środa, 17 września 2014

Łupki nie takie szkodliwe jakby się wydawało. Aktualizacja posta z dnia 27 maja 2014 roku.



Nic dodać nic ująć! Poniżej link do jakże optymistycznego artykułu w „Rzeczpospolitej: http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/532645,1141789-USA--lupki-nie-szkodza-wodzie.html
Wniosek jest oczywisty: sama eksploatacja gazu łupkowego nie jest tak straszna, jak sugerują to niektórzy „ekolodzy”, jednakże konieczne jest skuteczne egzekwowanie przepisów prawa ochrony środowiska – spółkom wydobywczym trzeba „patrzeć na ręce”. 
W Polsce konieczna byłaby zmiana niektórych przepisów dotyczących odpowiedzialności cywilnej i karnej za szkody wyrządzone środowisku, a także wprowadzenie obowiązkowych ubezpieczeń ekologicznych (o czym już kilka razy pisałem).


Stacja wiertnicza gazu łupkowego we wsi Krynica w powiecie krasnostawskim  (województwo lubelskie). Fot. Karol Karolus (Wikimedia Commons).


wtorek, 16 września 2014

Grunty rolne i leśne – kolejne zamieszanie!



Post z dnia 2 sierpnia 2013 roku Mit nr 1: W miastach nie ma już gruntów rolnych i leśnych! wymaga uzupełnienia. A to wszystko dlatego, że w wyniku wejścia w życie ustawy z dnia 11 lipca 2014 roku o zmianie ustawy – Prawo ochrony środowiska oraz niektórych innych ustaw znowelizowano ustawę o ochronie gruntów rolnych i leśnych (art. 3). Zmiana weszła w życie w dniu 5 września 2014 roku.  
Dość przykrą (dla niektórych) niespodzianką okazała się treść (nowego) art. 10a ustawy z dnia 3 lutego 1995 roku o ochronie gruntów rolnych i leśnych: Przepisów rozdziału 2 nie stosuje się do gruntów rolnych położonych w granicach administracyjnych miast. Rozdział 2 ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych dotyczy ograniczania przeznaczania gruntów na cele nierolnicze i nieleśne (poprzez zapisy w planach miejscowych). Natomiast do gruntów rolnych „miejskich” stosuje się m.in. przepisy rozdziału 3 cyt. ustawy (Wyłączanie gruntów z produkcji rolniczej lub leśnej).
Poprzednio obowiązujący przepis art. 5b ustawy o gruntach rolnych i leśnych stanowił, że: Przepisów ustawy nie stosuje się do gruntów rolnych stanowiących użytki rolne położonych w granicach administracyjnych miast. Przepis jednoznaczny (przynajmniej tak mi się wydaje). W czym problem?
Obecnie, aby zbudować coś na gruncie rolnym położonym w mieście, trzeba będzie uzyskać decyzję zezwalającą na wyłączenie z produkcji rolnej użytków rolnych… przed uzyskaniem pozwolenia na budowę (zgodnie z art. 11 ust. 4 ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych).
            Wspomniana wcześniej nowelizacja ustawy – Prawo ochrony środowiska nie zawiera przepisów przejściowych w tym zakresie, a zatem decyzje o pozwoleniu na budowę wydane od dnia 5 września br. powinny być już poprzedzone wydaniem decyzji zezwalającej na wyłączenie z produkcji rolnej użytków rolnych.
To z pewnością utrudni zamierzenia inwestycyjne w miastach, gdzie jeszcze sporo jest gruntów rolnych. Nie wspominając już o reprywatyzacji – tereny rodzinnych ogrodów działkowych są często przedmiotem roszczeń spadkobierców byłych właścicieli. Nawet jeśli gmina zwróci nieruchomość, to może w przyszłości zablokować jakąkolwiek budowę…
Być może taki jest ukryty cel ww. nowelizacji, której motywem przewodnim jest wdrożenie dyrektywy o emisjach przemysłowych (IED)? Cóż, dla środowiska naturalnego (zwłaszcza dużych) miast jest to promyczek nadziei, że jakieś tereny zielone ocaleją.
Oficjalnie, podstawowym celem wprowadzenia przepisu art. 10a jest przywrócenie stosowania przepisów zobowiązujących do zapobiegania degradacji gruntów oraz rekultywacji gruntów rolnych położonych w granicach administracyjnych miast. Trudno odmówić racji ustawodawcy, w końcu wiele nieruchomości, zwłaszcza w największych miastach to tzw. brownfields (poprzemysłowe tereny zdegradowane)…

Przyroda przegrywa z samowolami budowlanymi?



Wnioski z opublikowanych wyników kontroli NIK pn. Lokalizacja inwestycji na obszarach objętych ochroną przyrody w województwie podlaskim (P/13/136) nie napawają optymizmem.
To, że gminy nie korzystają z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, aby chronić szczególnie cenne przyrodniczo tereny, to nic. Bardziej martwi ujawnienie ponad 300 (!!!) samowoli budowlanych na terenach objętych rozmaitymi formami ochrony przyrody, m.in. w Suwalskim Parku Krajobrazowym. Przyznam, że nie jestem tym zaskoczony, skoro dwa lata temu NIK stwierdził, że w parkach krajobrazowych województwa małopolskiego można pozyskiwać skały, torf oraz skamieniałości, a także próbowano wprowadzić odstępstwa od zakazu zabudowy.
Nadzór budowlany, co nikogo chyba nie zaskakuje, słabo sobie radzi z „budowlańcami”, gminy nie wiedzą nawet czy ich plany miejscowe są aktualne… Cóż, jak to celnie ujął pewien anonimowy minister, państwo polskie istnieje tylko teoretycznie. Śmieszno i smutno.  
Pytanie, czy nadzór budowlany ma pojęcie o istnieniu art. 188 Kodeksu karnego, penalizującego samowole budowlane dokonywane na terenach chronionych (vide post z dnia 21 września 2013 roku)? Tego nie wiem, w każdym razie nie zawiadamia organów postępowania przygotowawczego o możliwości popełnienia przestępstwa, wbrew obowiązkowi wynikającego z art. 304 § 2 Kodeksu postępowania karnego…

piątek, 5 września 2014

Prawo ekologiczne porównawcze cz. 11. Regulacje antyodorowe w Holandii.



Kontynuacja tematu rozpoczętego w poście z dnia 19 sierpnia 2013 roku Uciążliwe zapachy w oczekiwaniu na rozwiązania prawne (jakby nie było, najchętniej czytanym ze wszystkich moich postów!).
W naszym pięknym kraju od dłuższego czasu są podejmowane wysiłki na rzecz ograniczenia uciążliwości zapachowych, tyle, że spełzają na niczym (być może dzięki wysiłkom podejmowanym przez lobby wielkich producentów rolnych). W październiku ubiegłego roku wstrzymano prace na projektem ustawy o przeciwdziałaniu uciążliwości zapachowej, bo według Ministerstwa Środowiska (cyt.) „regulacje antyodorowe są rozsiane po innych regulacjach” (sic!). A które to regulacje, bo chyba nie polskie? Zafascynowany wieściami płynącymi ze „źródeł oficjalnych”, podjąłem poszukiwania regulacji antyodorowych… obowiązujących w innych krajach. Oto, co udało mi się znaleźć w Krainie Wiatraków!

Holandia walczy…
Jeśli chodzi o regulacje prawne, jest to zdecydowanie jeden z moich ulubionych krajów. Co prawda, w Niderlandach nadal hołdują zasadom prawa kontynentalnego (jak Polska, Niemcy, Francja czy Hiszpania), ale potrafią też przyswoić niektóre ciekawe pomysły pochodzące krajów common law (zachowując przy tym rozsądek). Pamiętam, że Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego, pracująca nad nowym kodeksem cywilnym, stawiała za wzór właśnie holenderski kodeks cywilny!
Wracając do „śmierdzącej sprawy” jaką są uciążliwe zapachy, zagłębiłem się w lekturę holenderskiej ustawy Prawo z dnia 5 października 2006 roku o kontroli uciążliwych zapachów.
Holandia zaczęła regulować uciążliwości zapachowe już w 1971 roku (!), wprowadzając wymagania dla hodowli trzody chlewnej. Po niej uchwalono jeszcze kilka regulacji prawnych.
Wspomniana ustawa z 2006 roku jest swego rodzaju ukoronowaniem wieloletnich wysiłków w tej dziedzinie. Wysiłków? Owszem, gdyż gnojowica świńska w pierwszej godzinie po nawiezieniu na pole emituje 501 jednostek odorowych (j.o.)/m3 powietrza atmosferycznego, a nieprzetworzony osad ze ścieków może emitować ponad 1000 j.o./m3!!! Holendrzy stworzyli także standard pomiarów olfkatometrycznych NVN 2820 (opracowanie z 1993 roku), stosowany również w Australii. Przyjmuje się np. dopuszczalną wartość stężenia zapachowego wynoszącą 5 j.o./m3 na terenach zabudowy mieszkaniowej. Teraz kilka słów na temat samej ustawy z 2006 roku…
Uciążliwość zapachową zdefiniowano jako wpływ emisji zapachów na środowisko. Pozwolenie (tak, tak!) na eksploatację fermy trzody chlewnej przewiduje kilka dopuszczalnych poziomów stężenia zapachów, od 2 j.o./m3 w terenie zabudowanym do 14 j.o./m3. Uregulowano też minimalną odległość w jakiej mogą znajdować się silosy czy zbiorniki z fermentującą zawartością – w zależności od otoczenia (tereny gęsto zaludnione czy typowo rolnicze) wynosi ona od 25 do 100 metrów. 
Warto też wspomnieć, że rozporządzenie Sekretarza Stanu ds. Planowania Przestrzennego, Mieszkalnictwa i Środowiska  z dnia 12 grudnia 2006 roku, dotyczącego minimalnej odległości miejsc hodowli zwierząt futerkowych zwiększa tę odległość do 275 metrów.  
Nic dziwnego, takie fermy należą do najbardziej cuchnących miejsc, co potwierdzały liczne skargi i pozwy sądowe w Polsce (w jednej z nich wypowiedział się nawet Sąd Najwyższy, oczywiście po stronie mieszkańców osiedla pozywających właściciela fermy lisów), a także ubiegłoroczny raport Stowarzyszenia Otwarte Klatki (przeciwników hodowli zwierząt futerkowych). Przykładowo, dla fermy o „obsadzie” 12000 norek, zasięg uciążliwości zapachowej wynosi około 200 – 300 metrów. Warto pamiętać, że hodowla zwierząt powyżej pewnego poziomu (przykładowo 210 krów lub 400 świń) jest przedsięwzięciem mogącym zawsze znacząco oddziaływać na środowisko! Może jedynie dziwić niski wskaźnik przeliczeniowy dla zwierząt futerkowych, zawarty w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 9 listopada 2010 roku w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko (taka ferma musi być naprawdę duża, aby podlegać reżimowi ocen oddziaływania na środowisko)…
Holandia nie jest odosobniona w zwalczaniu odorów, wystarczy lektura regulacji niemieckich, duńskich czy brytyjskich.

Między Odrą a Bugiem po staremu…
Tak naprawdę jedynym polskim aktem prawnym, który można próbować zaliczyć do „regulacji antyodorowych” jest rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej  z dnia 7 października 1997 roku w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budowle rolnicze i ich usytuowanie, a więc regulacja z zakresu prawa budowlanego... Na bezrybiu i rak ryba.
Tak więc, § 12 ww. rozporządzenia wskazuje, że budowle rolnicze uciążliwe dla otoczenia, w szczególności z uwagi na zapylenie, zapachy lub wydzielanie się substancji toksycznych, powinny być odizolowane od przyległych terenów pasem zieleni złożonym z roślinności średnio- i wysokopiennej. Cóż za wzorcowy przykład lex imperfecta – „niechcący” nie określono, jak szeroki ma być pas zieleni. Ale na dobry początek (regulacji antyzapachowych) zawsze to coś.
Natomiast § 11 tego rozporządzenia stanowił, że usytuowanie budowli rolniczych uciążliwych dla otoczenia, w szczególności z uwagi na zapylenie, zapachy, wydzielanie się substancji toksycznych, powinno uwzględniać przeważające kierunki wiatrów, tak żeby przez jak najdłuższą część roku znajdowały się one po stronie zawietrznej względem obiektów budowlanych przeznaczonych na pobyt ludzi oraz względem obszarów chronionych. Świetnie, tylko, że z dniem 19 maja 2013 roku przepis ten został uchylony! Całkiem „przypadkowo”, kilka miesięcy później wstrzymano prace nad „ustawą antyodorową”…
Na szczęście są jeszcze sądy w Polsce i Europie (parafrazując słynnego młynarza z Sanssouci)... I tak, WSA w Białymstoku w wyroku z dnia 23 stycznia 2013 roku (sygn. akt II SA/Bk 946/12) uznał, że: jeżeli „projektowany obiekt hodowlany może być wyczuwany zapachowo, z częstością wyższą od granicznej dla obszarów wiejskich powodując również przekroczenia tej wartości w przypadku najbliższych budynków mieszkalnych” a dodatkowo „oddziaływanie będzie przekraczało wartości graniczne obowiązujące w krajach unijnych” to można taką emisję uznać za ponadnormatywną. Problem w tym, że jest to odosobnione orzeczenie. 
Aktualną linię orzeczniczą najlepiej obrazuje wyrok WSA w Łodzi z dnia 2 października 2013 roku (sygn. akt II SA/Łd 468/13): (…) mimo wynikającego z art. 85 ustawy obowiązku ochrony powietrza ustawodawca nie przewidział w polskim porządku prawnym ochrony powietrza przed zapachami, a jedynie przed określonymi substancjami w powietrzu. Zapach, czy też odór jest substancją niemierzalną, zaś jego odczuwanie w każdym przypadku ma charakter subiektywny. Zapachy, pomimo, iż mogą być uciążliwe nie mogą być badane, ponieważ w polskim systemie prawnym nie istnieją normy prawne, które odnosiłyby się do zapachów. Nie traćmy jednak nadziei!
Pewnym oparciem dla zwolenników regulacji antyzapachowych może być także wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z dnia 8 września 2005 roku w sprawie Komisja Wspólnot Europejskich v. Królestwo Hiszpanii (C –121/03). Komisja Europejska, która zaskarżyła Królestwo Hiszpanii za brak działań zmniejszających uciążliwość hodowli świń dla środowiska, zwróciła uwagę m.in. na problem uciążliwości zapachowych powodowanych przez odpady.
Ponadto, art. 13 dyrektywy ramowej 2008/98/WE w sprawie odpadów wskazuje, że państwa członkowskie stosują niezbędne środki w celu zapewnienia, aby gospodarowanie odpadami było prowadzone bez narażania zdrowia ludzkiego oraz bez szkody dla środowiska, w szczególności bez powodowania uciążliwości przez hałas lub zapachy. Jak już wiemy, Polska nie stosuje żadnych środków jeśli chodzi o uciążliwe zapachy…

Pozew za uciążliwe zapachy po amerykańsku
Sąd Najwyższy stanu Karolina Południowa uznał uciążliwe zapachy za tzw. nuisance (odpowiednik naszych immisji z art. 144 k.c.) w orzeczeniu z dnia 14 sierpnia 2013 roku w sprawie Babb v. Lee County Landfill. Mimo, iż składowisko odpadów powodowało tylko jedno naruszenie prawa własności w postaci uciążliwych zapachów (nie stwierdzono zanieczyszczeń wody i gleby), właściciele sąsiedniej nieruchomości otrzymali 1 milion dolarów odszkodowania. Można  pomarzyć! W tym kontekście zrozumiały staje się zapis w kodeksie administracyjnym stanu Ohio, zgodnie z którym zanieczyszczeniem powietrza są również substancje zapachowe.
A na koniec ciekawostka, czyli praktyczne wykorzystanie olfaktometru dynamicznego do wykrywania... nie, nie przykrych zapachów ale... amatorów konopi indyjskich. Więcej szczegółów tutaj: http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/northamerica/usa/10448756/Police-use-nose-telescope-for-cannabis-odour-mapping.html.