niedziela, 11 sierpnia 2013

Nie ma wody... w Polsce!



Co prawda trwa tzw. sezon ogórkowy, jednakże media zajęły się wreszcie poważnym tematem: w Polsce panuje susza! Nasze zasoby wodne są porównywalne z zasobami Egiptu czy Iranu (a przecież nie jesteśmy krajem pustynnym…). Przykre, ale prawdziwe!
Zasoby słodkiej wody w Polsce wynoszą zaledwie 1700 m³ na jednego mieszkańca! Dla porównania w Finlandii, aż 20 700 m³ na osobę, a w gorącej Hiszpanii 2400 m³ na mieszkańca!  Dlaczego tak się dzieje, czyżby ktoś kradł nam wodę, jak w filmie „Hydrozagadka” (komedii przesyconej socjalistycznymi „mądrościami” i niezapomnianym Asem jako podróbką kapitalistycznego Supermana:)? Dla zainteresowanych link: 
http://www.youtube.com/watch?v=OVN1xfVcFxo&list=PL1ACA0E4E6CA969F4
Bynajmniej nie, zresztą nikomu nie jest do śmiechu. Sytuacja w południowej Polsce jest fatalna, co najbardziej odczuwają rolnicy, a niedługo odczujemy również my – konsumenci (gdy żywność podrożeje)! Innym problemem wynikającym z suszy jest ogromne zagrożenie pożarowe lasów, kolejnego po wodzie elementu środowiska…
Cóż, zużywamy (wg różnych szacunków) od 170 do 200 litrów wody dziennie, do różnych celów… Ponadto, wskutek samych tylko nieszczelności instalacji wodnej w mieszkaniach i domach straty wynoszą ok. 5000 litrów rocznie w jednym gospodarstwie domowym! W skali całego kraju straty wynoszą od 25 do 40% wody!  Ponadto w Polsce nie wykorzystuje się tzw. szarej wody (czyli wody ściekowej powstającej podczas mycia naczyń, kąpieli czy prania, nadającej się w ograniczonym zakresie do powtórnego wykorzystania).
Brak wody to również kłopoty dla przemysłu (co potwierdził ubiegłoroczny raport Deloitte), dla uzmysłowienia sobie wagi tego problemu wystarczy kilka przykładów, ile wody potrzeba do wytworzenia danego produktu:
·                    produkcja jednego samochodu – 379 000/450 000 litrów,
·                    1 bochenek chleba – 462 litry,
·                    1 kg wieprzowiny – 1440 litrów,
·                    1 kg cukru – 1500 litrów,
·                    1 kg papieru – ok. 250 litrów,
·                    1 koszulka bawełniana – 2500 litrów,
·                    1 para jeansów – 10 000 litrów. 
Fot. Deloitte Touche Tohmatsu.

















Polska to kraj paradoksów: albo suche studnie i rzeki zamienione w strużki wody (najlepszym przykładem była ubiegłoroczna sytuacja na Wiśle), albo powodzie tysiąclecia. Jak powiedział jeden ze specjalistów od gospodarki wodnej, polityka wodna istnieje tylko na papierze – ile w ostatnich latach wybudowano zbiorników wodnych (nawiasem mówiąc, energia z elektrowni wodnych też jest „odnawialna”!)?
Oczywiście na częstotliwość i wielkość opadów nikt z nas nie ma wpływu (może poza Władimirem Putinem, który co roku, przed ważnymi uroczystościami państwowymi, wysyła nad Moskwę samoloty rozpylające jodek srebra, aby rozpraszać chmury deszczowe:).
Bezsporny pozostaje fakt niekorzystnych zmian klimatycznych (możemy się spierać o to, jak bardzo człowiek przyczynia się do tego, poprzez emisję CO2…).
Fot.www.unece.org

































Jednak na inne kwestie „wodne” mamy wpływ: choćby na prawidłowe wykonywanie melioracji, budowę zbiorników wodnych, zachowanie zadrzewień, które zatrzymując wodę w glebie chronią dodatkowo przed osuwiskami (a tym samym własność nieruchomości!), właściwe zagospodarowanie koryt i brzegów rzek, ograniczenie górnictwa odkrywkowego (do „wykopów” spływa woda, nawet z miejsc oddalonych o kilkadziesiąt km)! 
Jakim problemem jest obecnie niedobór wody, wystarczy spojrzeć na zeszłoroczne problemy krajów b. Jugosławii, gdzie susza wyłączyła tamtejszy przemysł energetyczny (w większości oparty na elektrowniach wodnych, skutkiem czego musiały one importować droższą energię z zagranicy)!
To nie koniec smutnych wiadomości… Osoby chcące dochodzić odszkodowań za straty jakie poniosły w wyniku suszy, nie będą mogły tego uczynić, gdyż susza jest klęską żywiołową czyli siła wyższą (vis maior, force majeure, Act of God) niezdefiniowaną zresztą w polskim prawie (trzeba studiować orzecznictwo Sądu Najwyższego…). Sam kodeks cywilny „wspomina” o sile wyższej „aż” 4 razy!
Tyle, że trzeba ogłosić ten stan klęski żywiołowej… przykład powodzi z 2010 roku wskazuje, że nasi „decydenci” mają inne priorytety (Czechy i Słowacja zdecydowały się wtedy na ogłoszenie stanu klęski żywiołowej).
 Ustawa – prawo wodne wyklucza możliwość wystąpienia z roszczeniem odszkodowawczym, gdy dyrektor regionalnego zarządu gospodarki wodnej wprowadzi czasowe ograniczenie w korzystaniu z wód w przypadku wprowadzenia stanu klęski żywiołowej (akt prawa miejscowego na podstawie art. 88s i 88t), co wynika z treści art. 185 ust. 1. Nie ma też możliwości wykupu nieruchomości (na podstawie art. 187 ustawy). Art. 4171 k.c. (dot. odpowiedzialności władzy publicznej za wydanie aktu normatywnego) również nie znajdzie tu zastosowania, prawo wodne to lex specialis w stosunku do k.c.… Prawo wodne nie uznaje zresztą suszy za „szkodę wodnoprawną”.
Można zastanawiać się, czy cyt. przepisy są zgodne z naszą ustawą zasadniczą - taki akt prawa miejscowego jest przecież ograniczeniem konstytucyjnego prawa własności…
Poszkodowanym przez suszę pozostaje czekać na wypłatę sumy ubezpieczeniowej (co istotne, większość Polaków nie ubezpiecza się dobrowolnie, rolnicy mają jednak obowiązek, jeśli chodzi o ich gospodarstwa…).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz