sobota, 8 marca 2014

Wieści z „frontu walki o recykling” – projekt nowelizacji ustawy o bateriach i akumulatorach wreszcie w Sejmie! Ale czy to dobry projekt?



Zabrzmiało jak z PRL – owskich kronik filmowych (tam bez przerwy o coś „walczyli”: na przykład o sznurek do snopowiązałek, o dostawy mięsa do sklepów itd.). Dzisiejsza polska legislacja przypomina osławione „kampanie żniwne” i „walkę o pokój” z czasów słusznie minionych…
Po uchwaleniu ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniami czas na inne akty prawne dotyczące odzysku i recyklingu odpadów. Niestety, nowa ustawa o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym jest w powijakach (a Polska miała czas na wdrożenie przepisów dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2012/19/UE z dnia 4 lipca 2012 roku w sprawie zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego (tzw. WEEE 2) do dnia 14 lutego br.) Ale kto by się tym przejmował… Przyspieszyły natomiast prace nad nowelizacją ustawy z dnia 24 kwietnia 2009 roku o bateriach i akumulatorach (trwające od lipca 2012 roku!). Rząd przyjął wspomniany projekt i przesłał go do Sejmu w dniu 18 lutego br.
Projekt nowelizacji ww. ustawy sam w sobie jest dobry, ponieważ doprecyzowuje przepisy w zakresie gospodarowania bateriami i akumulatorami. Nowelizacja wprowadza liczne ułatwienia dla małych przedsiębiorców (przykładowo: zegarmistrzów wprowadzających rocznie kilka/kilkanaście baterii guzikowych do obrotu!), z drugiej jednak strony, statuuje nowe typy wykroczeń oraz deliktów administracyjnych!
Raport Głównego Inspektora Ochrony Środowiska za 2010 rok pokazał, że do obrotu w Polsce wprowadzono 352 836 236 sztuk baterii i akumulatorów o łącznej masie 94 842 058,80 kg: 9 866 370,92 kg baterii i akumulatorów przenośnych, 68 137 047,92 kg baterii i akumulatorów samochodowych oraz 16 838 639,96 kg baterii i akumulatorów przemysłowych…
Dlaczego o tym piszę? Co mają ze sobą wspólnego ochrona środowiska i źródła energii elektrycznej wytwarzanej przez bezpośrednie przetwarzanie energii chemicznej, jak to zdefiniował ustawodawca?

Słowa – klucze: ołów, kadm, rtęć, nikiel, kwas siarkowy… 
Baterie zawierają (co prawda w śladowych ilościach, ale jednak) szkodliwe dla zdrowia metale ciężkie, takie jak: ołów, cynk, kadm, chrom, molibden, neodym, promet, tytan, nikiel, czy rtęć. Mogą zawierać również lit, srebro, mangan oraz związki chemiczne, takie jak chlorek amonu i wodorotlenek potasu. Dlatego część baterii jest klasyfikowana jako odpad niebezpieczny! 
Nie rozwodząc się  nad zagadnieniami z zakresu toksykologii środowiska, wspomnę jedynie, że kadm zawarty w bateriach zaburza czynności nerek, funkcje rozrodcze, wywołuje zmiany nowotworowe i zaburza metabolizm wapnia powodując deformację szkieletu kostnego… zapewne nie tylko u ludzi.
Zjawiskiem powszechnie znanym jest przenikanie zużytych baterii i akumulatorów, szczególnie małogabarytowych, do strumienia odpadów komunalnych, które w rezultacie „lądują” na składowiskach odpadów komunalnych. Efektem takiego postępowania jest ekstrakcja wielu substancji niebezpiecznych przez wody opadowe, filtrujące masę nagromadzonych odpadów, co pociąga za sobą przechodzenie różnych zanieczyszczeń wraz z odciekami do gleby, a także wód powierzchniowych i podziemnych, powodując ich niebezpieczne skażenie.
Jedna mała bateria guzikowa jest w stanie skazić jeden metr sześcienny gleby i zatruć 400 litrów wody, a przeciętnie w jednej tonie zużytych ogniw znajduje się ok. 3 kg rtęci i 0,5 kg kadmu!
Ustawa o bateriach i akumulatorach ma na celu m.in. „ograniczenie negatywnego wpływu baterii i akumulatorów oraz zużytych baterii i zużytych akumulatorów na środowisko przez redukcję ilości substancji niebezpiecznych w bateriach i akumulatorach oraz właściwe zbieranie i recykling powstających z nich odpadów, w tym przez wspieranie wysokiego poziomu zbierania zużytych baterii przenośnych i zużytych akumulatorów przenośnych” (art. 2 pkt 1). Niemcy i Holendrzy osiągają poziom odzysku powyżej 70% w Polsce, w 2010 roku zebrano zaledwie 1 774 838,76 kg baterii i akumulatorów przenośnych, osiągając poziom odzysku 18%. Reszta baterii trafia do strumienia odpadów komunalnych (finalnie – na składowiska)!
Jeszcze sporo do zrobienia przed nami…
Warto również dodać, iż w 2011 roku Inspekcja Ochrony Środowiska skontrolowała 105 podmiotów wpisanych do rejestru GIOŚ. Kontrole wprowadzających baterie lub akumulatory (90 kontroli) wykazały 114 przypadków naruszeń przepisów, a kontrole zakładów przetwarzania zużytych baterii lub zużytych akumulatorów (15 kontroli) wykazały 11 przypadków naruszeń prawa. Ponadto, w roku 2010 wojewódzcy inspektorzy inspekcji handlowej skontrolowali sprzedawców detalicznych i hurtowych baterii i akumulatorów. Kontrolami objęto 86 sprzedawców: u 38 z nich (czyli 44,2 % skontrolowanych) stwierdzono nieprawidłowości. 
Dlatego po nowelizacji ustawy, prowadzący recykling baterii będą corocznie kontrolowani (podstawowym sposobem recyklingu baterii jest ich mechaniczne rozdrabnianie i wychwytywanie powstałej frakcji metalicznej wykorzystywanej w hutnictwie oraz przetwarzanie elementów plastikowych i papierowych na paliwo alternatywne). 
Ciekawostką z zakresu ewidencji i sprawozdawczości odpadowej może być okoliczność, iż baterie i akumulatory kwasowo – ołowiowe, o których jest mowa w cyt. ustawie o bateriach i akumulatorach, na dobrą sprawę „nie istnieją” jako rodzaj odpadów, zarówno w rozporządzeniu Ministra Środowiska z dnia 27 września 2001 roku w sprawie katalogu odpadów jak również w decyzji Komisji Europejskiej ustanawiających tzw. europejski katalog odpadów: tylko w załączniku III do dyrektywy 2006/66/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 6 września 2006 roku w sprawie baterii i akumulatorów wskazuje się na istnienie baterii i akumulatorów ołowiowo – kwasowych. Co do zasady, w Polsce są one klasyfikowane jako 16 06 01* Baterie i akumulatory ołowiowe. Natomiast inne rodzaje ogniw, np. baterie niklowo – kadmowe, wymieniono w załączniku do ww. rozporządzenia, które (niezmienione od 2001 roku) wraz z ww. europejskim katalogiem odpadów (ostatnio zmienionym w 2002 roku), powinny być lekko „zaktualizowane”, gdyż nie uwzględnia do końca niektórych rodzajów odpadów i sprawiają przedsiębiorcom kłopoty przy klasyfikowaniu odpadów…

Diabeł tkwi w szczegółach…
Przechodząc do sedna sprawy: wad omawianego projektu nowelizacji ustawy o bateriach i akumulatorach ograniczyłem się do kilku z nich. O aferze związanej ze zmianą brzmienia art. 63 ust. 2  ustawy, a dotyczącej newralgicznego procesu przetwarzania zużytych baterii i akumulatorów kwasowo – ołowiowych, napisano już tyle artykułów prasowych (i postawiono tyle zarzutów lobbowania na rzecz różnych przedsiębiorców), że już nie chcę o tym wspominać…
Po pierwsze, nie uwzględniono zmiany treści art. 4 cyt. dyrektywy w sprawie baterii i akumulatorów oraz zużytych baterii i akumulatorów, która nastąpiła 30 grudnia 2013 roku. W jej wyniku został skrócony dopuszczalny okres wprowadzania do obrotu baterii i akumulatorów zawierających rtęć (do dnia 1 października 2015 roku). Polscy legislatorzy przeoczyli zmianę dyrektywy, wynikającą z podpisania przez Komisję Europejską w Genewie 10 października 2013 roku tzw. Konwencji Minamata (vide post z dnia 25 października 2013 roku).  
To żadna nowość – w preambule ustawy z dnia 14 grudnia 2012 roku o odpadach widnieje „stara” dyrektywa 2002/96/WE z dnia 27 stycznia 2003 roku w sprawie zużytego sprzętu elektrotechnicznego i elektronicznego, gdy tymczasem od dnia 13 sierpnia 2012 roku obowiązuje dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2012/19/UE z dnia 4 lipca 2012 roku w sprawie zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego (tzw. dyrektywa WEEE 2). Naprawdę nie można uwzględnić wszystkich zmian za jednym podejściem, tylko trzeba co kilka miesięcy „nowelizować nowelizację”? Ale to tylko takie moje marudzenie…
Po drugie, definicja podmiotu pośredniczącego (proponowany art. 6 pkt 10a) czyli: podmiotu za  pośrednictwem , którego wprowadzający baterie lub akumulatory wykonuje obowiązki w zakresie i na zasadach określonych w ustawie, jest typowym przykładem błędu  logicznego w definicjach tj. idem per idem (to samo przez to samo) a przekładając na język nieprawniczy – „masło maślane”. Zasadne wydaje się odesłanie do istniejącego już w systemie gospodarowania odpadami, pojęcia organizacji odzysku.
Po trzecie, nowelizacja art. 28 ust. 3 ustawy wydaje się pozostawać w głębokiej sprzeczności z przepisami krajowymi i unijnymi. Autorzy projektu wprowadzili pewną wątpliwą „nowość”: obowiązek posiadania wdrożonego systemu zarządzania środowiskowego, zgodnego z wymaganiami systemu ekozarządzania i ekoaudytu (EMAS) lub z normą ISO 14001.
 Ograniczę się do systemu EMAS – takie rozwiązanie jest sprzeczne z art. 1 ustawy z dnia 15 lipca 2011 roku o krajowym systemie ekozarządzania i audytu, który brzmi następująco: Ustawa określa instytucje właściwe do wykonywania zadań wynikających z przepisów prawa Unii Europejskiej dopuszczających dobrowolny udział organizacji w systemie ekozarządzania i audytu (EMAS) czyli rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) Nr 1221/2009 z dnia 25 listopada 2009 roku w sprawie dobrowolnego udziału organizacji w systemie ekozarządzania i audytu we Wspólnocie (EMAS).
Jeżeli chodzi o przepisy z zakresu gospodarki odpadami, jedynie w art. 52 ustawy o odpadach jest wzmianka o umieszczaniu informacji o posiadaniu systemu zarządzania środowiskowego (lub jego braku)! Skąd więc taki pomysł?
Tak się składa, że z racji obowiązków zawodowych uczestniczyłem w konsultacjach społecznych opisywanego projektu nowelizacji – niestety, wyniki „konsultacji” z reguły nie są brane pod uwagę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz