poniedziałek, 24 lutego 2020

Stan (nie zawsze) wyższej konieczności a kara za wycięcie drzewa bez zezwolenia.


Ostatnio NSA rozważał kwestię stanu wyższej konieczności w kontekście usuwania drzew. Samo pojęcie stanu wyższej konieczności nie zostało nigdzie zdefiniowane, można jedynie polegać na orzecznictwie sądów.
Rozważania NSA dotyczyły art. 89 ust. 7 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody (u.o.p.)., zgodnie z którym: W przypadku usunięcia albo zniszczenia drzewa lub krzewu, albo uszkodzenia drzewa w okolicznościach uzasadnionych stanem wyższej konieczności, nie wymierza się administracyjnej kary pieniężnej. Przepis ten dodano po nowelizacji u.o.p., która weszła w życie w dniu 28 sierpnia 2015 roku. Wcześniej, lakoniczne zapisy u.o.p. powodowały, że często nakładano bardzo wysokie kary pieniężne na osoby, który chciały usunąć na własną rękę drzewa połamane po burzy (zagrażające zdrowiu lub życiu osób postronnych). Nieracjonalne działania organów gmin spowodowały, że w końcu dodano stosowny zapis…
NSA w wyroku z dnia 24 stycznia 2020 roku (sygn. akt II OSK 4004/19) stwierdził, że: Stan wyższej konieczności to zaistnienie nagłej, niespodziewanej, niedającej się przewidzieć sytuacji, w której zniszczenie drzew jest jedyną możliwością usunięcia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego zdrowiu i życiu czy też mieniu.
Sprawa dotyczyła spółki, która usunęła trzy drzewa tłumacząc to stanem wyższej konieczności polegającym na konieczności szybkiego przeprowadzenia inwestycji celu publicznego (budowy zabezpieczenia przeciwpowodziowego). Spółka tłumaczyła usunięcie drzew koniecznością ochrony życia i zdrowia ludzkiego, tyle, ze nie wskazała precyzyjnie o jakie konkretne zagrożenie chodzi…
Organ I instancji umorzył postępowanie w sprawie wymierzenia kary pieniężnej, organ II instancji uchylił ta decyzję, a spółka złożyła skargę do WSA w Warszawie, który podzielił stanowisko organu II instancji, uznając, że nie wystąpił stan wyższej konieczności. Wtedy spółka wniosła skargę kasacyjną do NSA. Jednak NSA nie uznał jej argumentacji i stwierdził, że o stanie wyższej konieczności można mówić wyłącznie w odniesieniu do czynników, których w normalnym stanie nie da się przewidzieć. Uważam, że to słuszne stanowisko – nie można interpretować stanu wyższej konieczności zbyt szeroko, gdyż stanowiłoby to pole do nadużyć i niekontrolowanej wycinki!
Powyższy wyrok wpisuje się w pewną tendencję orzeczniczą, której wyrazem jest m.in. wyrok NSA z dnia 8 października 2019 roku (sygn. akt II OSK 2752/17): Stan wyższej konieczności, o którym mowa w art. 89 ust. 7 u.o.p., uzasadniający natychmiastowe usunięcie albo zniszczenie drzewa lub krzewu albo uszkodzenie drzewa i zwalniający z obowiązku poniesienia administracyjnej kary pieniężnej, powinien być stanem nagłym i stwarzającym na tyle poważne zagrożenie dla dóbr prawnych o wyższej wartości niż drzewa lub krzewy (np. życie lub zdrowie ludzkie), że nie można oczekiwać na przybycie uprawnionych służb lub na uzyskanie odpowiedniego zezwolenia właściwego organu.
Warto też wskazać na ciekawy wyrok NSA z dnia 24 stycznia 2018 roku (sygn. akt II OSK 1407/17):  Wiejące wiatry na Pomorzu w okresie wiosenno-letnim nie stanowią zjawisk, których nie można przewidzieć. Są bowiem zjawiskami typowymi o tej porze roku. W tym miejscu należy wskazać, że skoro o stanie wyższej konieczności można mówić w odniesieniu do czynników działających, których w normalnym stanie nie da się przewidzieć, to do tych czynników nie można zaliczyć typowych wiatrów, które miałyby oddziaływać na uschnięte drzewa.

środa, 12 lutego 2020

Z suchej studni wody nie naczerpiesz – niektóre prawne aspekty poboru wody ze studni.


Przysłowia są mądrością narodu, stąd jedno z nich znalazło się w tytule postu. Do jego napisania skłoniła mnie lektura artykułu o nielegalnych studniach w Hiszpanii: https://www.dw.com/en/spains-vast-network-of-illegal-wells-exposed-after-death-of-toddler/a-47311150.
Prawo hiszpańskie (ustawa nr 29 z dnia 2 sierpnia 1985 roku) wymaga pozwolenia na kopanie studni oraz ich zgłoszenia do organów tamtejszego samorządu terytorialnego. Tymczasem „przedsiębiorczy” Hiszpanie, zwłaszcza rolnicy, kopią nielegalne ujęcia wód podziemnych pod osłoną nocy, stad ich nazwa: „księżycowe studnie”. Ponad milion nielegalnych studni w kraju zbliżonym do Polski pod względem powierzchni i liczby mieszkańców, na dodatek zmagającym się z notorycznymi brakami wody… (czyli podobnie jak w Polsce). Ale utrzymanie „truskawkowego imperium” (Hiszpania jest potentatem) wymaga stałego nawadniania.  Tymczasem zjawisko tzw. water scarcity narasta… Trwająca właśnie w Polsce „zima” (bez śniegu, z niewielką ilością deszczu) z pewnością pogłębi nasze problemy…
A jak to jest w Polsce? Czy nasze prawo nakłada jakieś obowiązki?

Trochę historii
Najstarsze studnie, jakie do tej pory znaleziono znajdują się na terenie Niemiec i liczą sobie ponad 7000 lat (kultura ceramiki wstęgowej). Wiele osób z pewnością kojarzy „żurawie studzienne” wynalezione w starożytnym Egipcie i stosowane do dziś przez niektórych polskich rolników…
W starożytnym Rzymie wypracowano koncepcję własności publicznej – do niej zaliczano wodę ze studni oraz wodę dostarczaną akweduktami do Wiecznego Miasta (już wtedy występowała plaga nielegalnego poboru wód!). Kodeks (cywilny) Napoleona odnosił się do studni w zarówno w aspekcie prawa sąsiedzkiego (zakaz kopania zbyt blisko nieruchomości sąsiedniej) jak i  służebności gruntowych (służebność poboru wody).
W Polsce międzywojennej funkcjonowała ustawa wodna z dnia 19 września 1922 roku, która traktowała wodę w studniach jako własność prywatną, nie nakładając żadnych wymogów w postaci zezwoleń czy zgłoszeń. Zabronione było jedynie kopanie studni blisko wałów przeciwpowodziowych. Natomiast przepisy sanitarne nakładały pewne obowiązki (stosowanie warunków techniczno – budowlanych) ze względu na liczne epidemie w latach 20-tych ubiegłego stulecia.
Po II wojnie światowej, w nowym ustroju nie istniały szczegółowe regulacje dotyczące budowania studni. Jednakże nieprecyzyjne przepisy pozwalały władzom centralnym czy lokalnym na swobodną interpretację, co miało istotne znaczenie, gdy chciały dokuczyć jakiemuś niepokornemu obywatelowi… 
Na szczęście Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku z dnia 20 grudnia 1982 roku (sygn. akt I SA 1134/82) wyjaśnił, że studnia mająca umożliwić właścicielowi gruntu korzystanie z wody na zaspokojenie potrzeb własnych i gospodarczych, podlega przepisom dotyczącym zwykłego korzystania z wody, dla jej wybudowania zatem nie jest wymagane pozwolenie wodnoprawne, a ponadto jako niezaliczona do obiektów budowlanych w rozumieniu ustawy z dnia 24 października 1974 roku – Prawo budowlane nie wymaga pozwolenia wodnoprawnego (a jedynie musi spełniać warunki techniczne jakim powinny podlegać obiekty budowlane). Ówczesne prawo wodne (ustawa z dnia 24 października 1974 roku - Prawo wodne) było bardzo nieprecyzyjne…
Wydawałoby się, że już wszystko jasne… Skąd więc „legendy ludowe”, powielane przez wielu urzędników, a czasem prawników (!), o tym, wykopanie zwykłej (przydomowej) studni na własne potrzeby wymaga pozwolenia budowlanego, pozwolenia wodnoprawnego a nawet wykonania prac geologicznych (!)? Zapewne jest to spowodowane niestabilnością prawa (częstymi zmianami, zwłaszcza prawa budowlanego), „radosną twórczością” niektórych organów administracji, oraz rozbieżnymi poglądami poszczególnych sądów administracyjnych.

Stan obecny
Pierwsze pytanie na które trzeba odpowiedzieć brzmi: czy na budowę studni wymagane jest pozwolenie budowlane lub zgłoszenie?  Odpowiedź brzmi: nie. Po nowelizacji ustawy z dnia 7 lipca 1994 roku – Prawo budowlane, od dnia 28 czerwca 2015 roku nie jest wymagane pozwolenie ani zgłoszenie.
Cóż, ustawodawca najwyraźniej uwzględnił linię orzeczniczą sadów administracyjnych, która jest aktualna od 2014 roku, m.in. (przełomowy) wyrok NSA z dnia 29 kwietnia 2014 roku (sygn. akt II OSK 2882/12). W tym wyroku (zapadłym na gruncie nieobowiązującej już ustawy z dnia 18 lipca 2001 roku – Prawo wodne!), sąd wskazał, że: jeżeli studnie wymienione w art. 124 pkt 5 p.w. są wykonywane na potrzeby zwykłego korzystania z wód z ujęć o głębokości do 30 m w celu zaspokojeniu potrzeb własnego gospodarstwa domowego, stanowią urządzenia budowlane niewymagające pozwolenia na budowę. Argumentacja zawarta w wyroku jest bardzo przekonująca – skoro wykopanie lub wywiercenie studni nie wymaga pozwolenia na budowę, to tym bardziej wykonanie jej obudowy.
Trzeba jednak pamiętać, że studnia jako budowla (w rozumieniu prawa budowlanego), podlega przepisom rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 roku  w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (§ 31 – 33), m.in. w zakresie odległości od granicy działki i rodzaju użytych materiałów. Trzeba też pamiętać, że zasadą jest przyłączenie działki do sieci wodociągowej, dopiero w braku możliwości przyłączenia można korzystać z indywidualnego ujęcia wody (§ 26 rozporządzenia)!
Poza tym, trzeba mieć na uwadze art. 80 ustawy z dnia 20 maja 1971 roku – Kodeks wykroczeń, który przewiduje kare grzywny za kopanie studni obok wału przeciwpowodziowego w odległości mniejszej niż 50 m od stopy wału.
Drugie pytanie: czy na budowę studni (czyli urządzenia wodnego) potrzebne jest pozwolenie lub zgłoszenie wodnoprawne?  Odpowiedź brzmi: nie, ale pod dwoma łącznie spełnionymi warunkami: studnia nie przekracza głębokości 30 metrów a pobór wody nie przekracza 5 metrów sześciennych na dobę! Wtedy możemy mówić o studni przydomowej („zwykłej”).
Na szczęście obowiązująca obecnie ustawa z dnia 20 lipca 2017 roku – Prawo wodne (p.w.), jest w tej kwestii precyzyjna – art. 395 pkt 5 p.w. stanowi, że pozwolenia wodnoprawnego albo zgłoszenia wodnoprawnego nie wymaga wykonanie urządzeń wodnych do poboru wód podziemnych na potrzeby zwykłego korzystania z wód z ujęć o głębokości do 30 m, natomiast art. 33 ust. 4 pkt 1  p.w. stanowi, że korzystanie z wód obejmuje pobór wód podziemnych lub wód powierzchniowych w ilości średniorocznie nieprzekraczającej 5 m3 na dobę. 
          Trzecie pytanie: czy na wykonanie studni przydomowej to roboty geologiczne wymagające zatwierdzenia właściwego organu? Odpowiedź: nie, jeżeli jest to studnia (kopana lub wiercona), spełniające dwie przesłanki z p.w. wskazane powyżej (do 30 m głębokości i do 5 m3 wody na dobę). 
          Zarówno obecnie obowiązująca ustawa z dnia 9 czerwca 2011 roku – Prawo geologiczne i górnicze (art. 3 pkt 2a), jak również poprzednia (uchylona) ustawa z dnia 4 lutego 1994 roku – Prawo geologiczne i górnicze wyraźnie wskazują, że ich przepisów nie stosuje się do wykonywania ujęć wód podziemnych o głębokości mniejszej niż 30 m, służących do poboru wody w ilości mniejszej niż 5 m3 na dobę. Natomiast studnia wiercona na obszarach górniczych będzie wymagała zatwierdzenia.
Jeszcze ciekawostka: jak wskazał WSA w Krakowie z dnia 30 czerwca 2017 roku (sygn. akt II SA/Kr 249/17), w przypadku studni kopanej obudowa znajdująca się poniżej poziomu terenu to cembrowina, zaś w przypadku studni wierconej to rura studzienna.

Likwidacja/legalizacja studni
Skoro już piszę o studniach, to warto poruszyć ten temat. Często się zdarza, że ktoś chce zasypać starą nieczynną studnię ( choćby po to aby żadne dziecko do niej nie wpadło, tak jak w to opisano w artykule na początku posta)  i nie wie jak postępować zgodnie z prawem.
Zgodnie z przepisem  art. 17 ust. 1 pkt 4 p.w., przepisy ustawy dotyczące wykonania urządzeń wodnych stosuje się odpowiednio m. in. do likwidacji tych urządzeń. Należy przyjąć, że likwidacja „zwykłej” przydomowej studni, która nie wymagała pozwolenia lub zgłoszenia wodnoprawnego dla jej wykonania, nie wymaga pozwolenia ani zgłoszenia również dla jej likwidacji (swego rodzaju symetria).
Tak samo jest w przypadku legalizacji studni jako urządzenia wodnego, wykonanego przed wejściem w życie obecnie obowiązującego Prawa wodnego.
Problem pojawia się, gdy mamy do czynienia ze studniami, które pod rządami obecnej lub poprzednich „ustaw wodnych” wymagały pozwoleń. Wtedy konieczna jest legalizacja na podstawie art. 190 p.w. (będzie potrzebny m.in. operat wodnoprawny oraz wypis i wyrys z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego). Trzeba też uiścić opłatę legalizacyjną…

Inne systemy prawne
Czasami warto porównać inne systemy prawne… Są malkontenci, którzy słysząc o rozmaitych wymaganiach prawnych zaczynają narzekać, że: „Panie, za granicą to żadnej biurokracji… nic nie trzeba…” . Owszem, trzeba.
Pierwszym przykładem jest Bułgaria należąca do UE. Ustawa nr 67 z dnia 27 lipca 1999 roku – Prawo wodne, podobnie jak polska ustawa nie wymaga pozwolenia wodnoprawnego na wykonanie przydomowej studni. Jednak konieczne jest zgłoszenie studni dyrektorowi zarządu zlewni, a właściwy burmistrz może kontrolować wykonanie i użytkowanie studni. Zakazane jest (podobnie jak w Polsce) kopanie studni w pobliżu wałów przeciwpowodziowych. 
         Drugi przykład to Szwajcaria (poza UE). W krainie banków, zegarków i serów nie trzeba uzyskiwać pozwolenia wodnoprawnego na zwykłe korzystanie z wód, zgodnie z ustawą z dnia 24 stycznia 1991 roku Problem w tym, że ustawa nie określa, czym jest „zwykłe korzystanie”…  A to może być  pole do nadinterpretacji (żeby nie powiedzieć nadużyć...) ze strony organów administracji publicznej lub sądów.