środa, 26 września 2018

Dokumenty Komisji Europejskiej podlegają ujawnieniu… zwłaszcza gdy dotyczą ochrony środowiska. Trybunał Sprawiedliwości UE uchyla własny wyrok!


Trochę kuriozalne, ale prawdziwe! Trybunał uchylił swój wyrok sprzed trzech lat i przyznał rację znanej brytyjskiej fundacji ClientEarth. Ale od początku…
W 2014 roku, wspomniana fundacja (działająca na rzecz ochrony środowiska) zwróciła się do Komisji Europejskiej o dostęp do dokumentów które KE posiada. Chodziło o projekt sprawozdania z oceny skutków odnośnie do dostępu do wymiaru sprawiedliwości w sprawach dotyczących środowiska na poziomie państw członkowskich oraz projekt sprawozdania z oceny skutków dotyczącego projektu wiążącego instrumentu określającego strategiczne ramy procedur kontroli i nadzoru opartych na ryzyku i odnoszących się do przepisów Unii w dziedzinie środowiska (uff… cudowna unijna nomenklatura). I wtedy się zaczęło…
KE, na podstawie (!) rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) Nr 1049/2001 z dnia 30 maja 2001 roku w sprawie publicznego dostępu do dokumentów Parlamentu Europejskiego, Rady i Komisji odmówiła fundacji prawa wglądu w ww. dokumentację.
Komisja twierdziła, że w przypadku takiego ujawnienia zostanie zaangażowana w szereg nieustannych dialogów z zainteresowanymi stronami, efektem czego zostanie ona w praktyce pozbawiona możliwości zachowania niezależnej przestrzeni do namysłu (!) oraz w pełni niezależnego podjęcia decyzji w przedmiocie ewentualnych wniosków prawodawczych. Poza tym prawo UE nie nakłada na tę instytucję obowiązku prowadzenia takich dialogów w indywidualnych przypadkach, co zostało przez nią wyraźnie potwierdzone na rozprawie przed Trybunałem. Samo ujawnienie tych dokumentów poważnie naruszyłoby trwający proces decyzyjny itd. Komisja Europejskiej wydała w dnia 1 kwietnia 2014 roku (Prima Aprilis!) w sprawie odmowy udzielenia dostępu do dokumentów.
Po długich biurokratycznych przepychankach fundacja zaskarżyła KE do Trybunału, który wyrokiem z dnia 13 listopada 2015 roku (sprawy T‑424/14 i T‑425/14 ClientEarth v. Komisja Europejska) oddalił skargę fundacji. Fundacja nie dała jednak za wygraną i odwołała się od wyroku, wnosząc o uchylenie zaskarżonego wyroku i obciążenie Komisji kosztami postępowania. W 2016 roku, jako interwenienci, do sporu po stronie ClientEarth przystąpiły rządy Szwecji i Finlandii.
Trybunał dość długo rozmyślał i wreszcie wydał korzystny dla fundacji wyrok z dnia 4 września 2018 roku (sprawa C – 57/16 P ClientEarth v. Komisja Europejska), uchylając jednocześnie swój poprzedni wyrok i stwierdzając nieważność wspomnianej decyzji Komisji.
Trybunał uznał, że Komisja nadużyła swojego prawa do ograniczania dostępu do informacji. Co prawda, rozporządzenie Nr 1049/2001 przewiduje pewne wyjątki od zasady jawności, ale nie mogą być one interpretowane rozszerzająco. Nawet dokumenty robocze (niedokończone) mogą być jawne! Przecież nasz rząd na stronie RCL publikuje projekty ustaw i założeń do nich…
Trybunał przyznał tym razem rację fundacji, która podniosła, że przejrzystość, wzmacniając prawowitość procesu decyzyjnego Komisji, zapewnia wiarygodność działań tej instytucji w oczach obywateli i zapewnia że instytucja działa w pełni niezależnie i jedynie w interesie ogólnym. To raczej brak poinformowania społeczeństwa i przeprowadzenia dyskusji może wzbudzić wątpliwości co do działań Komisji! Jak widać, z brukselską machiną biurokratyczną można wygrać… wymaga to tylko trochę uporu.
 Taka ciekawostka – w podobnej sprawie fundacja wygrała z Komisją w 2008 roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz