Morze
atramentu (a raczej farby drukarskiej) wylano nad nieszczęsną ustawą o
utrzymaniu czystości i porządku w gminach (a ściślej mówiąc jej nowelizacją z
lipca 2011 roku).
Obiecywano
(jak zwykle) że będzie lepiej, że skończy się zaśmiecanie lasów, wszyscy Polacy
będą grzecznie segregować odpady komunalne itd.
Jak
się skończyło? Jak zawsze... już widać pierwsze efekty"rewolucji" :(((. We wczorajszych „Wiadomościach”
TVP obejrzałem, utrzymaną w dramatycznym tonie relację z Białegostoku, gdzie
śmieci zaczynają zalegać na ulicach, bo władze miasta nie zdążyły dostarczyć nowych
pojemników, zresztą tak jak w moim rodzinnym Krakowie. Za to władze wielu gmin
(w tym Gminy Miejskiej Kraków) zdążyły „powierzyć” obowiązki ustawowe swoim
spółkom, wbrew zapisom ustawy utrzymaniu czystości i porządku w gminach,
nakazującej przeprowadzenie przetargów, wbrew opinii Prezesa Urzędu Ochrony
Konkurencji i Konsumentów czy Ministra Środowiska…
Gminy
zdążyły też ustalić spore podwyżki cen za wywóz odpadów (po ostatniej obniżce
stawek w Warszawie, ceny w Krakowie są przeciętnie dwukrotnie wyższe!).
To
wszystko bardzo celnie ujął to mec. Marian Mazurek w lipcowym Forbesie (dodatek
„Prawo dla przedsiębiorcy”) w artykule „Polska nie potrzebuje rewolucji”. Słusznie,
nie potrzebuje rewolucji, ale „pracy organicznej nad doskonaleniem stosunków
społeczno – gospodarczych”.
Mec.
Mazurek wskazał na niechlujstwo legislacyjne (np. na numerację typu „art. 9 zf” jako
coś niespotykanego), ograniczenie konkurencji (w sytuacji, gdy sektor
elektronergetyczny czy chemiczny, a także bankowy może podlegać regułom wolnego
rynku… ).
Mam tylko
jedną uwagę: numeracja typu „art. 9zf”, niestety nie jest ewenementem w
warunkach polskich. Wystarczy lektura ustawy – prawo farmaceutyczne czy ustawy
o postępowaniu egzekucyjnym w administracji… Kiedy skończy się legislacyjny
horror? Nieprędko…
Poniżej pojemniki rodem z Brazylii:)
Fot. www.sxc.hu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz