czwartek, 12 stycznia 2017

Słaba ochrona wody pitnej. Ważne jest nie tylko to, co wdychamy…



Ostatnio zalały nas hiobowe wieści o smogu, który rzeczywiście dusił za gardła. Na temat Krakowa (choć były bardziej zanieczyszczone miasta!) powstało wiele zabawnych memów – tyle, ze dla mieszkańców grodu Kraka był to śmiech przez łzy.
Jednak nie tylko powietrze (jako element środowiska) powinno nas martwić. To co pijemy również! Najwyższa Izba Kontroli opublikowała wczoraj raport „Ochrona jakości wód ujmowanych do zaopatrzenia ludności w wodę przeznaczoną do spożycia”, którego wnioski są najdelikatniej ujmując pesymistyczne. Właściwie, po przeczytaniu raportu i medialnych „wrzutek” na temat smogu nie pozostaje nic innego, tylko spakowanie walizek i ucieczka za granicę… To jednak nie jest wyjście – ucieczka nie jest rozwiązaniem. Musimy (jako „suweren”) wymagać od polityków, nie tylko tych w rządzie i parlamencie, ale przede wszystkim od lokalnych (wójtów, burmistrzów i prezydentów miast), aby skończyli zabawę w pozorowanie ochrony środowiska. Włodarze gmin oraz ich urzędnicy to odpowiednik lekarza pierwszego kontaktu…
Woda dla ludności może pochodzić z zasobów wód podziemnych lub zasobów wód powierzchniowych. W obu przypadkach organy administracji publicznej odpowiadają za utrzymanie dobrej jakości wody (poprzez pozwolenia wodnoprawne, warunki poboru wód  oraz ustanawianie stref ochronnych). Bezpośrednia odpowiedzialność spoczywa na gminach, realizujących zbiorowe zaopatrzenie ludności w wodę i odprowadzanie ścieków.
Ochrona ujęć wody pitnej (prawie 5 tys. stref ochronnych w całej Polsce!) jest o tyle ważna, że zanieczyszczenie wód podziemnych przeznaczonych do spożycia przez ludzi może ujawniać się po wielu latach. Z wody pitnej korzystają także zwierzęta domowe…
Wracając do raportu, NIK wykazała, że brakowało wspomnianych stref ochronnych, gwarantujących, że do zasobów wody pitnej nie dostają się ścieki czy resztki nawozów rolniczych (zanieczyszczenia chemiczne lub bakteriologiczne). Wynika to z niedostatecznej regulacji w ustawie – Prawo wodne. NIK wykazała również błędy w wydawanych pozwoleniach wodnoprawnych na pobór wód, mogące skutkować stwierdzeniem nieważności takich decyzji administracyjnych!
Az 60% kontrolowanych gmin nie nie badało stanu szamb (zbiorników bezodpływowych nieczystości ciekłych) i częstotliwości ich opróżniania, tymczasem ich zawartość może przedostawać się do wód podziemnych… Inna sprawa, ze właściciele takich zbiorników „dbają” o to, aby ich zawartość wydostała się do rowów, potoków itp. Cóż, podobna sytuacja jak ze spalaniem odpadów w domowych piecach. Bo „tanio”. A że głupio i szkodliwie dla otoczenia?
Swego rodzaju „normą” było również przekroczenie dopuszczalnych norm jakości wody (bakterie coli…). Jakże śmiesznie wyglądają przy tym akcje propagandowe (bo inaczej nie można tego określić) prowadzone przez niektóre gminne spółki wodociągowe na rzecz spożywania „kranówki”. Owszem, może woda z kranu jest czysta ale pozostaje kwestia starych, zaniedbanych rur którymi płynie…
Oczywiście, Izba jak zwykle zwróciła się do właściwych organów m.in. Głównego Inspektora Sanitarnego o podjęcie stosownych działań… Oby to nie były równie „skuteczne” działania jak w przypadku ochrony powietrza, bo dłużej takiej „dbałości o środowisko” (jak ta w wykonaniu władz publicznych) zwyczajnie nie przeżyjemy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz