno nie ma
pieniędzy. Tak samo jak nie było pieniędzy na rozbudowę infrastruktury
kolejowej (bo wszystko przeznaczono na autostrady w związku z EURO 2012), co
wytknęła Komisja Europejska…. Za to Polskę stać
było na budowę „Basenu Narodowego” i innych „Misiów na miarę naszych
możliwości”.
Rozwój sektora żeglugowego mógłby przyczynić się do
zmniejszenia bezrobocia (pogłębianie koryt rzek, budowa portów i przystani
rzecznych, wreszcie budowa samych środków transportu). Z kronikarskiego
obowiązku wspomnę tylko, że „rozruszanie” naszych rzek pomogłoby walczącej dziś
z kryzysem branży turystycznej…
Niestety, polscy decydenci wciąż stoją „plecami do
rzek” :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz