poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Licz na zieleń (miejską) – jak poprawić jakość życia w miastach?



Inicjatywa „Licz na zieleń”
W dniu 26 marca br. Fundacja Sendzimira (http://www.sendzimir.org.pl/) uruchomiła platformę internetową Licz na zieleń. Pod adresem: www.licznazielen.pl można wziąć udział w krótkim badaniu na temat zieleni, a następnie sprawdzić jego wyniki na interaktywnej mapie! Zebrane w ten sposób informacje trafią do instytucji miejskich i pomogą chronić zieleń oraz zarządzać nią zgodnie z potrzebami mieszkańców. Na początek „pod lupę” wzięto Kraków, Łódź, Poznań i Warszawę.  Ja już wypełniłem ankietę i zaznaczyłem „problemowe” obszary:)
Współczesne miasta bardzo potrzebują zieleni, która oczyszcza powietrze, tłumi hałas, jest schronieniem dla rozmaitych zwierząt, decyduje o wartości nieruchomości, poprawia samopoczucie mieszkańców, a przy okazji poprawia stosunki wodne –  lokalne podtopienia po gwałtownych ulewach to nie tylko kwestia zatkanych studzienek kanalizacyjnych ale również brak miejsc, gdzie woda deszczowa mogłaby wsiąkać („betonowanie” i „asfaltowanie” miast to ślepa uliczka!).
Sztandarowym przykładem degradacji gruntów i braku zieleni są japońskie miasta – prawdziwe „betonowe pustynie”. Wróćmy jednak do kraju nad Wisłą. Opisana wyżej inicjatywa skłoniła mnie do pewnych przemyśleń…

Zieleń miejska a polskie prawo
Ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody (u.o.p.) wielokrotnie wskazuje na znaczenie zieleni miejskiej (i wiejskiej) – chronionego składnika przyrody. Ale czym naprawdę jest ta zieleń? Art. 5 pkt 21 u.o.p. definiuje tereny zieleni jako: tereny wraz z infrastrukturą techniczną i budynkami funkcjonalnie z nimi związanymi, pokryte roślinnością, znajdujące się w granicach wsi o zwartej zabudowie lub miast, pełniące funkcje estetyczne, rekreacyjne, zdrowotne lub osłonowe, a w szczególności parki, zieleńce, promenady, bulwary, ogrody botaniczne, zoologiczne, jordanowskie i zabytkowe oraz cmentarze, a także zieleń towarzyszącą ulicom, placom, zabytkowym fortyfikacjom, budynkom, składowiskom, lotniskom oraz obiektom kolejowym i przemysłowym. Słabością tej definicji jest m.in. ograniczenie jej zakresu do terenów zabudowanych. 
Warto zaznaczyć, że parki, ogrody, cmentarze i inne formy zaprojektowanej zieleni, mogą stanowić zarówno zabytki jak i pomniki przyrody. Co istotne, ochrona zwierząt i roślin przewidziana przez u.o.p. polega na ograniczaniu możliwości wycinania drzew i krzewów oraz likwidacji terenów zieleni, czemu zresztą służy system (dotkliwych!) opłat i kar pieniężnych.
Co więcej, istnieje możliwość zakładania terenów zieleni i zadrzewień (drzew i krzewów w pasie drogowym) – jest to obowiązek rad gmin wynikający z art. 78 u.o.p. w związku z art. 7 ustawy z dnia 8 marca 1990 roku o samorządzie gminnym. Pytanie tylko czy tak ogólnikowo sformułowany obowiązek można wyegzekwować? Zwłaszcza, że przy uchwalaniu planów miejscowych w Polsce „priorytet” mają inwestycje budowlane (co w późniejszej perspektywie oznacza wpływy z tytułu podatku od nieruchomości…).
Istnieje również możliwość zakładania zadrzewień  poza obszarami o zwartej zabudowie za zgodą właściciela gruntu (art. 79 u.o.p.) oraz tworzenia parków gminnych na terenach położonych poza obrębem miast i wsi o zwartej zabudowie, pokrytych drzewostanem i nieobjętych ochroną na podstawie ustawy z dnia 23 lipca 2003 roku o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (art. 81 u.o.p.). Rada gminy może uznać taki obszar za park gminny, jeżeli stanowi własność gminy, a jeżeli stanowi własność innego podmiotu - za zgodą właściciela.
Zarówno art. 79 jak i 81 u.o.p. to podwaliny dla wprowadzenia w przyszłości systemu zwanego w krajach anglosaskich town and village green. Instytucja ta (w dużym uproszczeniu) polega na uznaniu terenów zieleni, wykorzystywanych nieprzerwanie przez co najmniej 20 lat przez społeczność lokalną np. w celach rekreacyjnych (zarazem niewykorzystywanych przez ich właścicieli w innych celach) za własność publiczną podlegającą ochronie prawnej takiej jak np. rezerwaty przyrody (konstrukcja takiego rozwiązania przypomina nasze instytucje prawne zasiedzenia i wywłaszczenia, a sam teren uznany za town and village green jest obciążony prawem rzeczowym przypominającym służebność gruntową). Ale do tego daleka droga… Zresztą temat town and village green  zasługuje na osobnego posta.

Przepisów nie brakuje, tylko co z tego?
Praktyka dnia codziennego pokazuje, że zapisy ustaw to jedno, a rzeczywistość to drugie. Przy okazji realizacji inwestycji wycina się drzewa i krzewy, jak popadnie. Cóż z tego, że później pracownicy „korpo”, w ramach „czynów społecznych” (a właściwie CSR) zasadzą kilka drzewek? Odtwarzanie zasobów przyrodniczych takich jak drzewa trwa bardzo długo…
Można ubolewać, że orzecznictwo sądów administracyjnych nie może stanowić wsparcia dla coraz bardziej kurczących się terenów zielonych. Kontrowersyjny wyrok WSA w Warszawie z dnia 2 czerwca 2010 roku (sygn. akt IV SA/Wa 476/10) wpisuje się w narrację inwestorów wywierających naciski na lokalne władze.
W orzeczeniu tym stwierdzono, że: 1. Definicja pojęcia terenu zielonego nie uprawnia do oceny, że każde drzewo czy drzewa usytuowane w terenie zwartej zabudowy, towarzyszące budynkowi, posiadające niewątpliwie walor estetyczny stanowią teren zieleni. 2. Fakt istnienia zorganizowanego zespołu zieleni, nawet celowo założonego, jednak na nieruchomości stanowiącej prywatną własność czy nieruchomości oddanej w użytkowanie wieczyste nie uprawnia do przypisania tej formie zieleni statusu terenu zieleni, właśnie z tego powodu, że istniejąca na tym terenie roślinność nie jest przeznaczona do pełnienia żadnych publicznych funkcji i nie musi być publicznie dostępna.
Zwłaszcza druga teza ww. wyroku niweczy ideę ochrony zieleni miejskiej (wiejskiej). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że własność (nieruchomości) to „świętość” i wartość o charakterze konstytucyjnym, jednakże Konstytucja RP pozwala na ograniczenie własności m.in. ze względu na ochronę środowiska!
Czy stworzenie „zielonego” miasta jest możliwe czy to tylko fantazja ekologów? Owszem, jest możliwe. Sztandarowym przykładem „miasta – ogrodu” jest Letchworth Garden City w pobliżu Londynu. W Polsce ideę tę odzwierciedla podwarszawska Podkowa Leśna! Ponadto, nie sposób zapomnieć o najlepszych na świecie „zrównoważonych miastach”, takich jak Vancouver, Kurytyba czy Kopenhaga…

sobota, 26 kwietnia 2014

Rosja zakazuje GMO!



Nie sądziłem, że napiszę coś dobrego o Rosji (zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń…), ale nigdy nie mów nigdy!
Dwa tygodnie temu rosyjski rząd wprowadził embargo na produkty GMO. Oficjalnie ze względu na zdrowie Rosjan i bezpieczeństwo ekologiczne, a nieoficjalnie – jako zemstę na Amerykanach za wprowadzone przez nich sankcje za zajęcie Krymu. USA to jeden z czołowych światowych producentów żywności GMO i nasion roślin modyfikowanych genetycznie...
W lutym rosyjska Duma uchwaliła całkowity zakaz uprawy roślin GMO, który wejdzie w życie w lipcu. Rosjanie twierdzą, że sami się wyżywią, w co wątpię – ich „gospodarność” jest znana od dawna. Z drugiej strony, patrząc na rosyjskie środowisko naturalne, zdegradowane przez przemysł ZSRR oraz współczesnej Rosji, rozprzestrzenienie organizmów GMO byłoby dla Rosji przysłowiowym gwoździem do trumny… Pozytywnym aspektem rosyjskiego „nie” dla GMO jest to, że europejscy (w tym polscy) producenci rolni, chcąc eksportować tam żywność będą musieli zrezygnować z GMO, co nam wszystkim wyjdzie na zdrowie!
Natomiast w samych Stanach batalia o odpowiednie znakowanie żywności GMO trwa nadal i nie skończy się szybko: http://www.foodsafetynews.com/2014/04/new-federal-bill-aims-to-squash-state-gmo-labeling-efforts/#.U1vj11feLd0.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Życzenia Świąteczne


Wszystkim Czytelnikom życzę radosnych, spokojnych i pogodnych Świąt Wielkanocnych. 
Wesołego Alleluja!
Jacopo Tintoretto: Zmartwychwstanie (1565). Grafika: www.wikipaintings.org


wtorek, 15 kwietnia 2014

Art. 59 ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi – kolejny zbędny przepis.



Była już mowa o art. 32 ustawy „opakowaniowej”. Pora na art. 59 – kuriozalny nawet jak na polskie warunki.
Zgodnie z tym przepisem: Kto osobie uprawnionej do przeprowadzenia kontroli w zakresie przestrzegania i stosowania przepisów ustawy udaremnia lub utrudnia wykonanie czynności, o których mowa w art. 53 ust. 4 (czyli czynności kontrolnych), podlega karze grzywny. Pozornie jeszcze jeden przepis karny, jakich wiele w polskich ustawach środowiskowych (niestety zbyt wiele…).
Tymczasem art. 225 § 1 Kodeksu karnego jasno określa, że: Kto osobie uprawnionej do przeprowadzania kontroli w zakresie ochrony środowiska lub osobie przybranej jej do pomocy udaremnia lub utrudnia wykonanie czynności służbowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Bez wątpienia, kontrola w zakresie gospodarki opakowaniami jest kontrolą w zakresie ochrony środowiska (wskazuje na to znowelizowany art. 2 ustawy o Inspekcji Ochrony Środowiska). Do tego, art. 7 w związku z art. 1 k.k. i art. 1 kodeksu wykroczeń wyraźnie rozgranicza przestępstwa od wykroczeń. Jeżeli przedsiębiorca będzie utrudniał lub udaremniał kontrolę (chociażby przez bierny opór, na co zwracał uwagę prof. Zoll) to czy będzie odpowiadał równocześnie za występek (przestępstwo) i wykroczenie?
W pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że tak! Art. 10 § 1 kodeksu wykroczeń przewiduje wszakże zbieg przestępstwa i wykroczenia, gdy ten sam (jeden) czyn wyczerpuje zarazem ich znamiona. Tyle, że zbieg wykroczenia z przestępstwem musi być rzeczywisty, a nie jedynie pozorny. Będzie pozorny, jeżeli dany czyn wypełnia znamiona przestępstwa, w którego opisie zawierają się wszystkie znamiona wykroczenia – a tak właśnie jest w przypadku zbiegu przepisów art. 59 ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi z art. 225 § 1 k.k.