środa, 25 września 2013

Prawo geologiczne i górnicze: "środowiskowe" plusy i minusy...



Od 1 stycznia 2012 roku obowiązuje nowe prawo geologiczne i górnicze (czyli ustawa z dnia 9 czerwca 2011 roku). Ministerstwo Środowiska uznało przyjęcie nowej ustawy za sukces: http://www.mos.gov.pl/nowa_ustawa_prawo_geologiczne_i_gornicze/, aczkolwiek trochę na wyrost… chociaż można dostrzec pewne pozytywne zmiany w stosunku do ustawy z 1994 roku, także w zakresie ochrony środowiska. Ale po kolei…
Pierwszą zmianą, którą wypada dobrze ocenić, jest wydłużenie terminu dochodzenia roszczeń przez poszkodowanych szkodami górniczymi. Obecnie wynosi on 5 lat od momentu dowiedzenia się o szkodzie, co jest korzystnym rozwiązaniem w stosunku do przepisów Kodeksu cywilnego (art. 4421 k.c. wyznacza termin 3 lat od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia, jednakże dodatkowym ograniczeniem jest termin dziesięciu lat od dnia, w którym nastąpiło zdarzenie wywołujące szkodę). Dla poszkodowanych przez szkody górnicze jest to duże ułatwienie.
Nie trzeba nikomu udowadniać, że jest ich sporo, zarówno w Polsce (Bytom, okolice Bełchatowa czy Wieliczka) czy za granicą (przykład szkód górniczych z Papui – Nowej Gwinei, będących równocześnie szkodami w środowisku: http://www.atimes.com/oceania/AH13Ah01.html).
Szkodą górniczą w środowisku naturalnym może być zapadlisko zniekształcające powierzchnie ziemi poprzez jego zatopienie czy zabagnienie (dotyczy  to kopalni głębinowych np. na Górnym Śląsku), odwodnienie dużych obszarów, powodujące usychanie roślinności (okolice kopalni odkrywkowych np. w Bełchatowie), zanieczyszczenie wód podziemnych i powierzchniowych rozmaitymi substancjami wypływającymi ze złóż lub hałd („ługowanie”, które za oceanem nazywają acid mine drainage), a także zanieczyszczenie gruntów, w tym zniszczenie użytków rolnych…  

Fot. Leandro Neumann Ciuffo. Wikimedia Commons. 













Odpowiedzialność za szkody obejmuje także inne podmioty prowadzące działalność regulowaną ustawą, nawet jeżeli nie stosuje się do nich przepisów dotyczących ruchu zakładu górniczego, co zostało doprecyzowane. Szkody górnicze (w tym środowiskowe) mogą być przecież wywołane nie tylko „klasyczną” eksploatacją kopalin, ale również robotami podziemnymi prowadzonymi w celach naukowych, badawczych, i szkoleniowych na potrzeby geologii i górnictwa, drążeniem tuneli z zastosowaniem techniki górniczej, wypełnianiem wyrobisk odpadami wydobywczymi, czy likwidacją zakładów górniczych.
            Naprawienie szkody następuje obecnie według wyboru poszkodowanego, czyli przez przywrócenie stanu poprzedniego lub przez zapłatę odszkodowania. Tym samym odchodzi się od obowiązkowego przywracania stanu poprzedniego, co było przedmiotem krytyki samych poszkodowanych, a także Najwyższej Izby Kontroli w informacji z przeprowadzonej w 2011 roku kontroli (P/11/132). Do tego problemu odniósł się zresztą Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 30 czerwca 2011 roku (sygn. akt III CSK 10/11). Jeszcze innym ułatwieniem dla poszkodowanych jest możliwość wydłużenia terminu zawarcia ugody z przedsiębiorcą (lub innym odpowiedzialnym podmiotem).
              Rosyjska kopalnia diamentów. Fot. Alexander Stapanov. Wikimedia Commons.

















Tutaj kończą się plusy…
Po pierwsze, brak definicji szkody górniczej. Taką definicję zawierał art. 53 dekretu z dnia 6 maja 1953 roku – Prawo górnicze. Definicja nie wskazywała wprost na elementy środowiska, lecz na  części składowe nieruchomości (a więc drzewa i inne rośliny stosownie do treści art. 48 k.c.).  
Oczywiście w kodeksie cywilnym też nie sformułowano definicji szkody, jednak od czasów rozporządzenia Prezydenta RP z mocą ustawy z dnia 29 listopada 1930 roku – Prawo górnicze, uznawano, ze prawo górnicze i geologiczne to odrębna regulacja w stosunku do prawa cywilnego… Nie wspominając o tym, że do oceniania szkód górniczych nie wystarczą zasady logicznego rozumowania i doświadczenia życiowego (jak przy klasycznych szkodach materialnych np. uszkodzeniu samochodu, czy utracie zarobków). Aby ocenić charakter i rozmiar szkód górniczych, należy zasięgnąć opinii biegłych z zakresu geologii, górnictwa, budownictwa czy ochrony środowiska. Cała nadzieja poszkodowanych w sądach powszechnych, które na wzór amerykańskich, muszą tworzyć swego rodzaju „precedensy”…  
Po drugie, brak definicji wód kopalnianych. Tutaj trzeba odwołać się do orzecznictwa.
NSA w wyroku z dnia 2 czerwca 1998 roku (sygn. akt IV SA 1235/96) uznał, że wodą kopalnianą jest wszelka woda pochodząca z wyrobisk górniczych (wydobywana zarówno przy podziemnej jaki i odkrywkowej eksploatacji złoża), natomiast Sąd Najwyższy, w wyroku z dnia 9 czerwca 1999 roku (sygn. akt III RN 11/99) rozszerzył to pojęcie o wodę pojawiającą się w wyrobiskach górniczych także po zakończeniu eksploatacji złoża.
Jakie to ma znaczenie dla środowiska? Wody kopalniane są zakwaszone i zasolone, a ich wypływ zanieczyszcza wody podziemne i powierzchniowe (jeszcze nie tak dawno Wisła nie zamarzała w zimie!).
Pomimo tego, że korzystanie z wód kopalnianych jest szczególnym korzystaniem z wód (w rozumieniu prawa wodnego) i polega m.in. na wprowadzaniu ich (jako ścieków) do wód lub do ziemi, jest wyłączone z reżimu opłat za korzystanie ze środowiska, w rozumieniu art. 273 ustawy – prawo ochrony srodowiska (art. 20 p.g.g. stanowi, że: Korzystanie z wód kopalnianych dla zaspokojenia potrzeb zakładu górniczego jest bezpłatne.).
Nie jestem bynajmniej przeciwnikiem kopalni węgla (zresztą na razie trudno z nich zrezygnować…), ale takie zwolnienie kopalni z „opłat środowiskowych” jest wątpliwym rozwiązaniem.
Śmiesznym (pozornie) wydaje się więc okoliczność podpisania w 1996 roku polsko – czeskiej umowy o ochronie wód rzek granicznych rzeki Olzy. Czeskie prawo geologiczne (art. 40) zawiera definicję wód kopalnianych! Czy możemy więc mówić o „czeskim filmie”? Czy też raczej o „polskiej komedii”?  

Hans Hesse: Annaberger Bergaltar (1521). Wikimedia Commons.



















Kolejnym kamyczkiem do ogródka jest niedostateczna regulacja naprawiania szkód polegających na zaniku wód (co jest dotkliwe zarówno dla ludzi jaki przyrody).
Nadal podtrzymano połowiczne rozwiązanie, przyznające poszkodowanym  roszczenie o bezpłatne dostarczanie niezbędnej ilości wody. Co to jest „niezbędna ilość”? Co to jest „zanik wody lub utrata jej przydatności”? Czy nasz ustawodawca nie zapomniał o tym, że „poszkodowanym” może być także środowisko naturalne np. lasy czy łąki wokół kopalni odkrywkowych? Pytania można mnożyć… O ile w literaturze przedmiotu (prof. A. Lipiński, prof. R. Mikosz) wskazuje się, że zabezpieczeniem roszczeń w postaci braku wody dla ludzi może być budowa wodociągu, to w przypadku środowiska naturalnego brak sensownych rozwiązań (może budowa systemu nawadniania?).
Gdyby tak planowana nowelizacja prawa geologicznego i górniczego (mająca ułatwić eksploatację gazu łupkowego) mogła to zmienić. Ale nie zmieni… Szkoda, bo eksploatacja gazu łupkowego oznacza wykorzystanie dużych ilości wody (które z pewnością będą mieścić się w „definicjach” sformułowanych przez NSA i SN).
Poprawa tych przepisów, a także regulacji w zakresie szkód górniczych tak naprawdę ułatwiłaby wydobycie gazu łupkowego i wytrąciła argumenty z rąk niektórych organizacji ekologicznych (podejrzewanych o działanie na rzecz pewnego koncernu energetycznego zza wschodniej granicy…).
Tak często demonizowany gaz łupkowy jest niezbędny dla poprawy bezpieczeństwa energetycznego Polski, a przy odpowiedniej eksploatacji, wcale nie musi powodować „katastrofalnych” szkód w środowisku. Dowodem tego jest chociażby raport EPA (amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska) w sprawie domniemanego zanieczyszczenia wód wskutek szczelinowania hydraulicznego: http://www2.epa.gov/region8/pavillion.

1 komentarz:

  1. Warto wiedzieć, że tzw. Ramowa Dyrektywa Wodna zezwala na dwa odstępstwa od obowiązku poprawy stanu wód, m.in. w zakresie emisji zasolonych wód z odwodnienia zakładów górniczych - „brak możliwości technicznych" oraz „nieproporcjonalnie duże koszty"...

    OdpowiedzUsuń