czwartek, 7 września 2017

Wpływ drzew na poziom zanieczyszczenia powietrza i jego temperaturę w metropoliach. Problem „powierzchni biologicznie czynnej”.



           Pamiętacie mój post na temat miejskich wysp ciepła tzw. Urban Heat Island/UHI (wpis z dnia 8 grudnia 2013 roku)? Organizacja pozarządowa The Nature Conservancy opublikowała raport na temat znaczenia drzew (czyli zieleni miejskiej) dla ochrony powietrza i klimatu (temperatury): https://thought-leadership-production.s3.amazonaws.com/2016/10/28/17/17/50/0615788b-8eaf-4b4f-a02a-8819c68278ef/20160825_PHA_Report_FINAL.pdf.
             Zieleń miejska przynosi ulgę dla „przegrzanych” metropolii. W zasadzie jest to również temat z pogranicza planowania i zagospodarowania przestrzennego (jak nie budować w miastach?).
             A jak to jest w Polsce? W art. 15 ust. 2 pkt 6 ustawy z dnia 27 marca 2003 roku o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym wskazuje się co prawda na „powierzchnię biologicznie czynną”, tylko, że brakuje definicji (w domyśle chodzi o zieleń, jak wynika z opublikowanych do tej pory planów miejscowych…). Definicję znajdujemy w § 3 pkt 22 rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 roku w sprawie... warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Przez teren biologicznie czynny należy rozumieć teren z nawierzchnią ziemną urządzoną w sposób zapewniający naturalną wegetację, a także 50% powierzchni tarasów i stropodachów z taką nawierzchnią, nie mniej jednak niż 10 m2, oraz wodę powierzchniową na tym terenie (!).
            To niezwykle „wartościowa” definicja (z punktu widzenia „budowlańców”, rzecz jasna): w ten sposób nawet ażurowe płyty czy krata trawnikowa będąca powierzchnią parkingu jest „biologicznie czynna” (czego nie wykluczają wojewódzkie sądy administracyjne!). Wystarczyłoby proste odesłanie do definicji terenów zieleni, zawartej w ustawie o ochronie przyrody…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz