poniedziałek, 28 listopada 2016

Hałas nie ustaje… Kilka uwag na marginesie uchwały Sądu Najwyższego.



Na początku listopada br. pisałem o hałasie lotniczym i nowych możliwościach dochodzenia odszkodowań związanych z tą uciążliwością, jakie powstaną po zmianie niektórych przepisów.
Niedawno, bo 22 listopada br., Sąd Najwyższy, uchwałą „siódemkową” (tj. w składzie 7 sędziów) podjął uchwałę (sygn. akt III CZP 62/16), która musiała mocno zdenerwować właścicieli nieruchomości położonych wokół lotniska Okęcie (około 2,5 tys. osób!), którzy wnieśli pozwy przeciwko Polskim Portom Lotniczym. SN uznał, że poprzednio obowiązujące rozporządzenie Wojewody Mazowieckiego nr 50 z dnia 7 sierpnia 2007 roku utraciło moc obowiązującą w sprawie utworzenia obszaru ograniczonego użytkowania dla Portu Lotniczego im. Fryderyka Chopina obowiązywało do dnia wejścia w życie uchwały nr 76/11 Sejmiku Województwa Mazowieckiego z dnia 20 czerwca 2011 roku w sprawie ustanowienia obszaru ograniczonego użytkowania dla tego lotniska. A dwuletni okres przedawnienia roszczeń już upłynął… To tylko dowodzi, jak potrzebna jest nowelizacja o której pisałem w poprzednim poście.
Skoro jesteśmy przy temacie hałasu, to warto wskazać na cenną inicjatywę Rzecznika Praw Obywatelskich, który zwrócił się w sierpniu br. do Ministra Środowiska z prośbą o rozważenie zmian legislacyjnych, mających na celu ograniczenie hałasu pochodzącego z organizowanych w centrach miast imprez masowych. Minister uznał, że nie ma możliwości zmiany przepisów ustawy – Prawo ochrony środowiska (p.o.ś.).  Powód jest prozaiczny (cyt.) „wszystkie imprezy masowe są głośne” ale uznał za zasadną zmianę przepisów ustawy z dnia 20 marca 2009 roku o bezpieczeństwie imprez masowych w celu minimalizacji uciążliwości środowiskowych.
Pożyjemy, zobaczymy… Jak na razie samorządy nie radzą sobie z tym problemem (kto mieszka w centrum Krakowa, wie o czym piszę). Może jednak tym razem?
Patrząc na efekty działań władz centralnych i lokalnych w kwestii ochrony przed hałasem (który szkodliwie oddziałuje nie tylko na ludzi ale i na zwierzęta!), można dojść do wniosku, iż najlepiej „wziąć sprawy w swoje ręce” czyli wystąpić z pozwem przeciwko hałaśliwemu sąsiadowi (potrzeba sporo pieniędzy i cierpliwości aby walczyć z niedozwolonymi immisjami…) albo skierować się do organów ochrony środowiska, co i tak skończy się w sądzie (tyle, że administracyjnym i za trochę mniejszymi nakładami finansowymi).
Warto pamiętać, że sądy administracyjne w ostatnich latach coraz lepiej dostrzegają problem osób dotkniętych hałasem. Wystarczy wskazać wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie z dnia 8 września 2016 roku (sygn. akt II SA/Sz 404/16), w myśl którego przepis art. 115a ust. 1 p.o.ś. obliguje organ do wydania decyzji w przedmiocie dopuszczalnego poziomu hałasu w sytuacji, gdy przekroczone są wskaźniki hałasu i to bez względu na to, czy przekroczenie dopuszczalnego poziomu hałasu miało charakter wyjątkowy (incydentalny, jednorazowy), czy powtarzalny!
Kilka razy sądy administracyjne podkreślały, że jeżeli w sprawie są wątpliwości, wojewódzki inspektor ochrony środowiska ani starosta nie mogą odmówić ponownych pomiarów akustycznych. W jednym z wyroków wprost wskazano, że hałas mierzy się w najgłośniejszym miejscu (inspektorzy ochrony środowiska ustawili urządzenia pomiarowe za ścianą budynku… no comments). Stroną postępowania prowadzonego na podstawie art. 115a p.o.ś. może być wspólnota mieszkaniowa (a jest to istotne, gdy hałas pochodzi z tzw. urządzeń zewnętrznych np. stacji transformatorowych, agregatów prądotwórczych czy klimatyzatorów). Decyzję w przedmiocie dopuszczalnego poziomu hałasu można wydać także w sytuacji, gdy po uruchomienia nowego obiektu zmienił się sposób faktycznego zagospodarowania i wykorzystywania terenów sąsiadujących, dla którego ustawodawca przewiduje bardziej rygorystyczne normy dopuszczalnego poziomu hałasu.
Jednak najbardziej palącym problemem jest obowiązujące wciąż (!) rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 1 października 2012 roku zmieniające rozporządzenie w sprawie dopuszczalnych poziomów hałasu w środowisku. W cudowny sposób „wyciszono” obszary dużych miast – poprzez podniesienie dopuszczalnych poziomów hałasu (sic!), co negatywnie oceniła NIK w opublikowanych w 2014 roku wynikach kontroli. Przypomina to trochę historie zasłyszane od znajomych o komisjach lekarskich przy wojskowych komisjach uzupełnień, które „uzdrawiały” przyszłych poborowych, aby zapełnić koszary, że o lekarzach – orzecznikach ZUS nie wspomnę.
A przepisy dyrektywy 2002/49/we Parlamentu Europejskiego i Rady  z dnia 25 czerwca 2002 roku odnoszącej się do oceny i zarządzania poziomem hałasu w środowisku nadal wadliwie implementowana…
Za to ekrany akustyczne mają się dobrze i nadal osłaniają pustkowia (żeby było ciekawiej podczas swojej wycieczki do Rumunii nie napotkałem ani jednego ekranu, dzięki czemu mogłem podziwiać piękne krajobrazy…).

