środa, 16 grudnia 2015

Pouczać innych o konieczności ochrony środowiska, jednocześnie lekceważąc prawo, czyli ekologiczna hipokryzja Niemców.



Dziś piszę bynajmniej nie o głośnym skandalu Volkswagena (brytyjscy prawnicy twierdzą, że powództwo grupowe, jakie wytoczą w imieniu konsumentów przeciwko koncernowi może być największym w historii Albionu!). Dziś będzie o tym, jak Niemcy utrudniali prawo do sądu w sprawach z zakresu o ochrony środowiska.
Piszę nie bez nutki złośliwości, gdyż nasi zachodni sąsiedzi lubią okazywać nam wyższość (mam nadzieję, że nie są to nie pozostałości po teorii „rasy aryjskiej” – żeby było śmiesznie, to Słowianie mają najwięcej genów aryjsko – kurgańskich!).
Troszczą się o naszą demokrację – niemiecka prasa straszy wizją dyktatury zwycięzców październikowych wyborów parlamentarnych, tymczasem we wschodnich landach Niemiec święci triumfy neonazistowska partia NPD. Na każdym kroku pouczają nas o konieczności ochrony środowiska, doradzając zamknięcie kopalni węgla (jednocześnie rozbudowując swoje „odkrywki” i kupując nasze kopalnie) i przestawienie się na turbiny wiatrowe oraz panele fotowoltaiczne (które przypadkowo sami produkują i chętnie nam sprzedadzą…). Nie jestem szowinistą, ale może już dosyć tego mentorskiego tonu…
Otóż w dniu 15 października 2015 roku zapadł wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie C – 137/14 Komisja Europejska v. Republika Federalna Niemiec. Orzeczenie to dotyczy niezgodności niemieckich ustaw z prawem wspólnotowym. Cytuję:
- poprzez ograniczenie na podstawie § 46 Verwaltungsverfahrensgesetz (ustawy o postępowaniu administracyjnym) możliwości stwierdzenia nieważności decyzji ze względu na uchybienia proceduralne do wypadków braku oceny oddziaływania na środowisko lub braku oceny wstępnej oraz do wypadków, w których skarżący udowodni, że uchybienie proceduralne pozostaje w związku przyczynowym z rozstrzygnięciem zawartym w decyzji;
- ograniczenie zgodnie z § 2 ust. 3 UmweltRechtsbehelfsgesetz (ustawy w sprawie środków prawnych w sprawach z zakresu ochrony środowiska określonych w dyrektywie 2003/35/WE) i z § 73 ust. 4 ustawy o postępowaniu administracyjnym czynnej legitymacji procesowej i zakresu kontroli sądowej do zarzutów, które zostały podniesione w terminie przewidzianym na zgłaszanie zarzutów w postępowaniu administracyjnym, które doprowadziło do wydania decyzji;
- ograniczenie na podstawie § 2 ust. 1 w związku z § 5 ust. 1 ustawy w sprawie środków prawnych w sprawach z zakresu ochrony środowiska określonych w dyrektywie 2003/35/WE w odniesieniu do postępowań wszczętych po dniu 25 czerwca 2005 roku i zakończonych przed dniem 12 maja 2011 roku czynnej legitymacji procesowej stowarzyszeń ochrony środowiska naturalnego do przepisów, które przyznają prawa jednostkom; oraz
- ograniczenie zgodnie z § 2 ust. 1 w związku z § 5 ust. 1 ustawy w sprawie środków prawnych w sprawach z zakresu ochrony środowiska określonych w dyrektywie 2003/35/WE w odniesieniu do postępowań wszczętych po dniu 25 czerwca 2005 roku i zakończonych przed dniem 12 maja 2011 roku zakresu kontroli sądowej środków zaskarżenia wnoszonych przez stowarzyszenia ochrony środowiska do przepisów, które przyznają prawa jednostkom; oraz
- ograniczenie polegające na wyłączeniu, zgodnie z § 5 ust. 1 i 4 ustawy w sprawie środków prawnych w sprawach z zakresu ochrony środowiska określonych w dyrektywie 2003/35/WE z zakresu zastosowania ustawodawstwa krajowego postępowań administracyjnych wszczętych przed dniem 25 czerwca 2005 roku, Republika Federalna Niemiec uchybiła zobowiązaniom, które na niej ciążą na mocy art. 11 dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/92/UE z dnia 13 grudnia 2011 roku w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko oraz art. 25 dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2010/75/UE z dnia 24 listopada 2010 roku w sprawie emisji przemysłowych!!!
Sentencja wyroku trochę zawiła. Ale można to przedstawić w skrócie: wyżej wymienione przepisy wspólnotowe dotyczą prawa do wniesienia odwołania/skargi do sądu administracyjnego w sprawach dotyczących ocen oddziaływania inwestycji na środowisko oraz sprawach dotyczących pozwoleń na eksploatację instalacji w takich zakładach jak elektrownie, rafinerie ropy naftowej, koksownie, cementownie czy zakłady hutnicze.
Nie da się zaprzeczyć, że statystycznego Maxa Mustermanna (odpowiednik naszego Jana Kowalskiego), może zainteresować, co będzie funkcjonowało za jego oknem: boisko piłkarskie, park czy spalarnia odpadów. Obie cytowane dyrektywy kładą nacisk na informowanie społeczeństwa oraz zapewnienie, aby każda procedura odwoławcza była uczciwa, sprawiedliwa, przeprowadzana bez zbędnej zwłoki i niezbyt droga!
Teraz wyobraźmy sobie, że nasza ustawa z dnia 3 października 2008 roku o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, zawiera takie ograniczenia? Ile byłoby wrzawy za Odrą (oraz złośliwych komentarzy o Polnische Wirtschaft)… U nas owszem, często zdarzają się przypadki nieuprawnionego ograniczenia praw sąsiadów planowanych inwestycji, ale na szczęście polskie sądy administracyjne czuwają i (w swoich orzeczeniach) nieustannie podkreślają, jak ważne jest ustalenie kręgu stron postępowania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz