wtorek, 30 sierpnia 2016

Odpady pozostawione w lesie zabijają… na razie owady.



Na stronie internetowej GDOŚ ukazał się apel o zaprzestanie śmiecenia w lasach.
Pomijając fakt, iż jest to wykroczenie z art. 162 Kodeksu wykroczeń,  pozostawione w lesie odpady, wystawiane na działanie czynników zewnętrznych (słońce, woda) mogą uwalniać szkodliwe substancje (o zakłóceniu krajobrazu przez sterty śmieci nie wspominając), takie „pamiątki” zagrażają naszym „braciom mniejszym”. Przykładem są żuki, które są wabione resztkami napojów pozostałych w butelkach czy kartonach. Żuki, wabione zapachem wchodzą do butelek lub kartonów ale nie mogą już wyjść…
Dlaczego o tym piszę? Na obszarze 1 ha lasu żuki są w stanie „zutylizować” nawet do 250 kg martwych szczątków roślin i zwierząt, pełniąc ważną rolę w leśnych ekosystemach. Ludzie raczej ich nie zastąpią...
Pamiętajmy o tym, odwiedzając lasy.

piątek, 19 sierpnia 2016

(Zielone) zamówienia publiczne po nowelizacji…



W dniu 28 lipca br. weszła w życie długo oczekiwana nowelizacja ustawy – Prawo zamówień publicznych (p.z.p.). Jest to lekko spóźniona implementacja dwóch unijnych dyrektyw (2014/24/UE i 2014/25/UE), która spowoduje duże zamieszanie w „branży”.
Wśród wielu (niewątpliwie) pozytywnych zmian w cyt. ustawie, można dostrzec kilka „ekologicznych nowalijek”. Kto pamięta hasło „zielone zamówienia publiczne”? W polskiej praktyce nie miało ono większego znaczenia, tak jak inne klauzule „społeczne”, skoro obowiązywał dogmat najniższej ceny…
Być może sytuacja się zmieni, gdyż ustawodawca przewidział instrumenty wspomagające stosowanie aspektów środowiskowych w przetargach (i nie tylko!!!). W końcu nowelizacja p.z.p. zakłada promowanie i realne wykorzystywanie pozaekonomicznych celów zamówień publicznych takich jak ochrona środowiska…
Pierwszym jest zmiana brzmienia art. 29 ust. 4 p.z.p. odnośnie stosowania tzw. klauzul „społecznych”. Teraz zamawiający może określić w opisie przedmiotu zamówienia wymagania związane z realizacją zamówienia, które mogą obejmować m.in. aspekty środowiskowe. Ponadto, na podstawie art. 30 ust. 8 pkt 2 lit a p.z.p. zamawiający roboty budowlane może (w opisie przedmiotu zamówienia) wymagać od materiału, produktu lub usługi, określonych poziomów oddziaływania na środowisko i klimat.
Z kolei, na podstawie art. 30b ust. 1 p.z.p.  zamawiający może wymagać od wykonawców przedstawienia certyfikatu wydanego przez jednostkę oceniającą zgodność lub sprawozdania z badań przeprowadzonych przez tę jednostkę jako środka dowodowego potwierdzającego zgodność z wymaganiami lub cechami określonymi w opisie przedmiotu zamówienia, kryteriach oceny ofert lub warunkach realizacji zamówienia. Może to być np. certyfikat ISO lub EMAS.
Bardzo ciekawym (i od dawna oczekiwanym!) rozwiązaniem jest żądanie od wykonawców udzielenia wyjaśnień dotyczących wyliczenia ceny lub kosztu, w przypadku, gdy cena wydaje się rażąco niska. Wyjaśnienia mogą dotyczyć m.in. wyliczenia ceny lub kosztu w zakresie wynikającym z przepisów prawa ochrony środowiska (art. 90 ust. 1 pkt 4 p.z.p.).
Jeden z koronnych, można by rzec, przepisów p.z.p. (art. 91), zawierający zasadę wyboru oferty najkorzystniejszej na podstawie kryteriów oceny ofert określonych w specyfikacji istotnych warunków zamówienia, zmieniono tak, że obecnie kryteriami oceny ofert są cena lub koszt albo cena lub koszt i inne kryteria odnoszące się do przedmiotu zamówienia, w szczególności aspekty środowiskowe, w tym efektywność energetyczna przedmiotu zamówienia.
            Nowelizacja kładzie nacisk na pojęcie cyklu życia przedmiotu dostawy np. urządzeń biurowych. Rachunek kosztów cyklu życia może obejmować w szczególności koszty poniesione przez zamawiającego lub innych użytkowników związane z użytkowaniem (np. koszty zużycia energii i innych zasobów), wycofaniem z eksploatacji (np. koszty zbierania i recyklingu) oraz koszty przypisywane ekologicznym efektom zewnętrznym związane z cyklem życia produktu, usługi lub robót budowlanych dotyczące emisji gazów cieplarnianych i innych zanieczyszczeń oraz inne związane z łagodzeniem zmian klimatu (o ile ich wartość pieniężną można określić i zweryfikować).
Powyższe zapisy zweryfikuje praktyka dnia powszedniego…
Jeszcze przed nowelizacją pojawiła się „perełka” – wyrok  Krajowej Izby Odwoławczej przy Prezesie Urzędu Zamówień Publicznych z dnia 23 września 2014 roku (sygn. akt KIO 1857/14). KIO orzekła, że  stawiając silnikom zamawianych autobusów wymagania dotyczące ich pojemności, w pierwszej kolejności zamawiający powinien kierować się kosztami eksploatacji tych jednostek napędowych, wśród których decydujące znaczenie ma zużycie paliwa, gdyż stanową one olbrzymią część kosztów działalności zamawiającego. KIO uznała, że optymalizacja powyższych kosztów jest elementem niezbędnym dla dalszego funkcjonowania zamawiającego, jak również wyrazem dbałości o finanse publiczne. Kolejnym ważnym elementem jest kwestia ochrony środowiska oraz wytycznych UE w tym zakresie. Czyli można wymagać czegoś więcej niż korzystna cena…
Na marginesie, omawiana nowelizacja p.z.p. wprowadza instytucję prawną partnerstwa innowacyjnego, jako zupełnie nowy tryb udzielania zamówień publicznych. Zgodnie z wytycznymi wynikającymi z dyrektywy 2014/24/UE oraz strategii „Europa 2020” istotnym zagadnieniem są innowacje, w tym ekoinnowacje. Co prawda, nowy art. 73a p.z.p. nie odnosi się bezpośrednio do tego zagadnienia, to niewykluczone jest zastosowanie przez zamawiającego dodatkowej punktacji za np. mniejszą emisję spalin przez samochody.
Pozostaje życzyć sobie, aby środki publiczne (a tak naprawdę nasze pieniądze pochodzące z podatków) były racjonalnie wydawane.

środa, 17 sierpnia 2016

Odpady zmieniają zwyczaje zwierząt... na gorsze!



Niestety, marnowanie żywności, przepełnione składowiska odpadów czy wyrzucanie śmieci do lasu szkodzi przyrodzie i to dosłownie. Niedźwiedzie, pawiany czy nasze swojskie bociany, mając do wyboru samodzielne zdobywanie pożywienia i konsumpcję tego, co zostawiamy w lasach (i nie tylko), wybierają drugą opcję. Wpływa to m. in. na ich liczebność.

sobota, 6 sierpnia 2016

Polska przegrywa w Luksemburgu. Słaba ochrona wód czyli 8 lat zaniedbań…



Doczekaliśmy się skutków polityki (nomen omen) „ciepłej wody w kranie”. Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z dnia 30 czerwca 2016 roku (sprawa C – 648/13 Komisja Europejska v. Rzeczpospolita Polska) nie pozostawia wątpliwości – pomimo 8 lat upomnień, Polska nie dokonała (pełnej lub prawidłowej) transpozycji szeregu przepisów dyrektywy 2000/60/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 23 października 2000 roku  ustanawiającej ramy wspólnotowego działania w dziedzinie polityki wodnej (czyli ramowej dyrektywy wodnej).

Nie lać wody bez sensu…
Niektórzy pewnie wzruszą ramionami, ot kolejna „unijna” połajanka… Rzecz w tym, że sprawa dotyczy naszych zasobów wodnych, a z tymi nie jest najlepiej. Obecnie w  Polsce na jednego  mieszkańca przypada ok 1600 m³ wody rocznie, a w okresach suszy nawet poniżej 1000 m³ na osobę rocznie – dla porównania, na jednego mieszkańca Europy przypada średnio w ciągu roku około 4500 m³, a średnia światowa to około 7300 m³!
Niewielkim pocieszeniem będzie to, że Czechy, Malta i Cypr mają podobne problemy. Pisałem już kiedyś, że jesteśmy krajem paradoksów: podczas intensywnych opadów – powodzie, podczas braku opadów – susza i stepowienie kraju. Ministerstwo Środowiska podało ostatnio, że retencja wodna w Polsce wynosi zaledwie 6,5% odpływu rocznego!!! Reszta wody odpływa bezużytecznie do morza, nie dając pełnej możliwości ochrony przed powodzią i suszą, a także nie gwarantując odpowiedniego zaopatrzenia w wodę.
Skutki braku dostatecznej ilości wody odczuliśmy rok temu, kiedy spółka PSE S.A. (operator systemu przesyłowego) wprowadziła ograniczenia w dostarczaniu i poborze energii elektrycznej (tzw. 20 stopień zasilania… czyż nie brzmi znajomo?). Polskie elektrownie są chłodzone wodą z rzek i jezior, a zbyt niski poziom tych wód utrudnia/uniemożliwia pracę elektrowni. Brak wystarczającej ilości wody to również droższa żywność, tak więc utrzymywanie obecnego stanu gospodarowania wodami może podwójnie uderzyć „po kieszeni”…

Polskie prawo do zmiany…
Komisja Europejska zarzucała Polsce m.in. niepełne i nieprawidłowe przeniesienie do zapisów prawa polskiego definicji zawartych w ramowej dyrektywie wodnej oraz niewywiązanie się z obowiązku monitorowania obszarów chronionych. Wprawdzie Polska monitoruje kąpieliska i punkty poboru wody pitnej, ale nie monitoruje już jakości wody w chronionych siedliskach przyrodniczych oraz dzikiej fauny i flory (obszary Natura 2000)…
KE zarzuciła Polsce niewprowadzenie przepisów o kontroli emisji, mających na celu kontrolę takich zagrożeń jak zanieczyszczenie wód azotem, powodujące pojawianie się zielonych alg w wodach. Co istotne, ramowa dyrektywa pozwala, aby państwa członkowskie wprowadzały w tym zakresie przepisy bardziej restrykcyjne niż unijne.
Polska nie określiła również metod monitorowania  stanu ekologicznego i chemicznego wód powierzchniowych i podziemnych. Zresztą o czym dyskutować, skoro ustawa – Prawo ochrony środowiska nie zawiera definicji monitoringu środowiska, ale posługuję się tym pojęciem (sic!). Nie jest to jedyny przypadek w tej ustawie!
Miejmy nadzieję, że obecny Minister Środowiska będzie pracował lepiej niż jego poprzednicy (którzy zwiększyli zatrudnienie w ministerstwie ale pozostawili zaległości legislacyjne, które na dzień 19 listopada 2015 roku oznaczały brak 585 aktów prawnych, w tym brak nowej ustawy – Prawo wodne, 14 rozporządzeń Rady Ministrów i 2 rozporządzeń z zakresu gospodarki wodnej). A na horyzoncie widać 4 sprawy dotyczące ochrony wód, które mogą skończyć się kolejnymi niekorzystnymi dla Polski wyrokami TSUE i karami finansowymi.
Dużo zależy od obecnie procedowanego projektu ustawy – Prawo wodne, który wzbudził ostatnio kontrowersje z powodu wysokości opłat dla rolników i producentów wód butelkowanych.
O projekcie napiszę w osobnym poście…