piątek, 18 listopada 2016

Sprowadzasz z zagranicy odpady bez zezwolenia? Dostaniesz „zaproszenie” od prokuratora! Nawet gdy przywozisz samochód…



Jeśli ktoś nie wierzy w to, co napisałem powyżej, to lektura niedawno wydanego wyroku Sądu Najwyższego z pewnością go przekona…
Przywożąc do Polski odpady z zagranicy trzeba przejść procedurę administracyjną,  określoną w ustawie z dnia 29 czerwca 2007 roku o międzynarodowym przemieszczaniu odpadów: podać swoje dane i dane przewoźnika odpadów, rodzaj i ilość odpadów, rodzaj transportu i trasę przewozu odpadów oraz miejsce ich odzysku lub unieszkodliwiania. Jest jeszcze przeszkoda w postaci rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 24 czerwca 2008 roku w sprawie rodzajów odpadów, których przywóz w celu unieszkodliwiania jest zabroniony.
 Niektórzy chcą iść na skróty, tyle, że wiąże się to ryzykiem kary pieniężnej w wysokości od 50 000 do 300 000 zł (sic!). Jakie znaczenie ma ta okoliczność dla statystycznego Jasia Kowalskiego, o tym kilkanaście linijek dalej…
W dniu 11 października 2016 roku zapadł wyrok Sądu Najwyższego (sygn. akt V KK 204/16) w sprawie przedsiębiorcy, który (ponad 10 lat temu…) bez zezwolenia sprowadził z Niemiec do Polski co najmniej 4399 ton przemieszanych odpadów komunalnych z mechanicznej obróbki odpadów innych niż zawierające substancje niebezpieczne. Uniewinniony przez sądy niższych instancji, na skutek kasacji wniesionej przez prokuratora trafił przed oblicze SN, który uchylił oba wyroki uniewinniające i przekazał sprawę dla sądu I instancji do ponownego rozpoznania…
Myślą przewodnią SN, zawartą w wyroku było stwierdzenie, iż: od czasu wprowadzenia do systemu prawa karnego przepisów ustanawiających odpowiedzialność karną za sprowadzanie odpadów z zagranicy wbrew przepisom, przedmiotem czynności wykonawczej były zawsze każde odpady, a więc także niezaliczane do odpadów niebezpiecznych.
Wyrok zapadł na podstawie art. 183 § 1 i 4 Kodeksu karnego: §  1. Kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, dokonuje odzysku, unieszkodliwia albo transportuje odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 (…) §  4. Karze określonej w § 1 podlega, kto wbrew przepisom przywozi odpady z zagranicy lub wywozi odpady za granicę.
            Oczywiście chodzi o przepisy ustawy o międzynarodowym przemieszczaniu odpadów. Co istotne, takie przestępstwo jest tzw. przestępstwem powszechnym – może je popełnić każdy! Jest także przestępstwem formalnym – nie jest wymagane zaistnienie skutku w postaci zanieczyszczenia środowiska ani nawet zagrożenie dla środowiska! Na marginesie, cytowany wyrok to pewne światełko w tunelu – sądy bardzo rzadko orzekają w sprawach z zakresu rozdziału XXII (art. 181 – 188) Kodeksu karnego…
Dlaczego, jak wcześniej napisałem, może to mieć znaczenie dla Jasia Kowalskiego? Otóż, za odpad może być uznany uszkodzony samochód sprowadzony z zagranicy!!!
Na nieszczęście dla tych, którzy sprowadzają „nówki, nie bite, do wyklepania (Niemiec płakał jak sprzedawał etc.)”, ukształtowała się linia orzecznicza sądów administracyjnych w przedmiocie definicji odpadu. Zabrakło by miejsca na blogu, gdybym chciał wymienić wszystkie orzeczenia, więc ograniczę się do dwóch „świeżych”.  
Takim orzeczeniem jest wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 20 maja 2016 roku (sygn. akt II OSK 2202/14), w którym sąd wyraził następujący poglądZgodnie z definicją pojazdu wycofanego z eksploatacji, która zawarta jest w art. 3 pkt 6 ustawy z 2005 r. o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji, pojazdem wycofanym z eksploatacji jest pojazd stanowiący odpad w rozumieniu ustawy z 2012 r. o odpadach. Kwestia wcześniejszego dopuszczenia pojazdu do eksploatacji poprzez jego zarejestrowanie nie ma zatem znaczenia.
Tak, to nie żart! Skarżący podnosił przed sądem, ze sprowadził samochód do naprawy i nie miał zamiaru jego „wyzbycia” (patrz definicja odpadu zawarta w art. 3 ust. 1 pkt 6 ustawy z dnia 14 grudnia 2012 roku o odpadach). Główny Inspektor Ochrony Środowiska nie uwierzył przedsiębiorcy  i nakazał oddanie odpadu do przedsiębiorcy prowadzącego stację demontażu lub przedsiębiorcy prowadzącego punkt zbierania pojazdów. Czy sprawa miała ciąg dalszy w prokuraturze, tego nie wiem.
            Jak szerokie jest pojęcie „odpadu”, wskazał NSA w wyroku z dnia 14 czerwca 2016 roku (sygn. akt II OSK 1985/14). Sąd wyraził stanowisko, iż: Do uznania danej substancji lub przedmiotu za odpad nie jest konieczne, aby istniał w systemie prawa obowiązek pozbycia się danej substancji lub przedmiotu, gdyż zgodnie z ustawą z 2001 r. o odpadach, odpadem staje się również substancja lub przedmiot w sytuacji, gdy posiadacz pozbywa się ich lub zamierza to zrobić. Sytuacja taka występuje zwłaszcza w przypadku pojazdów w przypadku, gdy pojazdy te są przeznaczane do demontażu (złomowania), niezależnie czy w danym momencie są technicznie sprawne.

czwartek, 10 listopada 2016

Ochrona środowiska po odzyskaniu niepodległości – ustawa wodna z 1922 roku.



Przeddzień Narodowego Święta Niepodległości to doskonała okazja, aby przypomnieć o trudnych początkach nowoczesnej ochrony środowiska w Polsce.
Jak się powszechnie sądzi, pierwszą polską regulacją „ekologiczną” była ustawa z dnia 10 marca 1934 roku o ochronie przyrody. Tymczasem ochronę środowiska w odrodzonej Polsce zapoczątkowała ustawa wodna z dnia 19 września 1922 roku. „Chwilę” wcześniej, Naczelnik Państwa – Józef Piłsudski, dekretem z dnia 21 listopada 1918 roku powołał Zarząd Dróg Wodnych Państwa Polskiego (zastąpiony w 1919 roku przez Ministerstwo Robót Publicznych)…
Ustawa wodna była nakierowana przede wszystkim na wykorzystanie wód płynących do celów żeglugi i przemysłu. Znalazły się tam jednak pewne wątki „środowiskowe” i cywilnoprawne (dotyczące prawa sąsiedzkiego i własności wód). Ustawa była wzorowana na pierwszej ustawie uważanej za „prawo wodne” w dzisiejszym rozumieniu – ustawie austriackiej z 1869 roku oraz na pruskiej ustawie wodnej z 1913 roku.
 Przepisy ustawy z 1922 roku dotyczyły własności wód, ich użytkowania, utrzymania i regulacji, ochronę przeciwpowodziową oraz zagadnień ustrojowych (systemu organów administracji publicznej). Art. 1 – 3 utrwalały rzymską zasadę flumina omnia sunt publica (wszystkie wody płynące są publiczne), co podkreślało nadzór Państwa nad stanem wód.
Art. 22 ustawy wprowadzał zakaz zanieczyszczania wód: Zabrania się rzucania do wód ziemi, piasku, żużli, kamieni, drzewa, stałych lub mulistych materji i padliny, tudzież składania takich przedmiotów na brzegach wód płynących, jeżeli istnieje niebezpieczeństwo, że mogą być przez wodę zebrane i wstrzymywać jej odpływ. Zabrania się również wpuszczania do wód takich rzeczy i wrzucania takich przedmiotów i materji, które, choćby nie wstrzymywały odpływu wody, mogłyby spowodować jej szkodliwe zanieczyszczenie. Na wyjątki od tego zakazu może zezwolić władza wodna, jeżeli skutkiem tego nie powstanie szkodliwe wstrzymanie odpływu lub zanieczyszczenie wody.
Art. 26 ustawy wodnej przewidywał odpowiedzialność cywilną za zanieczyszczenie wód. Zaostrzona odpowiedzialność (jak potwierdził później Sąd Najwyższy) była zbliżona do kodeksowej odpowiedzialności na zasadzie ryzyka (jedyną przesłanką wyłączającą odpowiedzialność było zastosowanie należytych środków ostrożności). Przewidziano również odpowiedzialność solidarną kilku przedsiębiorców. Niestety, w ustawie wodnej brakowało określenia granic dopuszczalności poziomu zanieczyszczenia wód i definicji ścieków. Natomiast art. 242 i 243 cyt. ustawy przewidywały odpowiedzialność karną…
Ochronie środowiska (pośrednio) służył również system pozwoleń władzy wodnej na użytkowanie wód (pierwowzór dzisiejszych pozwoleń wodnoprawnych). Ponadto, dla źródeł wody pitnej ustanawiano obszary ochronne.  
Ustawa obowiązywała do dnia 12 grudnia 1962 roku, kiedy to została uchylona ustawą z dnia 30 maja 1962 roku – Prawo wodne. Ale to już inna historia…

czwartek, 3 listopada 2016

Więcej czasu na uzyskanie odszkodowania za hałas z lotniska (i nie tylko). Prawo cywilne w ochronie środowiska.



Za głośno…
            Niejeden z was słyszał o problemie związanym z funkcjonowaniem lotnisk (cywilnych lub wojskowych), jakim jest nadmierny hałas. Startujące i lądujące samoloty mogą uprzykrzyć życie niejednemu sąsiadowi „portu lotniczego”. Jednak z drugiej strony, lotniska są niezbędne do rozwoju gospodarczego. Jak to pogodzić?      
Hałas lotniczy potrafi oddziaływać wiele kilometrów od lotniska! Jak działa na zwierzęta, można się tylko domyślać…

Obecny stan prawny
Ustawodawca przewidział możliwość wystąpienia konfliktu interesów na linii właściciel gruntu/budynku/lokalu mieszkalnego – zarządzający lotniskiem/właściciel składowiska odpadów lub oczyszczalni ścieków/zarządca drogi (np. autostrady)…
Art. 129 ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 roku – Prawo ochrony środowiska (p.o.ś.) stanowi, że w przypadku ograniczenia sposobu korzystania z nieruchomości korzystanie z niej lub z jej części w dotychczasowy sposób lub zgodny z dotychczasowym przeznaczeniem stało się niemożliwe lub istotnie ograniczone, właściciel (użytkownik wieczysty) nieruchomości może żądać wykupienia nieruchomości lub jej części. Jeżeli korzystanie z nieruchomości zostało ograniczone, jej właściciel (użytkownik wieczysty/osoba, której przysługuje prawo rzeczowe do nieruchomości np. użytkowanie lub służebność) może żądać odszkodowania za poniesioną szkodę; szkoda obejmuje również zmniejszenie wartości nieruchomości.
Z roszczeniami opisanymi powyżej można wystąpić w okresie 2 lat od dnia wejścia w życie rozporządzenia wojewody (wydanego przed 1 stycznia 2008 roku) lub aktu prawa miejscowego powodującego ograniczenie sposobu korzystania z nieruchomości. O co dokładnie chodzi?
Art. 135 p.o.ś. pozwala na ustanowienie obszaru ograniczonego użytkowania, tam gdzie mimo zastosowania dostępnych rozwiązań technicznych, technologicznych i organizacyjnych nie mogą być dotrzymane standardy jakości środowiska poza terenem zakładu lub innego obiektu.
Taki obszar, dla przedsięwzięcia lub zakładu/obiektu, którego instalacja może zawsze znacząco oddziaływać na środowisko (w rozumieniu ustawy z dnia 3 października 2008 roku o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko) tworzy sejmik województwa, w drodze uchwały (co dotyczy większości lotnisk). Obszar ograniczonego użytkowania dla pozostałych zakładów lub innych obiektów, tworzy rada powiatu w drodze uchwały.
Tak naprawdę jedyną drogą do uzyskania rekompensaty jest zawarcie ugody (w przypadku żądania odszkodowania), zawarcie umowy sprzedaży nieruchomości (w przypadku żądania wykupu nieruchomości) albo (oby jednak nie) spór przed sądem powszechnym. Można też żądać zwrotu kosztów tzw. rewitalizacji akustycznej budynku (tj. przystosowania go do warunków określonych przepisami prawa budowlanego), najczęściej wymiany starych okien na okna o zwiększonej dźwiękoszczelności, izolacji elewacji oraz montażu klimatyzacji (ponieważ nadmierny hałas może uniemożliwiać wietrzenie pomieszczeń!). Sądy są dość przychylne dla właścicieli nieruchomości w tym względzie…
Można oczywiście toczyć boje przed sądami administracyjnymi, wnosząc skargę na uchwałę sejmiku województwa lub rady powiatu. Ale to długa i wyboista droga… I nie oznacza ona uzyskania rekompensaty!

Projekt nowelizacji p.o.ś. już w Sejmie…
Nasi parlamentarzyści już pracują nad wydłużeniem terminu do wystąpienia z roszczeniem o odszkodowanie z tytułu ograniczenia korzystania z nieruchomości z 2 do 5 lat oraz o umożliwienie dochodzenia takich roszczeń przez osoby, które uchybiły terminowi wskazanemu w obecnym brzmieniu przepisu. Impulsem do stworzenia projektu nowelizacji art. 129 p.o.ś. była petycja wójta gminy Buczek, w której znajduje się lotnisko wojskowe Łask (F-16!!!).
Obecnie okres przedawnienia roszczenia o odszkodowanie wynosi 2 lata od dnia wejścia w życie rozporządzenia lub aktu prawa miejscowego powodującego ograniczenie sposobu korzystania z nieruchomości. Posłowie proponują wydłużenie tego terminu do 5 lat i słusznie! Ponadto, nowy pięcioletni termin będzie miał zastosowanie do roszczeń powstałych przed dniem wejścia w życie nowelizacji i w tym dniu jeszcze nie przedawnionych.
W dniu 13 września br. sejmowa komisja ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa przeprowadziła pierwsze czytanie ww. projektu. Na razie skończyło się na czytaniu ale trzymajmy kciuki…
W uzasadnieniu nowelizacji p.o.ś. napisano, że początek biegu obecnie obowiązującego dwuletniego okresu, w którym należy wystąpić z roszczeniem, nie jest dostosowany do praktycznych aspektów ograniczenia korzystania z nieruchomości, ponieważ biegnie od chwili wejścia w życie aktu prawnego ustanawiającego ograniczenia, a nie od chwili faktycznego ujawnienia się niedogodności w korzystaniu z nieruchomości. Okres pomiędzy ustanowieniem ograniczeń a ich faktycznym występowaniem może trwać przecież dłużej niż dwa lata!
Potencjalny poszkodowany nie ma zbyt wiele czasu na uzyskanie informacji o uchwale sejmiku województwa, może więc „przegapić” datę wydania aktu prawa miejscowego. Przecież nikt nie ma obowiązku go informować o uchwaleniu takiego aktu albo jego zmianie, wprowadzającej nowe, zwiększającej dotychczasowe ograniczenia co do sposobu korzystania z nieruchomości lub przedłużającej na kolejny okres ograniczenia wprowadzone na określony czas (polecam artykuł A. Paczkowskiej Charakter prawny terminu dochodzenia roszczeń odszkodowawczych w związku z ustanowieniem sfery ograniczonego użytkowania. Przegląd Prawa Handlowego 2015/11/36 – 38).  
Oczywiście akty prawa miejscowego ogłasza się w dziennikach urzędowych ale przeciętny obywatel ich nie śledzi... A czas płynie nieubłaganie...

Termin zawity a przedawnienie.
Podstawowym problemem dla stron sporów sądowych w tym zakresie jest rozróżnienie terminu zawitego od przedawnienia roszczenia. Sądy (w tym Sąd Najwyższy) wylały hektolitry tuszu, aby wyjaśnić (subtelną?) różnicę między tymi instytucjami prawa cywilnego oraz charakter dwuletniego terminu określonego w art. 129 ust. 4 p.o.ś. Sam znalazłem ponad 20 wyroków SN…
Najlepszym wyjaśnieniem jest chyba fragment monografii prawniczej, którą tu zacytuję: Terminem zawitym jest termin, który określa czasowe granice do dokonania koniecznej do jego zachowania lub wykonywania prawa czynności, a których upływ powoduje wygaśnięcie prawa. Przedawnienie to instytucja prawa materialnego, która chroni dłużnika, aby nie musiał przez stosunkowo długi czas pozostawać w gotowości do spełnienia świadczenia i w niepewności co do tego, czy wierzyciel będzie chciał zrealizować swoje uprawnienia (tak A. Stępień – Sporek, F. Sporek w: Przedawnienie i terminy zawite. Warszawa 2009).
Trzeba pamiętać o tym, że upływ terminu zawitego brany jest przez sąd pod uwagę z urzędu, co wywołuje skutek wygaśnięcia roszczenia. Natomiast przedawnienie uwzględnia się wyłącznie na zarzut pozwanego (np. zarządzającego lotniskiem)!
Opisywany dwuletni termin jest terminem zawitym, co bardzo jasno określił SN w wyroku z dnia 2 października 2015 roku (sygn. akt II CSK 720/14):  Termin określony w art. 129 ust. 4 p.o.ś. jest terminem zawitym, a nie terminem przedawnienia. Jest to termin wyznaczony dla zgłoszenia roszczeń wskazanych w art. 129 ust. 1-3 p.o.ś. obowiązanemu do ich realizacji, którego dochowanie warunkuje zachowanie tych roszczeń. Odrębną kwestią jest przedawnienie tych roszczeń. Stanowią one roszczenia majątkowe, niemieszczące się w ramach odpowiedzialności deliktowej, w związku z czym stosuje się do nich termin przedawnienia wynikający z art. 118 k.c., biegnący od chwili ich powstania, tj. od dnia wprowadzenia ograniczeń korzystania z nieruchomości, gdyż wtedy stają się one wymagalne.
Co najciekawsze, trzy lata temu SN wyraził przeciwny pogląd do cytowanego powyżej. Niech żyje stabilność prawa!

Kolejny prezent dla właścicieli nieruchomości (i nie tylko)…
Wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 września 2015 roku (sygn. akt SK 21/14), art. 408 Kodeksu postępowania cywilnego (k.p.c.), ustanawiający pięcioletni termin na wznowienie postępowania cywilnego, w dniu 3 kwietnia 2017 roku straci moc obowiązującą.
Dlatego rząd złożył projekt nowelizacji, zakładający wydłużenie okresu, w którym można żądać wznowienia postępowania, do dziesięciu lat. W uzasadnieniu projektu rząd wskazał, że zasada stabilności prawomocnego orzeczenia sądowego nie może stać na przeszkodzie jego uchyleniu w sytuacji słuszności skargi obywatela. Trudno się z tym nie zgodzić…
Zdarza się, że strona poszukująca ochrony przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka (po wyczerpaniu drogi sądowej w Polsce), nawet jeżeli dysponuje orzeczeniem wydanym przez Trybunał, wskutek upływu czasu nie może złożyć skargi o wznowienie postępowania w swojej sprawie!
Nowelizacja k.p.c. umożliwi również zgłaszanie roszczeń odszkodowawczych powstałych w związku z wydaniem aktów normatywnych w rozumieniu art. 4171 k.c. (np. aktu prawa miejscowego jakim jest wspomniana wcześniej uchwała o utworzeniu obszaru ograniczonego użytkowania!).